✩ twenty eight ✩

296 24 14
                                    







⸺ ☾ELIZA☽ ⸺






— Boisz się latać samolotem? — zaczęłam się tak śmiać, że być może całe lotnisko mnie słyszało. — A czy ty przypadkiem nie kopiesz zawodowo za pieniądze piłki?

Spojrzał na mnie z wyrzutem, ale dostrzegłam z łatwością to podniesienie się kącików jego ust. 

— I co z tego? — spytał, próbując po raz kolejny zabrać mi moją walizkę, tak jakbym nie umiała sama jej ciągnąć. — A tak poza tym nie boję się latania.

Pierdolenie. 

— Nie? — ponownie zaśmiałam się. — Kupiłeś z pięć paczek airwavesów i wcześniej dzwoniłeś do swojej mamy z pytaniem, czy zaklejanie pępka działa tak samo w samolocie jak w samochodzie.

Teoretycznie nie powinnam tego słyszeć, ponieważ dzwonił do niej, kiedy ja kończyłam swoje pakowanie, ale nie mogłam się naprawdę powstrzymać od lekkiego podsłuchania tej rozmowy.

Wydawało mi się wręcz, że była na głośnomówiącym, jak więc miało do tego nie dojść?

Tak swoją drogą, chyba nie był świadomy, że najprawdopodobniej połowę tych paczek zabiorą mu podczas kontroli. 

— No dobra, niech ci będzie. — westchnął, najwyraźniej poddając się. — Boję się latania, aczkolwiek nie jest aż tak źle jak kiedyś. — nie dał mi nawet skomentować swoich słów, ponieważ od razu zadał mi pytanie, całkowicie zmieniając temat: — A ty czego się boisz Lizzie?

— Niczego.

Tym razem to on zaśmiał się tak głośno, że aż jakaś rodzinka stojącą nieopodal nas rzuciła nam dziwne spojrzenie.

Aż rzuciłam mu szybko karcące spojrzenie, ponieważ przykuwanie uwagi innych nie było moim marzeniem. Wciąż wystarczająco dziwne było dla mnie to, że ostatecznie z nim tutaj jestem i za niedługo będę w tych pierdolonym Włoszech. 

— A kto spał z włączonym światłem?

Moje usta otworzyły się w kształt litery o.

— Nie powiedziałeś tego. — rzuciłam, widząc rozbawienie rosnące na jego twarzy. — Nie powiedziałeś.  — aż powtórzyłam, ponieważ wciąż się śmiał. 

— Kto by pomyślał, że jeszcze będziesz temu zaprzeczać. — naprawdę go to rozbawiło bardziej niż mogło mi się wydawać. — Jak poszedłem ci w nocy je zgasić, kazałaś mi je włączyć z powrotem i spierdalać.

Tego zdecydowanie nie pamiętałam.

— Oburzające. — mruknęłam pod nosem, na co pokręcił ze zrezygnowaniem głową. — Ale pewnie tak powiedziałem. 

Ogólnie to niesamowicie ciężko jest mnie przekonać do zmiany zdania. Choćby skały srały, ja zawsze będę trzymać się swojego; były to żelazne zasady i nie zamierzałam ich zmieniać. Także, zdecydowanie nie było tak, że mu uległam i przez to będę za parę godzin lecieć samolotem do słonecznego Rzymu. Było znacznie skomplikowanej. Teoretycznie nie zgodziłam się, ponieważ powiedziałam, że moim celem we Włoszech będzie poznawanie walorów krajobrazowych, społecznych i rzecz jasna alkoholowym, a nie przyjście na urodziny Zalewskiego, ale wiadomo jest jak jest. Wcześniej nie wiedziałam, co konkretnie zawiera oferta Nicoli. Nie wiedziałam o tym, że być może naprawdę to jest coś, czego obecnie mi potrzeba. Znaczy się być może miałam taką gdzieś myśl z tyłu głowy, lecz nigdy nie przyznałabym jej na głos.

Nie powinnam tak pochopnie wydawać pieniędzy zwłaszcza w mojej obecnej sytuacji należenia do odsetka bezrobotnych, ale odsuwałam tą myśl na bok, wydając zdecydowanie za dużo na wodę na pierdolonym lotnisku. Dla mnie naprawdę potężnym jebaniem na kasę jest fakt, że zwykła woda mineralna kosztuje pięć euro. Miałam świadomość tego, że kolega obok mnie najchętniej zapłaciłby mi nawet za moje wczorajsze zakupy w Tesco, podczas których na moje nieszczęście go spotkałam, ale nie mówiłam nic z tego na głos, ignorując jego zirytowany wzrok za każdym razem, jak wyciągałam swój portfel. Byłam po prostu zwykłą prostą mieszkanką Birmingham, a nie pierdolonym bogaczem aka piłkarzem Aston Villi, który zdawał się mieć osobny komplet ubrań LV na każdy dzień tygodnia; każdy w innym kolorze. 

𝗥𝗘𝗙𝗟𝗘𝗖𝗧𝗜𝗢𝗡𝗦 ● Matty CashOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz