✩ Forty ✩

255 23 2
                                    





⸺ ☾MATTY☽ ⸺






Kiedyś myślałem, że najgorszą rzeczą jaka mnie w życiu spotkała, to była obsesja Hannah w liceum na punkcie Pamiętników Wampirów.

Oddałbym nawet koszulkę Mbappe za to, żeby dalej tak pozostało.

Lecz ostatni czasy życie zdawało się mnie kompletnie nienawidzić.

Pierwszy tydzień był najgorszy. Nie miałem co prawda zbyt długo czasu na myślenie nad tym, co się wydarzyło, ale i tak wystarczająco, żeby czuć się łagodnie mówiąc c h u j o w o. Starałem się obrać taktykę, że to co się działo we Włoszech - zostaje we Włoszech, ale był to marny pomysł z jeszcze bardziej marniejszymi efektami, o czym przypominałem sobie za każdym razem, gdy ciągle wracało to wszystko do mojej głowy jak pieprzony bumerang.

— Może przynieść jej po prostu kwiatki?

Myślałem, że urwę Nicoli łeb za każdym razem jak wpadał na takie idiotyczne pomysły. Może nie należałem do najbardziej wylewnych osób na świecie, ale musiałem mu w końcu zdradzić chociaż zalążek tego, co się wydarzyło. Wiele faktów pominąłem, lecz ogólny sens zachowałem, a przynajmniej taką miałem nadzieję. Traciłem ją jednakże za każdym razem, gdy słyszałem takie rzeczy z jego ust. To rzekomo ja byłem większym idiotą w tej przyjaźni więc powinienem liczyć na jego pomoc, zgadza się?

Chuja prawda.

Starałem się zająć czymś głowę i dzięki Bogu okazało się to nie aż takie ciężkie, od razu po tym jak przekroczyłem próg ośrodka treningowego Villi. Zapierdol był na najwyższym poziomie, takim samym jak zapamiętałem. Pamięć mięśniową na moje szczęście jakąś zachowałem, więc obyły się pierwsze treningi bez narzekania trenera na moją kondycję. Zawsze mogło być gorzej.

Zawsze mogłem nie mieć nawet tych treningów.

Schody zaczęły się dopiero w momencie, w którym się zorientowałem, że Bailey od paru treningów patrzy na mnie tak, jakbym wysmarował mu całą szafkę od środka granatową farbą, przyklejając na środku napis BIRMINGHAM CITY. Sam bym tego nie zauważył, ponieważ moje myśli zajmowało narzekanie Watkinsa na wieczne płakanie jego dzieciaka. Dopiero Mings podczas siatkonogi, jak graliśmy we dwójkę, spytał co się stało pomiędzy mną a tym Jamajczykiem. To był ten moment, gdy się tak właściwie zorientowałem, że o coś ma do mnie ewidentnie problem.

Nie podobało mi się to.

Z Konsą — przyjacielem Baileya — to ja generalnie mam zajebisty kontakt, dlatego bez zawahania spytałem go, czy może sobie dzisiaj poodbijać z Olliem, a za to ja zajmę się tym nieudacznikiem życiowym. Zaproponowałem mu to z takim uśmiechem, że chłop pewnie nawet przez moment nie pomyślał, że zrobił swojemu przydupasowi pod górkę.

Może wyzywanie kogoś w myślach nie jest czymś dojrzałym, ale hej nic mu nie zrobiłem. To on zachowuje się jak jakiś padalec, patrząc na mnie tak jakbym to ja mu wtedy zrobił ten okropny żart, za który odpowiedzialny był Jacob z Douglasem. Nawet nie chcę wracać do tego myślami, ale chodzi mi o to, że wtedy nawet nie było mnie na treningu przez dłuższą przerwę po prezentacji, a on wtedy od razu oskarżył mnie o zmianę jego szamponu do włosów na rozjaśniacz.

Tak samo było w tym momencie, ponieważ nie miałem nawet kiedy co mu zrobić.

Jak już jest na mnie wkurwiony, to niech chociaż ma powód.

— Możesz mi wyjaśnić o co ci chodzi? — spytałem bezpośrednio, na co ten zmarszczył czoło, więc dodałem z zirytowanym westchnięciem: — Nie udawaj debila, mordo.

𝗥𝗘𝗙𝗟𝗘𝗖𝗧𝗜𝗢𝗡𝗦 ● Matty CashOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz