{45}

65 3 0
                                    

   Przez najbliższy miesiąc nie zmieniło się nic. Wieczna cisza między szóstką przyjaciół. Napięta atmosfera i kończące się rozmowy kiedy tylko pojawia się James. Czuł się odrzucony od swoich najlepszych przyjaciół, a bardziej pogrążała go myśl, że jego miejsce zajmuje Nathaniel Gold. Człowiek i kolega, który zawsze był z boku ich grupki. Mieli z nim dobre relacje jedynie przez czarnowłosą, która przez długi okres wszędzie zabierała chłopaka ze sobą. Jednak jego wybuchowy i wredny charakter łączył się tylko z charakterem dziewczyny. Nikt inny nie lubił to aż tak bardzo, żeby nazwać go przyjacielem.

Nauczyciele od razu zauważyli nagłą zmianę po tygodniu. Uważali za nienormalne to, że nigdzie nie pojawił się żaden żart. Nikomu.
Nie byli pewni czy była to cisza przed burza, czy w końcu dojrzeli na tyle aby stwierdzić to za bezsensowne problemy.

Jak każdego dnia James przyszedł na śniadanie z Peterem. Grupka głośno śmiejących się przyjaciół siedziała już przy stole zajadajac się jedzeniem zrobionym przez skrzaty. Zdziwiło go jednak to, że gdy podszedł, nikt na niego nie spojrzał, nikt nie zwrócił uwagi na jego obecność, nikt nie przerwał rozmowy, po której następowała krępująca cisza.
Dalej zacięcie rozmawiali.

- Dabria przysięgam, że Ci kiedyś łeb urwę, jesteś taka szelmą. Poprostu cie nienawidzę, miałaś do mnie przyjść wczoraj - jęknęła głośno rudowłosa, która zajmowała miejsce obok okularnika - Miałyśmy mieć babski wieczór w bibliotece

- sorki, jakoś mi się zaspało - uśmiechnęła się krzywo. - jednakże, dzisiaj jest piątek! - wykrzyczała szczęśliwa - możemy zasiąść z butelka rumu w pokoju wspólnym razem - wszyscy na jej pomysł zgodzili się jednoznacznie

- znowu będę miał kaca - mruknął niezadowolony

Potter z dnia na dzień przysłuchując się ich rozmowom i dostrzegając jak bliskie mają relacje, załamywał się z dnia na dzień coraz bardziej. Nawet Remus, który zazwyczaj tylko się przysłuchiwał i dodawał pojedyncze zdania, odnalazł się w grupie.

~☆~

- Potter - odwrócił się słysząc głos opiekunki jego domu - wszystko u ciebie w porządku? - przyglądała mu się uważnie. Na twarzy, na której zazwyczaj gościł szeroki uśmiech, była beznamiętna. Nie dało się odczytać z niego żadnych emocji. W oczach, w  których niegdyś gościł duży blask, zabrakło go. Zabrakło prawdziwego Jamesa Pottera, na którego widok zazwyczaj każdy się uśmiechał. Było go wszędzie pełno, wszędzie było go słychać.

Było widać, że żył.

- Tak, wszystko jest jak było. Dlaczego pani pyta? - wysilił się na sztuczny uśmiech, który mu nie wychodził. Przecież zawsze uśmiechał się szczerze, nie musiał się martwić takimi rozdziałami w życiu jak ten.

- dziecko przecież widzę, że coś się stało. Coś między wami, prawda?

- wszystko zniszczyłem, ja nie chciałem- głos zaczął mu się załamywać. W oczach pojawiły się łzy, a w gardle wielka gula, której nie umiał się pozbyć - Ja po prostu się o nią martwiłem, pod wpływem gniewu, wiedząc że coś przede mną, byłem jej najlepszym przyjacielem, ukrywała przede mną fakt, że coś zabiera jej chęci do życia. Powiedziałem za dużo, o wiele za dużo, o rzeczach które nie mają odzwierciedlenia w rzeczywistości. Każdy się ode mnie odwrócił, nie mam już nikogo, każdy jest przeciwko mnie. I chyba... - zamyślił się na chwilę - chyba ja jej zabierałem te chęci do życia, ale nigdy nie odszedłem, bo ona dawała mi je. Odkąd mnie ignoruje chce po prostu zniknąć.

- James - zaczęła lekko dotknięta jego monologiem - każdy wie, że jesteś dobrym chłopakiem. Idą trudne czasy gdzie każdy potrzebuje odrobinę wsparcia. Minął miesiac, a po miesiącu może minąć całe życie, a wszyscy będziecie wypominać sobie swoje błędy, o tym że nie naprawiliście relacji. Pogadaj z nią, na pewno cię zrozumie, Diamond to mądra i wyrozumiała dziewczyna.







~¤~



Wszedł przed obraz grubej damy. Rozejrzał się po pokoju wspólnym poszukując dobrze mu znanej czarnej czupryny. Ujrzał ich 3. Black, Gold, Diamond. Oboje siedzieli po jej obu stronach. Widział, że nie pozwolą mu się zbliżyć. Pomimo tego, zdecydował zaryzykować.

Najwyżej dostanę lufę na ryj i mnie będą w Afryce szukać

- Dabria, możemy porozmawiać? - śmiechy ucichły, a sześć par oczu spojrzało na niego. Piątka z nich była gniewna, wręcz zabijali go wzrokiem, jedne zaś wyrażały zaklopotanie zaszłą sytuacją.

- chyba coś cię jebło w główkę myśląc, że macie jeszcze o czym gadać. - Prychnął Nathaniel od razu wstając. Był wysoki. metr osiemdziesiąt sześć, jednak nie był najwyższy. Jego postura była umięśniona, można byłoby rzec, że nawet bardzo, jednak nie na tyle aby bać się koło niego przejść myśląc o jakimś mugolskim gangu. ostre rysy twarzy i zabijający wzrok, mierzyły Pottera przenikliwym wzrokiem. Jednak pomimo jego wyglądu w dresach, włosy były nadal ułożone idealnie. Zaśmiał się w duszy dostrzegając podobieństwo.

Black i Gold nawet gdyby umierali, upewnialiby się, że ich włosy idealnie ułożone.

- Tak, mamy o czym rozmawiać.

- Znowu mam się powtarzać? - Syriusz wypuścił czarnowłosa z objęć i wstał.
- nie macie o czym rozmawiać, odpuść.

- może zamiast wypowiadając się za Dabrie, w końcu dalibyście jej cokolwiek powiedzieć? - spojrzał na obu gryfonów. Pomimo wielu różnic, byli bardzo do siebie podobni. Oboje uważali Dabrie za priorytet i broniliby ją nawet w najgorszym momencie.
pomimo tego, byli bardzo głośnymi i towarzyskimi osobami. Z wyglądu również byli podobni. Równie wysocy, widoczny, zarys mięśni I ostre rysy twarzy z mrocznym spojrzeniem, które wysysało dusze jak dementorzy.

- niech będzie - mruknęła powoli kierując się do chłopaka.

- Jesteś tego pewna? Nie ma takiej opcji, idę tam z Tobą

- Chce z nią porozmawiać sam

- Albo ide z wami, albo w ogóle nie będzie rozmowy































postaram się częściej wrzucać rozdziały

𝐩𝐨𝐝 𝐩𝐨𝐰𝐢𝐞𝐫𝐳𝐜𝐡𝐧𝐢𝐚 || 𝐒𝐲𝐫𝐢𝐮𝐬𝐳 𝐁𝐥𝐚𝐜𝐤 Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz