✩ nineteen ✩

385 25 2
                                    



⸺ ☾ELIZA☽ ⸺


 Parę następnych dni nie należało do spokojniejszych od tych poprzednich. Liczyłam na to, że początek lutego będzie moim nowym początkiem, ale nic absolutnie nie wskazywało na to, że tak rzeczywiście będzie. Może faktycznie po sobocie dopisywał mi dobry humor, jednakże nic nie trwa wiecznie. 

 Moje życie wydawało się wracać na swoje tory, gdy po prostu każdego dnia chodziłam na swoją zmianę do baru, licząc na to, że żaden z klientów nie wyprowadzi mnie tym razem z równowagi. Kiedyś moim jedynym zmartwieniem było to czy trafię na jakiegoś starego obleśnego emeryta, a teraz denerwował mnie nawet Andrew, który poprzez swoją relację z Neilem stawał się taki nieznośny, że powoli zacierało się moje poczucie winy związane z moimi sobotnimi towarzyszami. 

 Grace przeprosiła mnie dzień później, wysyłając do mnie tonę SMS-ów. Napisała mi, że pokłóciła się dość mocno z Tommym i postanowili jak najszybciej opuścić klub. Dodała też, że dopiero przypomniało się jej o mnie, jak już jechała taksówką z nim. Mówiła non stop, jak bardzo jej głupio i powinniśmy się wybrać gdzieś razem znowu, ale że tym razem bez jej byłego już chłopaka i jego okropnych kolegów. Nie byłam do końca przekonana, co do tego pomysłu, ale może kiedyś faktycznie nadarzy się okazja i dam jej drugą szansę. Nieważne jest to, że nie byłam sama i miałam z kim wrócić. Ona o tym nie wiedziała i mnie po prostu zostawiła. Tak się nie robi. Nie potrafiłam się jednakże pozbyć wrażenia, że coś mi w tym nie pasowało. Jakby Grace nie dzieliła się wszystkim ze mną, ale szybko zdecydowałam się nie wypowiadać żadnej z tych myśli na głos, ponieważ nie powinnam szukać jakiś marnych usprawiedliwień, ponieważ fakty są jasne - zostawiła mnie samą i nic tego nie zmieni. 

 Zdecydowanie wspominałam już o tym, że mój przyjaciel ostatnio był jak jakiś pierdolony wrzód na dupie i nie zmieniło się to nawet w momencie, kiedy spytałam go o to, który odcień czerwonego na paznokcie lepszy.  Miałam ochotę naprawdę przebić mu oczy moimi zdecydowanie już za długimi szponami w momencie, kiedy stwierdził, że wszystkie wyglądają jak album Reputation Taylor Swift. Nie miałam vibe'u na Reputation i on o tym wiedział, a i tak to powiedział. To było niewiarygodne. 

 — Ale frajer z niego.  — Andrew wsadził mi przed twarz ekran swojego telefonu z artykułem Birmingham Live z nagłówkiem Matty Cash zastąpiony przez 37-letniego weterana? Unai Emery nie widzi go w swoich planach.  — Zawsze był bezużytecznym przyjacielem, a teraz nawet jest bezużyteczny dla tej swojej Aston Villi. 

  Boże, już nawet te pociski mu nie wychodzą. 
 
  Zamarłam na te słowa chyba na zbyt długi moment, ponieważ spojrzał na mnie przenikliwym wzrokiem. 

 — Może go sprzedadzą, wystawią na olx lub coś.  — wzruszyłam obojętnie ramionami, wyswobadzając się z jego ramienia.  — Jak nic nie potrafi. 

 Z każdym dniem uświadamiałam sobie coraz to bardziej jak bardzo Andrew nie lubił Matty'ego. To nawet nie było już powoli śmieszne. On naprawdę był w stanie świętować każde jego małe potknięcie. Wiedziałam, że jest skorpionem i że zemsta dla niego jest zawsze obowiązkowa, ale bez przesady, no ile można. Przecież ja sama mam skorpiona w ascedencie, ale nie odpierdalam takich akcji. 

 To nie miało żadnego sensu. 

 — No tak, takie jest jedyne wyjście.  — mruknął, wciąż nie zabierając ode mnie swojego wzroku.  — Jak ty z nim wytrzymałaś ten mecz?

 Westchnęłam na jego słowa. 

 — Już ci mówiłam przecież, że było ciężko.  — stanęłam do niego tyłem zajęta szukaniem odpowiednich butelek w szafce.  — Nie warte wspominania chwile, wiesz jak jest. 

  Nie powinnam kłamać, ale czy istniała inna opcja w tej sytuacji? 

 — Ale z nim przyjechałaś do mnie. 

 Miałam naprawdę szczęście, że nie widział w tej chwili mojej twarzy, ponieważ nie potrafiłam się powstrzymać od przewrócenia oczami. 

 Naprawdę kurwa Andrew. 

 — Wysłałam mu ten artykuł a on zdecydował się mnie nachodzić..  — zaczęłam tłumaczyć się, po czym urwałam w połowie zdania.  — Ale mówiłam ci to już wszystko, więc po co mam ci znowu to wyjaśniać? 

 Po tych słowach podszedł do mnie i położył mi swoje dłonie na ramionach, obracając mnie w jego stronę tak, że teraz ciężko było nie patrzeć mu w oczy. 

  Dzisiaj cały czas zachowywał się tak niezwykle dziwnie. Nie uznałam to za nic aż tak niepokojącego do temu momentu, ponieważ jego dziwność  może wykraczała ostatnio ponad jego przeciętne normy, ale teraz to przekroczenie było zdecydowanie zbyt potężne. Już nie mogłam niczego ignorować. 

  Z Andrew praktycznie nigdy nie kłóciliśmy się. Niektórzy wyśmialiby naszą przyjaźń, która nie trwała od moich czy jego narodzin, ale wszystko w niej było od zawsze idealnie. Kiedy ktoś mnie wkurwiał, zawsze mogłam do niego zadzwonić i liczyć na to, że powyzywa tę osobę ze mną. Nie istniały żadne wyjątki od tej reguły. Nasza największą kłótnią mogłam nazwać tą, która miała miejsce tydzień po jego urodzinach w listopadzie po tym, jak wjebałam go przed jego matką przypadkowo, że pali papierosy. Był wtedy na mnie taki wkurwiony, ponieważ cytuję całe sześć lat poszło się jebać. Była to nasza największa kłótnia, ale nawet wtedy wystarczyły dwa dni milczenia z jego strony, żeby sam zadzwonił ze stwierdzeniem, że w sumie to jest głupie i znowu możemy ze sobą rozmawiać. Potrzebował dwóch niepełnych dób, żeby przekonać swoją matkę, że już rzucił i to była jednorazowa akcja. 

 Nie zapominajmy o tym, że ma dwadzieścia cztery lata. Naprawdę myślałam, że wiedzą. 

𝗥𝗘𝗙𝗟𝗘𝗖𝗧𝗜𝗢𝗡𝗦 ● Matty CashOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz