Rozdział siódmy

1.1K 159 82
                                    

A co my tu mamy?

Rozdział!

Yey! Tak, nie dziękujcie, ja też się bardzo cieszę!

Jednakże, teraz będą odrobinę rzadziej. Nie mam ich już zbyt wiele w zapasie. (W zasadzie jest jeszcze tylko jeden, ale shh)

Na początku myślałem o tym, jak o krótkim opowiadaniu na 10 rozdziałów, ale znów wyszło inaczej. Plany na to ff wychodzą daleko poza ten dziesiąty rozdział! Cieszycie się?

Ponieważ jeśli nie, mogę skończyć na dziesiątym, tak jak miało być wcześniej, cóż...

Proszę o opinie!

I gwiazdeczki, gwiazdeczki są cool.

***

Kouyou była wściekła. 

Naprawdę wściekła. 

Chuuya był w tym momencie gotowy, zgrzewając się w całym makijażu i sukni w pokoju obok, a ona?

Cóż. Hirotsu przywiózł Dazaia o godzinie szesnastej trzydzieści trzy. Dazai nie dość, że swój garnitur miał w ręce, to jego włosy wyglądały istnie koszmarnie, jakby strzelił go piorun i dodał dwa uderzenia w gratisie. 

Szkoda, że nie zabił go przy pierwszym.

Oczy miał podkrążone, do czego niestety kobieta była przyzwyczajona. Dazai często przychodził do niej, kiedy był jeszcze w Mafii, aby ukryła jego worki pod oczami, gdy szedł na spotkanie z Odą i Ango. Kto, jak kto, ale Odasaku nie mógł się martwić.

— Okej… - szepnęła sama do siebie, kiedy mężczyzna usiadł na krześle przed toaletką, na szczęście ubrany w strój wyjściowy - włosy. I makijaż. 

— Onee-san? - Dazai spojrzał na nią przez ramię. Kouyou przebierała właśnie w podkładach, próbując znaleźć odcień najbardziej podobny do tego, którego używała na Dazaiu lata temu.

— Czego chcesz, samobójcze dziecko? - zapytała, zachowując spokój.

— Opowiedz mi coś o Fumiyi.

Te słowa wyrwały kobietę ze złości. Ponieważ jak mogła zgłosić się na ojca tego przesłodkiego dziecka, gdy wszystko co zrobił, to chęć dowiedzienia się o nim więcej?

— Byłam przy jego narodzinach - zaczęła powoli, otwierając korektor. Pochyliła się nad jego twarzą, zaznaczając wszystkie potrzebne miejsca.

— Tyle wiem. Byli wszyscy egzekutorzy, prawda?

— Tak. Byliśmy przygotowani na to, aby zabić go, jeśli coś pójdzie nie tak. - Kouyou odłożyła korektor i podniosła gąbeczkę, aby go rozetrzeć - Chuuya bardzo cierpiał. Nie było chwili, aby przestał krzyczeć, poza oddechami.

Dazai słyszał ledwo zauważalne zarwanie się jej głosu, mimo że starała się je ukryć.

— Nie mogli zrobić mu cesarki?

— Nie. Mori był zdania, że Chuuya powinien przejść to, aby móc jak najszybciej wrócić do pracy po porodzie. Niestety nie skończyło się to dla niego dobrze.

— Co się stało? - zapytał, jednak mógł tak naprawdę wywnioskować wszystko z tonu kobiety. Ta po cichu nałożyła puder na jego twarz i kontynuowała, lekko roztrzęsionym głosem.

Camellia ||Soukoku||Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz