Nie chcę nic mówić, ale...
Wiecie jak ciężko było mi napisać ten rozdział?
Ktoś tęsknił?
Komentarze, gwiazdeczki, reakcje!Dziękuję, że ze mną jesteście ❤️
***Schłodzone szkło stuknęło o szkło. Dźwięk rozniósł się pośród jazzowej muzyki puszczonej w barze, przepływając niczym ryba pośród niewielkiej ilości ludzi pojedynczo porozsadzanych po sali.
Dazai zgarbił się nad swoją szklanką i poruszył palcem pływającą w alkoholu lodową kulkę. Szkło znów zabrzęczało, a mężczyzna westchnął. Nie pamiętał ile minęło odkąd pił z duchem nieżyjącego już przyjaciela. Pół roku? Może dłużej.
-Mógłbyś chociaż udawać, że cię to obchodzi - Rozległ się głos za nim, a Dazai wiedział doskonale, do kogo on należy.
Machnął jedynie ręką na podchodzącego do niego mężczyznę z teczką, który usiadł obok.Ango tylko westchnął.
-Masz zamiar się do mnie odezwać?
Dazai nadal milczał, dopijając swojego drinka.
— Dazai, Chuuya został porwany. Jeżeli coś mu się stanie… Pomyśl, co z Fumiyą? Co z tobą? Nie mów mi, że nic cię to nie obchodzi? Że będziesz patrzył jak Chuuya ginie, jak Dostojewski wykańcza najpierw jego, a potem twoje dziecko?! Jeżeli nie odpowiesz, uznam że mamy dać spokój i zostawić go na pastwę tego…
— Zamknij się. - wyszło w końcu z ust bruneta - po prostu się zamknij i daj mi myśleć.
Osamu dłonią przetarł twarz, po czym wzrok wbił w ścianę za barmanem tak, jakby tam miała pokazać się odpowiedź na zadane w myślach pytania.
— Ty tutaj myślisz, a twój partner tam umiera - doszedł go kolejny głos, a Dazai doskonale wiedział, kto był osobą wchodzącą do baru, zanim jeszcze się odezwała. Znał ten krok aż za dobrze - Co odpierdalasz, pieprzona mumio?! Znów chcesz się zabić, czy coś takiego, prawda? Chcesz, to mogę zrobić to teraz - dźwięk odbezpieczenia broni doszedł uszu obu mężczyzn przy barze - Ale jeśli ty umrzesz, nikt nie da rady pomóc Chuuyi. Co za tym idzie, Fumiya w najlepszym przypadku zostanie sierotą, tracąc was i jeszcze nienarodzoną młodszą siostrę.
Dazaia oczy jak na zawołanie otworzyły się szerzej, natomiast źrenice zmniejszyły, odkrywając szkarłat tęczówek.
— Spokojnie, Kunikida. Mam plan - wypowiedział w końcu spokojnie, wstając z miejsca - Ranpo przekazał ci chyba co masz robić, prawda?
Odwrócił się powoli do blondyna.
— Tak, jednak tego starca nie ma w na miejscu - odpowiedział mu - miasto jest zakorkowane, drogą ziemną nie da się z niego wyjechać.
— Ango?
— Potrzebujecie moich wtyk, aby…?
— Sprowadzić Pana Tadeusza do miasta!- Dazai zaśmiał się i machnął ręką, jednak jego oczy nadal nie wróciły do normy - Ja pójdę po kundla!
Po tych słowach włożył ręce w kieszenie i skierował się do drzwi, a gdy tylko wyszedł, Ango spojrzał pytająco na Kunikidę.
— Jak to zrobiłeś?
— Nie wiem dlaczego, ale to słowo zawsze na niego działa tak samo - Doppo westchnął i klapnął na miejsce, które wcześniej zajmował brunet.
— Słowo? - Ango uniósł brwi, ale tak naprawdę już wiedział. Kula lodu w pełnej szklance na blacie już prawie stopniała, a gdy okularnik znów spojrzał na blondyna, ten odpowiedział, wciąż patrząc na miejsce, gdzie zniknął rąbek stroju Dazaia.
CZYTASZ
Camellia ||Soukoku||
Fanfiction„I było tak, jak Mori powiedział. Jakby Mori wiedział wszystko. Jakby przewidział przyszłość. Po dwóch tygodniach dyrektor wrócił z misji, jednak już u progu budynku mafii, poczuł, że coś jest nie tak. Nikt nie odważył się odezwać słowem, ale Chuuy...