⸺ ☾MATTY☽ ⸺
— Wstawaj, chuju pierdolony.
Dostanie poduszką w mordę z całej siły o ósmej rano zdecydowanie nie było moją wymarzoną pobudką.
Od zawsze miałem problemy ze skojarzeniem zaraz po wstaniu, co się dookoła mnie dzieje. Także gdy zobaczyłem stojąca nade mną Lizzie z chęcią mordu w oczach, miałem jednego z największych mindfucków w moim życiu, przysięgam.
Nie wiedziałem kompletnie o co chodzi.
— Co się...
Ledwo wydukałem, a ta znowu rzuciła we mnie kolejną poduszką. Oczywiście jej nie złapałem, ponieważ byłem w trakcie pocierania swoich zaspanych oczu. O mój Boże, jak mnie łeb napierdala. Chyba na to nie zadziała podwójna porcja paracetamolu.
— Jak mogłeś to zrobić?
— Możesz przestać we mnie rzucać tymi poduszkami?
Wspominałem o swojej opóźnionej reakcji na otoczenie, prawda? W tym przypadku nie było inaczej. Dopiero teraz moje widzenie zaostrzyło się odrobinę — przez wcześniejsze pocieranie — i zauważyłem jej zaciśnięte mocno pięści oraz zaczerwienione oczy, jakby płakała, a wydawało mi się to wręcz niemożliwe do pojęcia, ponieważ nigdy wcześniej nie widziałem jej w aż takim stanie.
Co ja zrobiłem? Automatycznie zadałem sobie to pytanie, ponieważ złość jej była bez dwóch zdań wycelowana w moją stronę. Nie podobało mi się to ani trochę.
A może dalej śpię?
— Jesteś pieprzonym idiotą, a ja ci ufałam. — wciąż nie dochodziło do mnie do końca to, że nie jest to żaden sen. — Zaufałam ci, a ty mnie okłamałeś! — przymknęła na chwilę powieki, biorąc głęboki oddech. — I nawet nie próbujesz się wytłumaczyć.
Spojrzałem kątem oka na leżący na szafce nocnej mój telefon, który był w nie najciekawszym stanie. Najwidoczniej spadł mi co najmniej z parę razy, o czym kompletnie nie pamiętam.
Wolałbym szczerze, żeby tu nie leżał. Jeśli mam wierzyć tiktokowi, to telefony nigdy nie są w snach.
Czyli to się dzieje naprawdę i coś zrobiłem.
— Ale o co chodzi?
— O tramwaj co nie chodzi, kurwa. — odparła lodowatym tonem, po czym, rzucając we mnie ostatni raz poduszką, wyszła z naszego pokoju, trzaskając drzwiami.
Nie byłem aż taki głupi, żeby wiedzieć, że mam za nią pobiec. Miałem już wystarczająco doświadczenia.
Nie chciałem się z nią kłócić, Boże przenajświętszy.
Dopiero zaczynało się nam układać, nie licząc epizodu z chorą na łeb tancereczką.
— Eliza, czekaj! — prawie się potknąłem na ziemi o własne pieprzone kapcie. — Porozmawiajmy!
Pewnie obudziliśmy już wszystkich prawie w tym cholernym domu.
Jeśli nie przez nasz podwyższony głos, to przez to, jak szybko zbiegłem schodami na dół.
Dopadłem ją już była w holu w narzuconej swojej granatowej kurtce.
— Zostaw mnie w spokoju, Cash. — powiedziała, kiedy zakładała ze złością swoje buty. — Po co ja w ogóle cię budziłam? Nie ma to żadnego znaczenia, pewnie już zapomniałeś o wszystkim, ponieważ co cię to wszystko obchodzi? Najprościej przecież mnie okłamać, działać za moimi plecami a na sam koniec udawać, że nie ma się o niczym pojęcia, bo czemu nie?
CZYTASZ
𝗥𝗘𝗙𝗟𝗘𝗖𝗧𝗜𝗢𝗡𝗦 ● Matty Cash
FanficEliza nie wiedziała, w którym momencie zaczęła go lubić. To nie tak, że mieli wspaniały początek swojej relacji, który zwiastował im jeszcze wspanialszą przyszłość. Wszystko było złe, ale jednak na przekór temu na siłę ciągle liczyły się tylko te do...