💚|24|💚

434 26 60
                                    

M.

Dzisiaj były ostatnie zajęcia łucznictwa czyli ostatnia godzina tego piekła. Naprawdę nie szło mi to najlepiej i nie zależało mi na tej umiejętności. Mimo że Will starał się mnie nauczyć dalej nie potrafiłem sam wcelować w tarczę. Raz  przez przypadek prawie trafiłem jadną z dziewczyn. Na szczęście poszło mi tak fatalnie że strzała zatrzymała i wbiła się prosto przed jej stopą.

Jutro zaczynają się zajęcia z koszykówki co mnie zadowala bo naprawdę lubię ten sport i nie jestem w nim aż taką kaleką. Jednak zanim to dzisiaj muszę jeszcze się wykazać na teście. Bo w końcu nasz trener musi wybrać dwie najlepsze osoby.

Dostaliśmy jeszcze parę prób przed zaliczeniem. Stałem parę metrów przed tarczą jednak ani razu nie udało mi się trafić do celu. Za moimi plecami stał jeden z moich znajomych, Troy. Chłopakowi nie zależało na tym aby dobrze mu poszło. Nie chciał zrobić dobrego wrażenia w oczach Charlie'go. Byle niekogo nie zabić, to było jego podejście do tej dyscypliny. Cały tydzień olewał zajęcia a i tak szło mu lepiej niż mi. Co ze mną jest nie tak?

Gdy czas na prób minął, musieliśmy odłożyć łuki na ziemię i czekać na swoją kolej. Posłusznie odłożyłem swój łuk na ziemię i odsunąłem się nieco do tyłu.

Obserwowałem jak Charlie podchodzi po kolei do poszczególnych osób. Wieszkoszoci się udało trafić w tarczę jednak nie na środek niej, dlatego też musiałem się postarać aby nie wyjść najgorzej.

Gdy przyszła kolej Will'a automatycznie poderwałem się z miejsca i podszedłem bliżej aby mieć lepszy widok. Chłopak stał prosto z lekko ugiętą nogą sprzodu. Jedną rękę trzymał wyprostowaną a drugą zgiął naciągając żyłkę. Szatyn wyglądal na skoncentrowanego i taki też właśnie był. Powoli wypuścił powietrze z ust i lekko przymróżył oczy. Wypuścił strzałę która wcelowała prosto w czerwony środek.

Jako pochwałę został poklepany przez  naszego trenera który poszedł oceniać dalej. Chciałem podejść do niego i mu pogratulować jednak obok już stała Jane z szerokim uśmiechem. Postanowiłem że zrobię to później gdzieś gdzie będziemy mieć prywatność.

Wróciłem na swoje stanowisko przy którym dalej stał Troy. Chłopak ani trochę nie zmienił swojej poprzedniej pozycji. Nie odzywając się usiadłem na kamieniu i dalej obserwowałem innych. Wiem że teraz mi to nic nie da ale dalej mam nadzieję że przynajmniej tym razem się nie zbłaźnie.

- Bedą razem - powiedział Troy na co ja zmarszyłem brwi. Od początku zajęć nie odezwał się ani słowem, jedynie się przywitał i teraz wyjeżdża z takim czymś - No James z tym Byers'em - dodał po chwili widząc moje zakłopotanie. W tym momencie jeszcze bardziej się zmieszałem

- Dlaczego - Zapytałem podrywając się z miejsca. Nie rozumiałem dlaczego mój Will miałby być z Jamesem. Ja wiem że chłopak strasznie się przymila do Will'a ale wiem też że bez wzajemności.

- James mówił że coś z tego będzie - powiedział z obojętnością na co ja prychnąłem przypominając sobie jak szatyn dwa dni wcześniej wyznał mi swoje uczucia - To obrzydliwe - Dodał po chwili już z lekkim obrzydzeniem na twarzy - Już od początku wiedziałem że Byers jest gejem ale ze James? Jak ja mogłem z nim trzymać

- Myślałem że się przyjaźnicie - oznajmiłem. Starałem się ukrywać moją słabość do Will'a ale obiecuję że jeśli jeszcze raz coś na niego powie to zabije go we śnie

- No tak ale wiesz--

Nie dane mu było skończyć bo w tej samej chwili podszedł do nas trener. Troy poszedł jako pierwszy, może i nie trafił idealnie ale też nie najgorzej. Po czym zabrał swoje rzeczy i odszedł w stronę swojego domku.

Gdy przyszła moja kolej, powoli przygotowywałem się do strzału przypominając sobie wszystko czego do tej pory się nauczyłem. Lewą nogę wystawiłem do przodu tak samo jak swój łuk, nakierowapem go w stronę tarczy. Kątem oka patrzyłem na Will'a do którego próbował kleić się James. Will usmiechnął się do mnie czule i wystawił dwa kciuki w górę. Sam ten widok rozgrzał mnie od środka.

Naciągnąłem strzałę i dopiero później gdy dobrze wycelowałem puściłem ją. Strzała trafiła dosłownie na skraju tarcy

- Tak! - Krzyknąłem sam do siebie, naprawdę myślałem że nawet nie uda wystrzelić na taką odległość.

- Czemu się cieszysz? Poszło ci najgorzej - Powiedział blondyn łapiąc się za głowę.

- Trafiłem w tarczę! - powiedziałem trochę głośniej z szerokim uśmiechem na twarzy na co Charlie złapał się za czolo lekko je masując

- Zaraz wracam - powiedział załamany i odszedł do szopy.

Nie czekałem długo sam bo zaraz poczułem dotyk na ramieniu. Był to Will, szeroko się uśmiechał przy tym mocno trzymał moje ramię

- Dobrze ci poszło - powiedział a ja obróciłem się w jego stronę

- Nawet nie mów, trafiłem w tarczę! - Powtórzylem chodź mówiłem tak głośno że każdy słyszał - Tobie też poszło fantastycznie - Dodałem

- Już cisza! - Wykrzyczał Charlie, chłop już naprawdę był zmęczony. Obróciliśmy się w jego stronę tak aby nie załamywać go jeszcze bardziej  - A więc to były nasze niestety już ostatnie zajęcia łucznictwa. Wszystkim wam poszło świetnie - przerwał na chwilę patrząc się na mnie - No dobrze, może prawie wszystkim. Moim obowiązkiem jest wybrać dwie osoby które spisały się najlepiej - powiedział i otworzył swój mały dziennik. Byłem pewny że jednym z tych zawodników będzie Will -  więc czy Will i James mają coś przeciwko aby startować na olimpiadzie? - gdy to usłyszałem myślałem że się popłaczę. Dlaczego Will cokolwiek by nie robił ciągle jest dobierany razem z tym Jamesem

Gdy chłopaki zgodzili się na propozycje trenera mogliśmy już wracać. Jednak ja z Will'em zawsze zostawailiśmy dłużej na prośbę Charlie'go. Zawsze sprzątaliśmy po zajęciach i tak samo było też dzisiaj

Gdy odnieśliśmy wszystkie łuki, strzały i tarcze zatrzymałem jeszcze chłopaka chwilę w składziku. Złapałem go za dłoń i przyciągnąłem do siebie. Wiedząc że jesteśmy sami ucałowałem usta chłopaka co on oczywiście oddał.

- Chodzmy już - Powiedział gdy składałem pojedyncze pocałunki na jego szyi, co go odrobine łaskotało - już dość - powiedział trochę głośniej próbując mnie od niego odsunąć - Mike, bo zaraz ktoś tu przyjdzie

- Przecież nikogo tu nie ma - powiedziałem przez pocałunki schodząc nimi coraz wyżej.  Rekąma trzymałem chłopaka w tali mocno, przyciągając go do siebie

- Mike, Idioto - powiedział przez śmiech. Mimo jego próśb ja dalej nie zaprzestałem swojej czynności, dalej obdarowywałem chłopaka delikatnymi muśnięciami przez moje usta. Dobrze wiedziałem że mu się podobało.

Podchodząc bliżej ściany natknęliśmy się na jedną z półek na której znajdowały się strzały. Nie przejeliśmy się tym za bardzo. Will poddał się w moją stronę i zarzucił ręce na mój kark, tym samym przyciągnął mnie jeszcze bliżej.

W momencie w którym przyparłem Will'a do ściany swoją nogą kopnąłem jeden z łuków który zaraz zaczął rozwalać resztę jak domino jak domino. Will tylko cicho się zaśmiał i ciągnąc mnie za rękę wyszliśmy z szopy zamykając za sobą drzwi.









***
Mam nadzieję że rozdział wam się podoba a jeśli macie jakieś uwagi piszcie

𝑆𝑢𝑚𝑚𝑒𝑟 𝐶𝑎𝑚𝑝 |BYLER|Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz