Mam Cię na oku.

62 5 0
                                    

Z racji iż chodzę do szkoły zaocznej, witam tam tylko w czwartki oraz piątki. A w zasadzie już ją kończę. Dorabiam sobie w klubie nocnym jako barmanka. Poszczęściło mi się tym, że znam tu szefa, wiec godziny pracy oraz dni są trochę bardziej dostosowane pod moje możliwości. Regularnie pracuje tam co drugi weekend, a w tygodniu tak szczerze to przychodzę bardziej wtedy kiedy chce niż wtedy kiedy muszę, no lub gdy jest potrzebna dodatkowa para rąk. Kocham głośną muzykę, także nie przeszkadza mi siedzenie po nocach przy głośnych brzmieniach. No fakt, jest to bardzo męcząca praca, ale jak każda. Ale naprawdę idzie sporo zarobić, w końcu pracuje tam po znajomosci wiec czasem wpadnie trochę więcej.

13:00
Właśnie wstałam, to miała być produktywna sobota, no ale jak zwykle wolałam dłużej pospać. Wzięłam szybki prysznic, umyłam włosy i pomalowałam się. Postawiłam dziś na mocny makijaż, przykleiłam sobie nowe rzęski i pomalowałam usta mocno bordową pomadką. Tak jakoś mnie wzięło, a raczej nie lubię takich kolorów na ustach, lecz może czas to zmienić i się przekonać. Zrobiłam troszkę dłuższe i grubsze kreski eyelinerem niż zazwyczaj. Pomimo mocnego makijażu, ubrałam baggy spodnie, top na ramiączkach, który ledwo co zakrył mój stanik oraz krótką lecz bardzo szeroką bomberkę. Stwierdziłam, że pójdę do galerii na szybkie zakupy, niby nic nie chciałam kupić ale z drugiej strony marzyłam o nowej parce butów, ostatnio w jednych się zakochałam, w ich cenie już niezbyt...Ale zarobiłam trochę i nie ukrywam, że w portfelu mam dosyć sporo.

17:30
Nie skończyło się na jednej parze butów, na co ja liczyłam. Kupiłam również dwie pary spodni, mój ulubiony eyeliner bo akurat mi się skończył i kilka basic topów, ale te akurat były na przecenie, same się prosiły o kupienie.

Cały dzień ten kasjer chodzi mi po głowie, nie mogę go wypędzić. Hmm... Zawitam do niego chyba i tak wypadałoby kupić coś na kolacje.

- Dzień dobry! - Powiedziałam miłym głosem wchodząc do sklepu. Już na wejściu złapałam z nim kontakt wzrokowy, czułam jak się rumienie.

Wzięłam kosz i spakowałam do niego świeże pieczywo, pomidorki koktajlowe, ogórki kiszone, moje ulubione... Żółty ser oraz jogurt naturalny. Przeglądając jeszcze półki sklepowe zaczęłam iść w stronę kasy, przy okazji zgarniając do kosza jeszcze jakieś słodycze.

- Witam ulubioną klientkę. - Powiedział chwytając z mojej dłoni kosz, kładąc na ladzie. -Jak Pani dzień minął? - Zapytał, kasując pokolei wszystko z kosza.

- Szczerze trochę nudno, byłam na małych zakupach w galerii, a za chwilę będę musiała się zwijać do pracy. No ale stwierdziłam, że kupię coś na kolacje, więc do pana zawitałam. - puściłam oczko, znów złapaliśmy kontakt wzrokowy... Ma naprawdę piekne oczy, mocno błękitne. - A panu jak?

- Uuu, powiem pani, że...

- Lila jestem. - Podałam mu rękę.

- Leon. - Odwzajemnił uścisk dłoni, przyciągając ją potem do swoich ust i całując lekko. - Miło mi poznać.

- Również Leonie. - Czułam jak się rumienie, serce zabiło mocniej, ale musiałam oprzytomnieć i zachować powagę. - To jak Tobie minął ten dzień?

- Wspaniale, wiesz, czekałem cały dzień z nadzieją, że przyjdziesz i zrobisz małe zakupy. Opłacało się czekać. - Przybliżył się do mnie podając mi spakowane już do siatki zakupy. - Proszę bardzo. Pomożesz mi spełnić moje marzenie? - Zapytał z wielkim uśmiechem na twarzy.

- Marzenie? - Zaśmiałam się. - No, dobrze. Jak mogę Tobie pomóc?

- Czy mógłbym prosić o twój numer telefonu? Bo wiesz... - Wyciągnął w moją stronę swój telefon.

- Nie, nie wiem. Ale numer z chęcią podam. - Powiedziałam wpisując swój numer. - Proszę.

- To niesamowite... Nie dość, że piękna, to w dodatku umie spełniać czyjeś marzenia. Czym jeszcze mnie zaskoczysz? Hmm... Głupie pytanie, pewnie wieloma rzeczami.

- Owszem. Jestem najbardziej nieprzewidywalną osobą jaką poznasz, uwierz. - Powiedziałam wychodząc ze sklepu z uśmiechem.

Boże święty... No, dzieje się. Mam numer tego przystojniaka, a bardziej on mój. Nie wiem czy powinnam podawać mu numer, ale raczej szanse na to, że jest mordercą i mnie zabije są małe. Ciekawe kiedy coś napisze, w sumie może się odezwać w każdej chwili, lecz nie musi. Ma naprawdę śliczne włosy, te loczki... Cały jest cudowny, a na te oczy to pewnie wyrwał nie jedną dziewczynę. Są naprawdę wyjątkowo błękitne, świecą się jak iskierki. Uśmiech też przyciągający, ale muszę się ogarnąć. Przecież nie mogę zakochać się w kimś kogo nie znam.

22:00
Nie trudno się domyśleć, że w takich klubach nocnych towarzystwo nie zawsze jest kolorowe.
Nie chodzi o wybrednych klientów, pijanych ludzi których ochrona musi wypraszać za różne bijatyki, ani o obleśne komentarze w moją stronę od niezbyt ładnych typów. Najgorsi są Ci, których nikt nie ruszy bo są ponad wszystkich. Mają swój ulubiony stolik przy oknie, którego nie można zająć, tak jakby był przez nich podpisany. Wyglądają niepozornie, chlastają przy barze kasą tak jakby nigdy im się nie kończyła, przychodząc niby tylko po to by załatwić ,,jakieś" sprawy. Zawsze jest ich sześciu, choć zdarzają się jednorazowe przypadki gdzie jest ich więcej. Jednego dnia są to dostojni mężczyźni, ubrani w czarne garnitury, złotą biżuterię oraz najdroższe zegarki, drugiego zaś można powiedzieć zwykłe dresy z osiedla. Naprawdę. Krążą pogłoski, że to jedna wielka mafiosa, nie ukrywam, niewątpnie. Sama tak myśle. Czasem to bez kija nie podchodź, jak rozmowy nie przebiegają po ich myśli to jest jeden wielki armagedon. Ale każdy z nich dobrze się zna z szefem, normalnie wielcy przyjaciele. Więc, czują się jakby byli u siebie. Myśle, że muszą mieć jakieś wspólne interesy, na pewno jest coś na rzeczy. Ale nie mi to oceniać, nie moja sprawa.

- Witam szefa, duży dziś mamy ruch? -Zapytałam się, spoglądając w jego stronę, wiążąc fartuch w talii.

- No Lilcia, powoli coraz większy. Ja muszę lecieć załatwić jedną sprawę, więc zostawiam Cię samą dzisiaj. Ale, nie martw się, załatwiłem ci ochronę, wiesz? - Wskazał palcem na stolik przy oknie.

Tak, ten stolik z ,,gangusami". Którzy dziś jednak przybrali tą bardziej elegancką formę. Nie powiem, są przystojni, tego nie da się ukryć.

Sebuś czyli mój szef, to bliski znajomy moich rodziców. Jestem trochę takim jego oczkiem w głowie. Pomimo, że kończę niedługo dwadzieścia lat, to on i tak czasem pilnuje mnie jakbym była małym dzieckiem. Co oczywiście bardzo mnie cieszy, czuje się przez to bardzo bezpiecznie, niby zwykłe robienie i podawanie drinków oraz trochę sprzątania, ale czuje się pewniej z wiedzą, że ma on na mnie oko.

- Bez przesady, nie potrzebuje aż takiej ochrony, tym bardziej, ze nie jestem dziś sama na zmianie. Ale dziękuje. - Uśmiechnęłam się nieśmiało, wzdrygając przy tym ramionami.

Podszedł do mnie jeden z nich. Ten najbardziej można by rzec ,,niepasujacy" do reszty. Lekko się wyróżnia, ciężko to określić bo może nie odbiega jakoś bardzo od innych pod względem ubioru, ale gołym okiem szło zauważyć, że charakter ma zupełnie inny. Miał taki charakterystyczny wyraz twarzy i wielkie lśniące już z daleka oczy. Był on raczej wiecznie bez emocji, rzadko się uśmiechał, tylko zawsze wszystko i wszystkich obserwował. Pomimo, że sięgał prawie dwóch metrów to wyglądał na naprawdę lichego. Był szczuplejszy od reszty, nie miał tak wielkich mięśni. W porównaniu do reszty grupy był tak jakby ,,cichy". Ale wiadomo, cicha woda brzegi rwie.

- Mam Cię na oku, jakby coś się działo lub ktoś miał jakiś problem, dawaj znać. Whisky z colą poproszę. - Dodał przejeżdżając mnie wzrokiem od góry do dołu z poważną miną.

- Dobrze, zaraz przyniosę... - Nie zdążyłam nawet dokończyć, a ten już odszedł.

Podając do stołu drinka, usłyszałam jeszcze chyba z pięć razy, że mają mnie na oku. Nie ukrywam zrobiło się miło na serduchu, wydają się być naprawdę w porządku. A przy ich stole panuje miła atmosfera, no powiedzmy. I nie ukrywam nawet trochę mi to schlebia, że tacy jak oni stanowią dziś nade mną opiekę.

Dlaczego rozkochałam w sobie gangstera?Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz