Pełno tu dziwaków.

28 1 0
                                    

Drogi Pamiętniczku...
To się chyba stało. Chyba moje serce w końcu kogoś pokochało. Myślałam, że to rzecz niemożliwa, a jednak może w końcu będę choć trochę szczęśliwa? Me serce nie chciało przez lata wpuścić nikogo, czasem czułam się z tym aż wyjątkowo. Może to już czas by się przełamać i wpuścić kogoś wartego mego serca, choćby od zaraz? Może lepsza droga została mi w końcu nadana? Nie czuje już strachu. Czuje, że mogę poświecić me serce, najwyżej będę stratna o połowę, a może on odmieni w nim coś jeszcze.

Tydzień wolnego minął bardzo szybko, za szybko. Oprócz tego, że starałam się trochę pouczyć, co wcale nie było dla mnie przyjemne. To byłam w stanie to przeboleć, ponieważ prawie codziennie widziałam się z Leonem. Spędziliśmy ze sobą sporo czasu, a ja miałam wrażenie, że jego oczy pragną mnie coraz bardziej. Wiedziałam, że udawanie przed samą sobą, że nic nie czuję, już mi nie wychodzi... I nie będzie, już wystarczająco utwierdziłam się w przekonaniu, że jestem zakochana. Nie mam pojęcia co on w sobie takiego ma. Totalnie odbiega od mojego ideału. Sprawił, że nie chcę już gnić w czterech ścianach, z samotnika staje się coraz większą duszą towarzystwa, w końcu chyba odżyłam. Teraz radość sprawia mi najmniejsza rzecz. Na to czekałam tyle czasu.
Ale muszę jeszcze przez chwilę skupić moje myśli na czymś innym niż on... Już za dwa tygodnie pisze egzaminy końcowe, w końcu będę mogła żyć pełnią życia, w dosłownym tego słowa znaczeniu. Nie będę się już musiała dłużej stresować. W końcu, wolność.

Szykowałam się właśnie do pracy, byłam bardzo ciekawa wyglądu klubu po remoncie oraz czy znowu mnie coś dziś zaskoczy... No dziwne jakby nie zaskoczyło. Stojąc już pod klubem, od tyłu zaszedł mnie Bartek.

- Boże, weź mnie nie strasz człowieku. - powiedziałam przytulając go na przywitanie.

- Przecież wcale nie miałem takiego zamiaru. - Oczywiście, że miał. Zawsze śmiał się z tego jak bardzo strachliwa jestem. - Przyjaciółko moja kochana, masz może ochotę poczęstować mnie jednym papieroskiem?

- A mam jakieś inne wyjście? - wyciągnęłam z kieszeni paczkę, częstując go. - No bierz, bierz. Nie lubię sama palić, wiesz dobrze.

- Dobrze wiesz, że zawsze oddaje... Szef troszkę poszalał z tym klubem, powiem Ci. - powiedział zaciągając się papierosem.

- Nie widziałam jeszcze jak wygląda w środku, ale znając go... Pewnie poszalał.

No i Bartek miał rację. Gdy tylko weszłam do klubu, szef od razu spytał się jak nam się podoba. Nie ukrywam zmiana na lepsze, ale zrobiło się trochę mrocznie. To nie znaczy, że gorzej. Czarne ściany, na pewno wyglądają lepiej niż jakaś zgniła pistacja. W dodatku dodanie czarnej szklanej mozaiki na ścianę, dodało tego czegoś. Prawie wszędzie poprzyklejane były różowe neonowe ledy. Dawały po oczach, ale idzie się przyzwyczaić. Krzesła zostały zmienione, tak samo kanapy. Wyglądało tam teraz jakby weszło się do najdroższego klubu, co za tym idzie cena tego remontu... Nie chce myśleć ile szef na to wydał.

- Co myślisz, lepiej? - spytał szef przeglądając coś w telefonie.

- No jest zajebiście! Chyba nigdy nie widziałam lepszego wystroju w klubie. To oczywiście nie tak, że przed remontem wyglądało tu źle... Ale teraz ma taki urok.

- No, a to nie koniec. Za jakiś czas, chce znowu coś tu zmienić. Ale do tego jeszcze daleko. A teraz zabierajcie się do roboty, nie ma tak dobrze! - zaśmiał się. Trzeba przyznać, że on każdego pracownika traktuje jak najlepszego ziomka. To sprawia, że czuję się tu mega komfortowo i chcę tu pracować.

***
Dziś praca minęła mi wyjątkowo szybko. Było dużo solenizantów proszących o kolejne kolejki, oraz tych co rozkręcali cały parkiet. Śmiesznie się patrzy na tańczących ludzi po procentach. Dzisiaj to my z Bartkiem zamykaliśmy klub. Była już piąta rano i robiło się coraz jaśniej, więc cieszył mnie fakt, że będę mogła wrócić do domu pieszo.

- Dobra, zamknięte wszystko. Ja lecę bo dziś mam wiele spraw to załatwienia. Trzymaj się i uważaj na siebie jak będziesz wracać.

- Jasna sprawa, buziaki. - po tym jak się z nim pożegnałam, stałam jeszcze chwilę szukając telefonu.

Nie stałam sama, wokół kręciło się jeszcze sporo gości klubu, którzy czekali na taksówkę albo szukali nowej miejscówki na balety. Po chwili dostrzegłam jak z piskiem opon, niedaleko klubu podjeżdża czarne auto, do którego podszedł jakiś zakapturzony mężczyzna. Nagle widzę jak z auta wychodzi Nikodem. W momencie, w którym rozmawiał z tym mężczyzną, stwierdziłam, że trochę się mu przyjrzę. Gdzieś z tyłu głowy czułam, że już skądś go znam. Udawałam, że robie coś w telefonie, wlepiając się w tłum ludzi stojących obok mnie. Po dłuższej chwili, mężczyzna odwrócił się w moją stronę, wtedy już wiedziałam. Siekiera... Oj, chyba mnie zauważył. Spojrzał się na mnie z wrogim uśmiechem i wtedy juz byłam pewna, że to on maczał w tym palce i to on musiał coś dosypać Adrianowi. Nikodem stał do mnie tyłem więc raczej mnie nie widział, ale od razu po tym jak Siekiera się do mnie uśmiechnął, odwrócił się i poszedł. Nie rozumiałam o co tu chodzi. Może popadam w paranoje? Nie chciałam już tam dłużej stać. Bałam się, że jeszcze mi coś zrobi. Specjalnie przeszłam na drogą stronę ulicy, żeby Nikodem do mnie nie zagadał. Nie żebym się jakoś mega bała, ale po ostaniej akcji... No fakt, trochę się bałam. Gdy myślałam, że juz nic mi nie grozi będąc prawie pod domem. Usłyszałam męski głos, w dodatku znajomy...

- Nie wiem czy powinnaś wracać pieszo do domu, mnóstwo tu dziwaków się kręci. - No, a myślałam, że już się na niego nie natknę.

- Wiesz co? Myśle, że pracując w takiej branży to juz żadne dziwaki nie są mi straszne. - powiedziałam bardzo pewnym siebie tonem, patrząc mu w oczy.

- Mhm, tak samo jak nie jest ci straszne robienie krzywdy swoim stałym klientom? - powiedział nieco bardziej agresywnie niż ja. Patrzył na mnie z góry, ledwo co mu sięgałam do jego łokcia... - Myślisz, że te twoje piękne oczka są w stanie ukryć to co zrobiłaś?

- Tak samo jak Tobie robienie krzywdy kobietom, co? - wiedziałam jak bardzo narażę się swoim niewyparzonym językiem, ale nie zamierzałam się hamować. - Jeżeli myślisz, że będę się Ciebie bać, bo pokazałeś jaki jesteś super wykręcając mi rękę, to się grubo mylisz. Może jakbyś się przyjrzał trochę swojemu koleżce, to byś zauważył, że to on jest tutaj jedynym dziwakiem. Zejdź ze mnie kurwa.

- O kim ty teraz do mnie mówisz?

- No, a z kim przed chwilą rozmawiałeś? Jak mu tam było. Hmm, no nie wiem może Siekiera? - mój ton głosu stawał się coraz bardziej agresywny.

- Co sugerujesz? - spuścił z tonu, co trochę mnie zdziwiło. - Chcesz mi może powiedzieć, że on za tym stoi? - Parsknął śmiechem. A ja zamilkłam na chwilę, nagle cała pewność siebie zniknęła. A on to zauważył.

- Nie, ale wiem tyle, że to nie ja. - nie miałam ochoty wchodzić już z nim w żadną dyskusję. - Wybacz mi bardzo, ale jestem zmęczona po pracy. Także pozwól, że pójdę do domu. - Uśmiechnęłam się złowrogo i poszłam. On również chyba skończył i zniknął wchodząc w inną uliczkę.

Leżąc już w łóżku po ciepłej kompieli, dostałam wiadomość od Leona, uśmiech momentalnie pojawił się na mojej twarzy.

Od Leon: Może nie jestem tak dobrym kucharzem jak ty, ale jeżeli miałabyś ochotę wpaść dziś do mnie na obiad, byłoby mi niezmiernie miło. Specjalnie wziąłem dzień wolny:)

Od Lilka: Mmm, mam to odczytać jako randkę?

Od Leon: Tak. Zapomniałem, że umiesz czytać w myślach. To jak? O szesnastej, u mnie?

Od Lilka: Z chęcią, ale się postaraj. Bo mi ciężko dorównać w gotowaniu;) A teraz wybacz, ale idę spać, bo w porównaniu do Ciebie ja dopiero weszłam do domu. Dobranoc.

Dlaczego rozkochałam w sobie gangstera?Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz