Sky
Leżę obok mojej partnerki i niczego więcej nie potrzebuję do szczęścia. Odnoszę wrażenie, że już się mnie nie boi, albo nie aż tak bardzo. Wczorajszy dzień nad jeziorem sporo zmienił w jej zachowaniu. W dalszym ciągu jest wobec mnie trochę nieufna i ostrożna, ale nie wpada w panikę na mój widok. To bolało najbardziej. Widok jej przerażonej twarzy w lesie, gdy mnie pierwszy raz zobaczyła, wyrył mi się w umyśle. Obiecałem sobie, że nigdy więcej nie dopuszczę do sytuacji, w której będzie się tak bała. To moja partnerka. Powinna mi bezgranicznie ufać, a nie uciekać.
Teraz przyglądała mi się uważnie. Sunie wzrokiem po ciele. Dłonią powoli badała sierść. Układam się wygodnie przy jej boku i po prostu pozwalam na tę eksplorację. Dotyka łapy. Nie lubię tego. Łapy są punktami, które są drażliwymi miejscami i nikt nie mógł ich dotykać. Nikt, oprócz mnie i teraz Lei. Jej na to pozwalam. Drobna ręka koi napięcie, które automatycznie rodzi się w moim ciele, gdy gładzi poduszeczki pod przednią łapą. Jest ciekawa mnie i wilka. Wiem, że pierwszym krokiem do pokonania strachu jest zapoznanie się z jego nosicielem. Im szybciej poczuje, że mnie zna, tym szybciej mi zaufa. A tego pragnę najbardziej.
Schodzimy na śniadanie. W domu jesteśmy sami. Chłopaki poszli już wypełniać swoje obowiązki, a ja chciałem zjeść spokojne śniadanie z towarzyszką. Lea nakłada na talerz jajecznicę. Smaruje kromkę chleba grubą warstwą masła. Obok jajek kładzie pokrojone pomidory. Najwidoczniej lubi takie samo śniadanie jak ja. Kładzie talerz na stole. Po chwili obok stawia jeszcze duży kubek z herbatą. Patrzy chwilę na śniadanie, jakby się nad czymś poważnie zastanawiała. Spojrzała na mnie z uśmiechem.
– Nie potrafię polować na dziczyznę, ale wierzę, że jakbyś był bardzo głodny, to sam byś sobie ją upolował. Skoro siedzisz tu, to zjedz ze mną coś dla towarzystwa. – Otwiera lodówkę. Wyciąga z niej laskę kiełbasy. – Może być? – pyta niepewnie.
Kręcę łbem i prycham. Nie będę w wilczej formie wyżerał najlepszego mięsa w okolicy. Szczególnie że ta kiełbasa to przysmak Blake'a. Nie byłby szczęśliwy, gdyby się dowiedział, że w dwóch kęsach pochłonąłem jego zapasy.
– Och – Lea wzdycha zdezorientowana i trochę zawiedziona. Więź podpowiada jej, że musi mnie nakarmić. Dopóki tego nie zrobi, będzie niespokojna. Ja mam tak samo. Widzę parujące jedzenie na talerzu i wiem, że gdy wystygnie, to nie będzie mogła go zjeść.
Wstaję i kieruję się do szafki z miskami. Lea idzie za mną i bierze jedno naczynie.
– Jak chcesz wody, to tam stoi. – Wskazuje palcem zieloną miskę napełnioną po brzegi chłodną wodą. Postawiła ją tam wczoraj zaraz po kolacji, abym cały czas miał możliwość nawodnienia organizmu.
Mijam dziewczynę, pokazując tym samym, że woda nie jest aktualnie w centrum mojego zainteresowania. Staję przy jednej z szafek. Lea ją otwiera.
– Aaa... Trzeba było tak od razu. – Śmieje się i przysięgam, to najpiękniejszy dźwięk, jaki w życiu słyszałem.
Wyciąga z szafki puszkę z karmą dla psów. Nie jest to moje ulubione jedzenie, ale w obecności tej dziewczyny wszystko smakuje lepiej. Wygrzebuje łyżką zawartość puszki do miski i stawia ją obok tej z wodą. Nosem szturcham plastik aż do stolika. Teraz jestem tuż przy nogach Lei i ze spokojem obydwoje możemy skupić się na śniadaniu.
Siedzę i nieustannie gapię się na moją partnerkę. Stoi przy zlewie i myje naczynia po śniadaniu. Płucze z piany moją miskę, odstawia na suszarkę, po czym odwraca się do mnie, wycierając dłonie w ścierkę. Ma na sobie czarny fartuszek, który sięga niewiele dalej niż spodenki. W zasadzie, gdyby ktoś teraz ją zobaczył, mógłby pomyśleć, że w ogóle nie ma na sobie spodenek.
CZYTASZ
W ciele wilka [Zakończone]
FantasiLea ucieka z ośrodka opiekuńczego. Krzywdzona, wykorzystywana, samotna. Las wydaje jej się dobrą drogą do lepszego życia. Jednak to, co w nim zastaje, przechodzi jej najśmielsze oczekiwania. Sky podczas bezsennej nocy, nawet nie domyśla się, co lub...