(24.09)
Raeken ocknął się, gdy słońce już świeciło. Głowa bolała go i czuł ogarniające go zmęczenie. Nie miał ochoty się podnosić. Nie miał nawet ochoty na bycie przytomnym, bo to oznaczało, że wspomnienia z nocy powrócą i nie będzie mógł dużej ignorować rzeczywistości. Wiedział, iż musiał sobie wszystko przemyśleć przed rozmową z Liamem, jaką tak właściwie sam zaproponował. Nie sprawiało to jednak, że nie miał ochoty wymiotować na samą myśl o całej tej sprawie.
Powolnie podniósł się, czując rwanie mięśni w nogach. Nie był pewny, czy tak jak wczoraj, nie będzie wstanie normalnie chodzić. Podejrzewał, że tak. Nie spieszył się więc z wstawaniem z kanapy. Gdy usiadł w miarę prosto, odchylił głowę w tył. Poczuł ulgę w całym kręgosłupie na rozciągnięcie się, nawet jeśli usłyszał charakterystyczny, nieprzyjemny dźwięk strzelania kości. Stęknął i położył głowę na oparciu.
Wydarzenia z wczoraj ponownie zaczęły do niego powolnie docierać, tym razem niezmącone adrenaliną. Teraz widział, że naprawdę głupim pomysłem było niepatrzenie na mapę, puki mógł. Być może wtedy nic by się nie stało, ale rzeczywistość była inna. Usłyszał wczoraj głosy, spanikował i zgubił się, przez co w lesie został dłużej niż zamierzał i trafił na wilka. Mógł posłuchać Liama. Właśnie, Liam. Chłopak był bardzo przeciw udaniem się do lasu. Wymigał się z pójścia razem z Theo i był bardzo niezadowolony na myśl, że Raeken miał tam iść sam. Czy możliwym było, aby Dunbar wiedział, co się wydarzy? Młodszy wspominał coś o przewidywaniu przyszłości przez Theo, może on sam taką zdolność posiadał? Nie, Liam jest wilkołakiem...O ja pierdole, Liam jest wilkołakiem. Dopiero teraz porządnie to do niego dotarło. Wczoraj była pełnia, a Theo, jak idiota nawet się nad tym dwa razy nie zastanowił i poszedł do lasu. Naprawdę czasem był głupi. Liam mógł nie chcieć z nim iść, bo wiedział, że się przemieni. Praktycznie każda historia o wilkołakach miała wątek o pełni. Wilkołaki przechodziły wtedy przemianę, nie panowały nad sobą. Chociaż Liam wydawał się mieć dobrą kontrolę nad swoim zachowaniem. Jedynie wygląd się zmienił. Wrócił wspomnieniami do tego. Te żółte oczy najbardziej zapadły mu w pamięć. Wyglądały na nienależące do człowieka. Ich kształt nawet trochę się zmienił i wyglądały bardziej jak wilka. Zdecydowanie był bardziej owłosiony niż na co dzień. Zarosły głównie jego ręce i policzki, z tego co mógł zauważyć, ale na karku i podbródku też pojawiły się włosy. Albo sierść. Dziwnie było myśleć, że Liam nagle zarósł sierścią. Kły i pazury młodszego wystraszyły Theo najbardziej, gdy pierwszy raz go takiego zobaczył. Było to głównie przez to, że kilka sekund wcześniej widział podobne, próbujące go zabić.
Raekena zastanowił się nad tym jak Dunbar go bronił. Ryk, jaki z siebie wydał zaraz przed pojawieniem się, nie brzmiał w żaden sposób naturalnie. Pamiętał jednak, co przeczytał o Skinwalker. Byli oni tylko zwierzęco podobnymi stworzeniami. "Zdeformowane formy", tak Theo widział czemu tak to nazwano. Rysunek z książki bardzo przypominał realia. Liam zachowywał się przez dłuższy czas jak wilk; warczał, krążył za większym wilkołakiem, nie dopuszczając go do ataku. Cholera, Liam wczoraj uratował mu życie a on kazał mu wypierdalać. Mógł chociaż podziękować.
Przynajmniej, dzięki tej sytuacji, miał pewność, że jego teoria o wilkołaku została potwierdzona. Teraz będzie musiał stawić temu czoła, co mu się nijak podobało. Sam wplątał się w tą sytuację. Gdyby zignorował swoje koszmary i nie słuchał tego dziwnego przeczucia, żyłby spokojnie dalej, słysząc o postępach policji w wiadomościach. Nie, w jakiś sposób i tak znalazłby się w centrum wydarzeń.
Spróbował się podnieść i skrzywił się na piekący ból w łydce. Nie mógł stanąć na tą nogę, więc ciężar ciała przeniósł na prawą i pokuśtykał do kuchni. Szybko znalazł leki przeciwbólowe. Zastanawiało go, czy gdzieś w mieszkaniu ma maść rozgrzewającą, ponieważ takowa przydałaby się teraz. Najpierw jednak, wolał zająć się szykowaniem śniadania. Ostatni raz jadł wczoraj, zaraz po szkole. Przyszykował miskę z mlekiem i po podgrzaniu, dosypał tam płatki, jakie znalazł w szafce. O mało nie wylał wszystkiego na ziemię, idąc do kanapy, przez jego naciągnięty mięsień. Noga bolała go tylko bardziej.
Gdy wreszcie usiadł i zaczął jeść, postanowił, że nigdzie więcej się nie rusza. Włączył telewizor, co raz rzadziej używany przez niego. Podczas pierwszej części wakacji, poza oglądaniem seriali i czytaniem, nie miał dużo roboty, więc urządzenie grało non stop. Potem pojawił się Snow. Wilk zniknął równie szybko, co się pojawił i po tym Raeken nie miał czasu ani ochoty na oglądanie. Plusem były mniejsze rachunki. Przynajmniej tak podejrzewał.
Na pierwszym kanale, jaki się odpalił, leciał program informacyjny. Prezenterka mówiła coś o nowych ustawach, które nie miały dużego znaczenia. Theo, więc przełączył, ale skupiał się bardziej na jedzeniu niż na tym co leciało na ekranie. Zachłysnął się, gdy jego wzrok powędrował na widoczną w rogu ekranu godzinę piętnastą czterdzieści osiem. Był nieprzytomny przez prawie czternaście godzin. Lekcję w szkole już się skończyły, co oznaczało, że Liam zapewne czekał na ich rozmowę. Zakładając, że młodszy poszedł do szkoły.
Theo nie miał ochoty na rozmawianie z kimkolwiek na temat tego, co stało się wczoraj. Zwyczajnie bał się, bo część jego dotychczasowego światopoglądu posypała się i nie da rady tego odbudować.
Zaczął rozglądać się za telefonem. Na kanapie i stoliku go nie znalazł. Zauważył urządzenie na szafce przy drzwiach tam, gdzie zostawił go wczoraj Liam. Stęknął głośno, na myśl o wstawaniu. Miał nadzieję, że żaden z sąsiadów nie zainteresuje się jego wzdychaniem, jeśli je słychać.
Udało mu się dokuśtykać do szafki, złapać telefon i natychmiast wrócił na kanapę. Theo zdziwił się, że światło latarki nie paliło się. Dunbar musiał ją wyłączyć, kiedy nie patrzył. Telefonu nie udało mu się włączyć i wszystko było jasne. Latarka paląca się całą noc, musiała wyczerpać baterię. Co oznaczało, że znów musiał wstać. Chciał powiedzieć, że to jebie. Że to najwidoczniej znak, iż ma nie dzwonić do młodszego. Poczucie winy, na samą myśl o tym sprawiła, że jednak wstał.
Wylądował na łóżku z dudnięciem i ręką sięgnął do kontaktu, do którego podłączona była ładowarka. Musiał trochę poczekać, zanim mógł włączyć telefon. Zawahał się nim wybrał numer. Na odpowiedź Liama nie musiał czekać długo.
- Halo?! - podniesiony ton młodszego i wyraźne podekscytowanie, wzbudziło tylko większe wyrzuty u Theo. Pewnie czekał na jakąś wiadomość.
Teraz, kiedy wreszcie miał okazję podziękować młodszemu, zaprosić go do siebie i porozmawiać jak normalni ludzie, nie potrafił wymusić z siebie ani słowa. W głowie miał zupełną pustkę.
- Theo?
Dalej mu nie odpowiadał. Zastygł kompletnie, wstrzymując oddech.
- H-hej - wydukał i musiał odkaszlnąć, bo głos mu zadrżał - Wpadniesz do mnie?
Według Theo zabrzmiało to głupio. Po drugiej stronie telefonu panowała cisza, co nie poprawiało jego odczuć. Zastanawiało go, czemu nagle nie może wysłowić się jak normalny człowiek. Liam uratował mu życie, ryzykując swoim a on, jak ostatni kretyn, każe mu wypierdalać z swojego mieszkania i dzwoni na następny dzień, mówiąc "Wpadniesz do mnie". Theo zastanawiało jakim cudem przedrzeźniał swój własny głos w swoich myślach.
- Jasne. Teraz?
- Najlepiej by było. Jeśli masz czas oczywiście. Znaczy - urwał na złapanie oddechu. - Jeśli ty też chcesz. Wiesz, wczoraj trochę się podziało i nie wiem. Nie powinienem był. Właściwie to chciałem. Znaczy może ty... Kurwa nie wiem.
Po drugiej stronie telefonu usłyszał cichy chichot młodszego, co sprawiło, że w klatce Theo, przy sercu, coś się rozgrzało. Po części czuł też zażenowanie swoim zachowaniem, bo co to do kurwy miało być? Nigdy wcześniej nie miał takiego problemu z wysłowieniem się.
- Będę za parę minut - odpowiedział mu Liam, wyciągając Raekena z zamyślenia.
- Okay, jasne. Świetnie - rozłączył się zanim zdążył powiedzieć coś jeszcze.
Jego głowa natychmiast wylądowała na łóżku i krzyknął w pościel. Telefon odłożył na szafkę nocną, pozwalając urządzeniu się naładować. Dopiero wtedy zauważył ziemię i zaschniętą krew na swoich dłoniach. Przypomniał sobie, że przecież nie umył się po powrocie ani się nie przebrał. Usiadł na łóżku, oglądając samego siebie. Wyglądał, jakby został przysypany ziemią. Jakim cudem wcześniej nie zwrócił na to uwagi? Teraz czuł, jak zaschnięte błoto przyklejone jest do jego skóry, sprawiając dyskomfort. Musiał się wykąpać zanim Dunbar tu przyjdzie. Nie przyjmie młodszego, wyglądając jak bezdomny.
Kulejąc, dotarł do łazienki i zaczął ściągać ubranie. Przez bród materiał przykleił się do niego i małych ran, spowodowanych upadkiem w lesie. Wszedł pod gorący strumień prysznica. Każde, najmniejsze zadrapanie szczypało cholernie. Zacisnął zęby i zaczął się myć. Długo w łazience nie siedział, bo chciał zdążyć ubrać się przed przyjściem Liama. Zdążył założyć spodnie, gdy rozległo się pukanie do drzwi.
- Proszę - wykrzyknął, nawet się nie zastanawiając. Jedyną osobą, która mogła teraz przyjść, był Liam.
Wychylił głowę z sypialni, po usłyszeniu trzaśnięcia. Blondyn stał w jego salonie i wytrzeszczył oczy na nagie ramiona starszego, które również wystawały zza framugi. Raeken od razu pomyślał, iż młodszy skupił uwagę na bliznach, jakie pozostały po poprzednich ranach oraz świeże zadrapania i małe siniaki. Theo wrócił do sypialni. Założył czarną, obcisłą koszulkę, trochę żałując, że nie zwrócił uwagi na to, jak będzie ona przylegała do jego ran.
Wyszedł do salonu. Liam dalej stał zakłopotany przy drzwiach. Raeken też nie wiedział co zrobić ani powiedzieć. Było dość niezręcznie. Musiał zastanowić się, od czego zacząć. Zapytać o wszystko, co go męczyło? Opowiedzieć, jak trafił na wilkołaka, jakby nic między nimi się nie zmieniło. Bo tak naprawdę czy coś się zmieniło? Theo nie był pewien. Tak, był w szoku, że Liam to wilkołak, ale czy przez to czuł coś innego do chłopaka niż wcześniej? Może powinien przeprosić? Wytłumaczyć wczorajsze chamstwo.
- Wczoraj się zgubiłem - Wybrał drugą opcję. Chciał okazać blondynowi, iż nie jest zły za ukrycie tak ważnego faktu - Miałeś rację, nie powinienem iść sam.
Przyznawanie się do błędów zazwyczaj nie wychodziło mu. Nie mógł przepuścić przez gardło takich zdań. Przy Liamie jednak jakimś cudem było to prostsze. Jak nieukrywanie swoich blizn na twarzy. Czy ogólnie, bycie sobą.
- Mówiłem - odpowiedział mu cicho Dunbar, na co starszy się zaśmiał.
Ruszył się w stronę kanapy, gdzie usiadł. Noga dalej nakurwaiała go na tyle, aby sprawiać dyskomfort, nawet podczas nie używania jej. Poklepał miejsce obok siebie, w miejscu, gdzie zazwyczaj wylegiwał się Snow zanim zniknął. Blondyn nie protestował i posłusznie dosiadł się na małą kanapę.
- Jak wreszcie znalazłem drogę, pojawił się ten drugi wilkołak - Kontynuował. Pojawiło się w tym zdaniu coś, co obojgiem z nich trochę wstrząsnęło. Przyznano na głos czym jest Liam - Totalnie mnie zmroziło. Myślałem, że mnie tam rozszarpie, bo nie mogłem się ruszyć. Przez chwilę myślałem...Przez chwilę znów widziałem, jak atakuje moją siostrę.
Poczuł na sobie wzrok młodszego. Chyba pierwszy raz wspomniał o swojej siostrze i wypadku sprzed lat przy Liamie.
- Zadrapał mnie wtedy - pomachał ręką w okolicy blizn i ślepego oka - Tara kazała mi uciekać. Chyba tylko dlatego się wczoraj ruszyłem. Bo myślałem, że znów tam jestem. Wtedy też - zaciął się znowu, nie mogąc zebrać myśli - Nie pamiętałem jak dokładnie zrobił mi te blizny, wiesz?
Na ustach Raekena pojawił się uśmiech, ale był to ten smutny, który miał zakryć przytłaczające go emocje. Liam przysunął się bliżej. Chciał pokazać, że jest tu dla niego, że Theo może na niego liczyć, bo on zawsze go wysłucha. Nie ważne, ile musiałby siedzieć w ciszy, czy znosić nieskładne wypowiedzi. Theo dalej tylko wpatrywał się przed siebie. Nie spojrzał na młodszego chłopaka ani razu, odkąd usiadł obok. Ale Liam patrzył i zauważył jak dolna warga Theo zatrzęsła się.
- Przepraszam, po prostu - przetarł twarz dłońmi - Mówienie o tym jest dla mnie ciężkie. Żałoba w ciekawy i bolesny sposób zabiera część życia.
- Wiem - Liam nie powiedział nic więcej. Nie musiał i nie chciał. Tu nie był ważny on, tylko Theo, którego tak cholernie nie chciał stracić.
- Przepraszam za wczoraj - głos miał cichy i drżący.
- Nie, T - Liam wreszcie zrobił to, na co miał ochotę od dłuższego czasu. Objął Raekena, chowając twarz w dalej mokrych włosach - Nie musisz przepraszać.
- Właśnie, że tak. Wywaliłem cię - głos tylko bardziej mu się łamał. Łzy zaczęły zbierać się w oczach a emocje wreszcie były widoczne - Nie powinienem. Przepraszam.
- Nie przepraszaj - powtórzył się młodszy.
Liam poczuł jak kilka łez spłynęło po policzkach i skapały na jego koszulkę. Delikatnie głaskał włosy Theo, chcąc dać mu jakiś komfort. Chwilę zajęło, zanim Raeken wrócił do swojego codziennego siebie. Odsunął się trochę, ale pozwolił, aby Liam trzymał ręce na jego ramieniu.
- Więc jesteś psem? - zapytał z tym swoim cwanym uśmiechem i Dunbar przewrócił oczami.
- Wilkołakiem - poprawił go. Zdjął jedną dłoń z ramienia, ale położył w to miejsce swoją głowę. Theo na chwilę zamarł. Nie spodziewał się tego ruchu.
- Przepraszam, że ci nie powiedziałem - zaczął, jednak wtrącił się Raeken.
- Nie, przestań. Nie musiałeś mi tego mówić. Znamy się miesiąc. Rozumiem, że chciałeś zachować to dla siebie.
- Ufam ci - przyznał i Theo znów poczuł to ciepło przy sercu.
- Ja tobie też szczeniaku.
Znów zapanowała cisza, jednak ta przyjemna. Mogliby tak siedzieć przez wieczność. Blisko siebie, wiedząc, iż mogą na sobie polegać.
- O co chodziło z tymi Skinwalker? - Przypomniał sobie Raeken. Skoro Liam był wilkołakiem, to pewnie wiedział, że w lesie zabija jeden z jego gatunku. Skąd więc pojawił się wtedy temat innego stworzenia? Chciał odwrócić uwagę Theo od wilkołaków?
- Gdy zajęliśmy się sprawą lasu, miałem trzech podejrzanych - blondyn podniósł dłoń i pokazywał po kolei palce, gdy mówił - Pierwszym był wendigo. To zmiennokształtne, jak wilkołaki, ale nie wszystkożerne jak my, tylko kanibale. Nie potrafią poradz-
- Poradzić sobie z głodem, więc muszą polować - dokończył za niego zielonooki, czując wzrok blondyna na sobie - Coś tam kiedyś czytałem - wyjaśnił.
- Ale ofiary nie były zjadane. Przynajmniej z tego co mówili. Wendigo nie marnują niczego. Szybciej zostałyby złapane niż zostawiły coś na ich ofierze, co nie jest kośćmi. Więc odpadły. Wtedy pomyślałem o kanimie.
- Czym?
- To zmiennokształtna jaszczurka. Ma łuski, ogon - Theo skinął głową na znak zrozumienia - Problem w tym, że kanima do mordowania używa jadu. Produkuje go na całej skórze i pazurach. Paraliżuje ofiarę i wtedy ją zabija. Na nikim nie znaleziono śladu po truciźnie. To właściwie dobrze. Kanima ma pana, który nią steruje. Musielibyśmy szukać dwóch osób. Kiedy wykluczyłem tą dwójkę, został wilkołak. Poszukałem jednak trochę w książkach taty i znalazłem to o Skinwalkerach. Nigdy wcześniej o nich nie słyszałem, dlatego wolałem ci powiedzieć. Chociaż, teraz wydaje mi się, że Skinwalker to tylko inna nazwa na zmiennokształtnego.
- Wracamy więc do wersji wilkołaka - podsumował starszy.
- Tak, teraz jestem pewny, że to wilk. Zapach wszystko wczoraj potwierdził.
- Zapach? - Theo podniósł głowę, aby spojrzeć na Liama. Rozumiał, iż blondyn był wilkołakiem, ale zastanawiało go, co dokładnie ma po wilkach.
- Tak. Mam węch i słuch jak psowate. Czasem to wkurwia, ale jak jesteśmy blisko innego z naszego gatunku, możemy to wyczuć - wyjaśnił ogólnikowo. Theo musi zapamiętać, żeby wypytać później o wszystko.
- Właśnie - przypomniał sobie o co jeszcze chciał zapytać - Jak mnie wczoraj znalazłeś. Miało cię nie być w lesie - Po chwili zastanowienia dodał szybko - Nie, że narzekam.
Młodszy wyraźnie się zaczerwienił, ku zdziwieniu Raekena. Nie wydawało mu się, aby był to wyjątkowo zawstydzający temat. Miał nadzieję, że zaraz się dowie.
- Była pełnia - wymamrotał i Theo ledwie go usłyszał.
- Liam, ja nie mam nadludzkiego słuchu - zażartował.
- Nie kontrolowałem się. Uciekłem z domu.
Czyli to tym był zażenowany. Stracił nad sobą kontrolę przez pełnię, jak w każdym kliszowym filmie o wilkołakach. Zastanawiało go tylko, jakim cudem nie zaatakował jego. Przecież jeśli ta wilcza część całkowicie przejęła stery, to chyba powinien w stosunku do Theo zachowywać się jak drugi wilkołak. Może Liam w stosunku do ludzi miał jakiś wyjątek?
- Nie panujesz nad sobą? - zapytał, mając nadzieję, iż Liam domyśli się o co konkretnie pyta.
- Nie - potwierdził - Muszę używać kajdanek.
- Całkiem fajny fetysz - posłał mu uśmiech. Zobaczył jak Dunbar przewraca oczami, ale też delikatnie i krótko się uśmiecha.
- Rozerwałem je. Ojciec nawet nie wiedział, kiedy a ja już zapierdalałem po lesie.
To sprawiło, że uśmiech zniknął mu z twarzy. Rozerwał kajdanki? Raeken wyobraził sobie jakiej siły musiał wtedy użyć i aż przeszły go dreszcze.
- Twoi rodzice wiedzą? - zauważył, iż Liam wspomniał o ojcu. Może mężczyzna mu pomagał przy przemianach?
- Tak, tata też jest...Taki i Scott - wyjaśnił - Oni nad sobą panują, ja staram się, ale nie wychodzi. Po części przez IED.
Zaburzenie młodszego na pewno miało wpływa na takie przemiany. Skoro wilkołakom ciężej panować nad sobą podczas pełni, to Theo nie wyobrażał sobie robienie tego z wybuchami agresji, która, z tego co kiedyś słyszał w jakimś filmie, powodowała przemianę.
- Rodzinka wilkołaków - wyszeptał bardziej do siebie niż Liama. Przynajmniej wiedział, iż młodszy nie był w tym sam.
- Ta, tata i mama pochodzili z takiej rodziny, więc ja też się urodziłem jako wilkołak. Potem mama - zaciął się na chwilę tkwiąc w swojej głowie - Trochę zajęło tacie, aby pozbierać się po tym, co się z nią stało. Mi też. Ale pojawiła się Melissa i było lepiej. Przynajmniej do czasu aż Scotta ugryzło coś w lesie i też się przemienił. Mieli wtedy na głowie dwa nastoletnie wilkołaki.
Cała ta historia sprawiła, że Theo ucichł na kilka następnych minut. No tak, zapomniał, że Scott i Liam są przybranym rodzeństwem. Ciekawiło go, co stało się z biologiczną matką Dunbara, ale wolał nie pytać. Nie teraz, kiedy pierwsze w kolejce były inne tematy. Wychodziło na to, iż wilkołakiem można było się urodzić. Wcześniej nawet nie brał tego pod uwagę. Myślał o tym bardziej jak o przekleństwie. Czymś co spotyka cię niespodziewanie. Teraz miał wyrzuty sumienia. Ile razy mówił przy Liamie o wilkołakach w zły sposób? Jako coś okropnego, czego nikt nie chce spotkać. Jako "to coś".
- Wczoraj zareagowałem ostrzej, bo go usłyszałem. Jak zawył - Odezwał się nagle młodszy.
Theo pamiętał ten dźwięk. Nie nazwałby tego wyciem, bardziej rykiem. Wilkołak brzmiał jak bestia z horroru o potworach, goniących ludzi przez las. Zabawne jak bardzo dobrze odnosiło się to do ostatnich wydarzeń. Całe jego życie zaczęło być jak jakiś film czy książka wymyślona przez znudzonego nastolatka.
- Chciałem sprawdzić co inny wilkołak robi na nasz- urwał i szybko się poprawił - moim terytorium. Wtedy zobaczyłem ciebie na ziemi i jedyne czego chciałem to zabić tego drugiego.
Theo nie koniecznie mógł to sobie wyobrazić. Dlaczego niby widok jak inny z gatunku Liama na niego poluje, miało sprawić, że młodszy tak zareagował. Przecież dla wilków było naturalne polowanie na słabsze zwierzę.
- Mówiłeś, że straciłeś kontrolę - wrócił do tematu, jaki męczył go wcześniej - Ale nie zaatakowałeś mnie.
Liam długo milczał, jednak Raeken nie poganiał go. Jeśli młodszy potrzebuje czasu, da mu go.
- Przy tobie jest prościej. Nie wiem czemu, ale ta wilcza strona jest spokojna, jak mam cię obok - przyznał niepewnie, obawiając się reakcji starszego.
Theo nie wiedział jak na to zareagować. Zrobiło mu się... miło? Było to dobre uczucie, wiedzieć, że działa na kogoś w taki sposób. Sam uważał, iż raczej powoduje tylko większe wnerwienie u innych.
- Czyli mnie lubisz - uśmiechnął się cwanie, widząc jak Liam natychmiast się rumieni. Młodszy nic nie odpowiedział, wydawał się znów utknąć w myślach.
- Theo - zaczął w sposób, jaki nie spodobał się Raeken'owi. Serce mu stanęło
- O kurwa jest jeszcze coś - zrozumiał. Bał się czego jeszcze się dowie.
- Ta.
Liam wstał i znalazł się przed Theo. Chwilę zastanawiał się co zrobić i naglę zaczął zdejmować koszulkę. Raeken wytrzeszczył oczy. Co się właśnie dzieje?
- Ymm Liam, nie że jesteś nieatrakcyjny, czy coś, ale nie mam ochoty na striptiz - zaśmiał się. Liam, zaczerwieniony, posłał mu mordercze spojrzenie.
- Po prostu patrz - burknął i zajął się paskiem od spodni.
Cała ta sytuacja była niezręczna dla obu z nich. Theo jednak postanowił posłuchać młodszego. Miał okazję go trochę pooglądać. Blondyn był umięśniony o wiele bardziej niż było widać. Theo zastanawiało czy miało to z wiązek z wilkołactwem. Młodszy był też dość zarośnięty. Cały tors i brzuch był w włosach. Raeken uznał całość za atrakcyjne, ale wolał nie myśleć w taki sposób o Liamie. Byli przyjaciółmi.
Liam został w samych bokserkach i Theo starał się nie patrzeć w to miejsce. Czekał aż zobaczy to, co miał zobaczyć, mimo iż nie miał pojęcia o co w tym wszystkim chodzi.
Oczy młodszego nagle zaświeciły na złoto. Theo trochę wystraszył się takiej zmiany, ale został w miejscu. Po pomieszczeniu rozszedł się dźwięk podobny do łamanej kości i bark Liama podskoczył w górę. Skóra na ramionach i plecach napięła się, jakby coś nagle urosło pod spodem. Znowu dźwięk łamania kości i Dunbar padł na kolana. Sapał głośno oraz zaciskał usta, aby nie wydawać z siebie dźwięków. Theo chciał coś zrobić. Jakoś to przerwać, bo Liama widocznie to bolało. Nagle kręgosłup, widoczny pod napiętą skórą, poruszył się i wygiął, jeszcze bardziej naciągając skórę. Ręce i nogi zachowywały się w podobny sposób. Kości pękały i przestawiały się w inne miejsca, dając przerażający widok. Liam nie wytrzymał i wydał z siebie skowyt. Chwilę potem zawarczał jak wczoraj w lesie. Skóra strzeliła od nacisku z wewnątrz. Krew jednak nie rozlała się. Na całym ciele Liama wyrastało futro. Zamiast paznokci miał już pazury. Jedną dłonią sięgnął do swojego torsu i zrobił cięcia. Spod nich też wyszło futro. Skóra zaczęła odpadać jak coś, co nigdy nie miało się znaleźć na jego ciele. Cała sylwetka urosła, unosząc się nad podłogą na wykrzywionych kończynach. Zarysował panele pazurami. Przemiana zaczęła się kończyć. Oczy wróciły do poprzedniego koloru i oddech chłopaka wilka spowolnił.
Wreszcie zrozumiał o co chodziło. Zrozumiał to dziwne zachowanie młodszego na początku ich znajomości. To jak blondyn za nim łaził i zależało mu na uwadze Theo bardziej niż powinno. "Pomyliłem cię z kimś". Dobre kurwa sobie.
- To byłeś ty - powiedział z szokiem - To cały ten czas byłeś ty?! - krzyknął i podniósł się z kanapy, mimo bolącej nogi.
Wilk skulił się na podniesiony ton. Czyli to również przed nim ukrywał. Theo nie był zły za sprawę z wilkołactwem, rozumiał czemu nic nie powiedział, ale teraz? Teraz poczuł się jakby kogoś stracił. Był też zły na siebie. Jak mógł wcześniej tego nie zauważyć. Przecież było tyle oczywistych znaków. Liam, a raczej Snow, niepewnie zaczął się zbliżać.
- Ja pierdole, no jasne, że to byłeś ty - wymamrotał do siebie i przeczesał włosy.
Podskoczył, gdy wilk trącił głową jego brzuch. Zapomniał już jak wielki był. A jeszcze niedawno zastanawiał się, gdzie podział się Snow. Miał go zaraz przy sobie, tylko w innej formie. Teraz wydawało się logiczne, że jeśli spędzał dużo czasu z Liamem, rzadziej widział Snow.
Wilk zapiszczał znów trącając jego brzuch. Duże, niebieskie oczy wpatrywały się w niego. Dalej czuł jakiś ścisk w żołądku na myśl, jak wygłupił się, nie zauważając, iż Liam i Snow to ta sama osoba. Nie potrafił jednak długo złościć się na młodszego. Położył więc jedną dłoń na głowie wilkołaka i pogłaskał delikatnie. Długi ogon zamachał, prawie zrzucając pilot od telewizora ze stołu.
Wrócił pamięcią do nocy, w której się pierwszy raz spotkali. Była pełnia, prawda? Może wtedy też Liam stracił panowanie i pod postacią wilka wpadł w pułapkę? Bardzo możliwe. Theo usiadł ponownie, nie odwracając wzroku od wilkołaka.
Nagle znów Liam zatrząsnął się i wrócił dźwięk przemieszczających się kości. Wilk zapiszczał. Odskoczył od starszego chłopaka, zaczynając zmieniać się z powrotem. Zajęło to krócej niż wcześniej. Liam chwilę nie ruszał się, skulony na ziemi. Był teraz całkiem nagi. Theo zrozumiał, dlaczego wcześniej się zdjął koszulkę i spodnie.
- Przepraszam, że ci nie powiedziałem - Liam zaczął się ubierać, unikając wzroku starszego - Nie mogłem.
- Udawałeś, że się nie znamy - odpowiedział mu z wyrzutem.
- Wiem, chciałem ci wszystko wyjaśnić już pierwszego dnia, gdy zobaczyłem cię w szkole, ale nie mogłem. Naprawdę nie mogłem - głos mu się trochę złamał i Theo zrobiło się przykro, tym razem z innego powodu. Nie chciał go zasmucać, nawet jeśli poczuł się zraniony.
- Jak ty w ogóle się tak wtedy zraniłeś, co? - Theo zapytał, gdy młodszy wreszcie był ubrany i mógł ponownie na niego spojrzeć.
- Przemieniłem się i wpadłem w pułapkę. Nie mogłem wyciągnąć łap z drutu ani się przemienić, bo rozerwałoby mi ręce.
- Więc udawałeś psa - dopiero teraz zaczęło do Theo docierać, że przez swoje zachowanie, gdy razem mieszkali, nieźle się wygłupił.
- Wilka - poprawił go. Znowu - Poza tym, nie sądziłem, że mnie do siebie zabierzesz.
Raeken jeszcze raz wrócił wspomnieniami do ich pierwszego spotkania i późniejszego wspólnego zamieszkania. Dziwne zachowanie Snow. To jak inteligentne wydawało się zwierzę. Plus te dziwne wydarzenia u niego w mieszkaniu w tym czasie; włączanie i wyłączanie się światła, telewizora.
- Czekaj kurwa, to byłeś ty! - krzyknął i przestraszył Liama - Ten telewizor i światła. To byłeś ty.
- Nudziło mi się w dzień a czasem zapomniałeś mi coś włączyć - wyjaśnił, starając się jakoś usprawiedliwić - I gdyby nie ja, zapłaciłbyś o wiele więcej za prąd. Ciągle zostawiasz zapalone światło w łazience. Nawet teraz.
Theo odwrócił się i rzeczywiście, w łazience paliły się żarówki. Szybko podszedł do pstryczka i kliknął. Zamknął drzwi od łazienki i wrócił do Liama.
- Myślałem, że mam duchy w domu - przeczesał ręką włosy i uśmiechnął się, słysząc śmiech Dunbara.
Starszy chłopak zastanowił się chwilę. Jeśli Snow to Liam, to tak właściwie czemu pozwolił się tak traktować. Rany na łapach zniknęły po kilku dniach. Nie było potrzeby, aby siedział z nim aż miesiąc.
- Dlaczego zostałeś? Mogłeś przecież wyjść w każdej chwili, kiedy mnie nie było.
Liam stał w ciszy. Odwrócił wzrok od Raekena i zaczął bawić się swoimi palcami. Chciał coś powiedzieć, ale zmienił zdanie i przygryzł wargę. Theo przez dłuższy czas wpatrywał się w usta młodszego. To w jaki sposób je gryzł, budziło coś w Raekenie. Nie do końca wiedział co.
- Chciałem - przyznał - ale zmieniłem zdanie. Ja - blondyn zmarszczył brwi, nie wiedząc co powiedzieć - Wydawałeś się samotny.
Spojrzał wreszcie na starszego z czymś w oczach, co wywoływało przyjemne uczucie przy sercu Theo. Został dla niego. Bo nie chciał, aby Theo znów był sam.
- Co gdybym nigdy cię nie wypuścił? Do końca życia udawałbyś psa? - zapytał o to ironicznie. Wiedział, iż taka sytuacja raczej nie miałaby miejsca.
- Życie z tobą nie było takie złe - Liam uśmiechnął się szeroko. Nie poprawił już określenia go jako psa - Tylko siedziałem na kanapie i jadłem.
- Jak tak na to spojrzeć, to sam bym chciał.
Oboje zaśmiali się, czując jak napięta atmosfera mija. Chyba uda im się jakoś to naprawić. Całą ich relacje.
- Zostaniesz na trochę? - Theo postanowił, iż ich poważna rozmowa się zakończyła. Chciał teraz spędzić trochę czasu z Liamem, niekoniecznie skupiając się na wilkołakach i morderstwach. Miał już potwierdzenie, że młodszy spędza z nim czas, nie tylko z powodu rozrywki, jaką sobie zapewniali tą sprawą lasu.
- Z chęcią się jeszcze z tobą pomęczę.
Usiedli obok siebie na kanapie. Theo przełączył cokolwiek leciało w telewizorze na serial jaki ostatnio oglądał. Był już na drugim sezonie, więc pokrótce wyjaśnił wszystko Liamowi, aby coś ogarnął. Za oknem już się ściemniało. Theo trochę żałował, że był nieprzytomny przez większość dnia i nie miał więcej czasu na samotne przemyślenie całej sytuacji. Chociaż, czy to naprawdę wyszło mu na złe? Zapewne z tym dodatkowym czasem zacząłby myśleć o tym za dużo, co nie przyniosłoby mu wiele. Znał siebie i wiedział, że jeśli zostawi się go samego z jakimś problemem, to tylko rozjebałby sobie humor i tym samym dzień. Zdecydowanie lepsze było siedzenie z Liamem, skupiając całą uwagę na serialu i pytaniach młodszego co do bohaterów i fabuły.
Około dziewiętnastej, oboje stwierdzili, iż czas coś zjeść. Raeken nie miał wiele, jako że jego plany o pójściu na zakupy, poszły się jebać z uszkodzoną nogą. Trochę głupio było mu zrobić zwykłe kanapki czy płatki na mleku. Wymyślił, że zrobi ryż z jajkiem. Najpierw ugotował ryż, w między czasie również szykując jajko z solą i pieprzem. Gdy ryż wreszcie się zagotował, odpędził go. Na patelnie nalał olej, przesypał ryż i jajko, i zaczął mieszać. Usłyszał jak Liam wstaje z kanapy. Chwilę potem chłopak stał już za nim, zaglądając przez ramię.
- Ładnie pachnie - stwierdził.
Pozostał w miejscu. Był wręcz przytulony do Theo i starszy chłopak mógł poczuć ciepło ciała drugiego. Było to przyjemne, co zdziwiło Raekena, bo zbyt bliski kontakt z osobą inną niż Josh, zazwyczaj go odstraszał. Szkoda, że nie miał nikogo, z kim mógłby robić tak na co dzień.
Jajko wreszcie się ścięło i przełożył jedzenie do dwóch, wcześniej wyciągniętych misek. Już miał złapać za jedną i podać Liamowi, ale nagle młodszy złapał go za ręce. Pierwszą reakcją Theo było odsunięcie się, jednak Dunbar trzymał go na tyle mocno, że nie mógł się wyrwać. Liam dokładnie przyglądał się małym zacięciom i czerwonych obtłuczeniom.
- Powinieneś to czymś osłonić, inaczej znowu się otworzą - Wrócił wzrokiem do oczu Raekena. Starszy znów zapatrzył się na niebieski kolor jego oczu. Takie same miał Snow. Znaczy Liam w formie wilka. Po przemianie dalej wyglądały na ludzkie.
- Nic mi - Theo chciał skłamać, iż zrobi to później.
- Gdzie masz plastry? - zapytał blondyn i zaczął rozglądać się po kuchni - Albo bandaże. Bandaże też będą okay.
Theo miał ochotę się zaśmiać na to jak energicznie młodszy chciał się tym zająć. Słodkie to było.
- Łazienka. Pod zlewem - nawet nie próbował się kłócić. Po części też chciał, aby Liam się nim zainteresował.
Młodszy wrócił z apteczką i usiadł na blacie kuchennym, zaraz obok ich stygnącego jedzenia. Nogi zwisały mu wysoko nad ziemią, ale wreszcie znajdował się trochę wyżej niż Raeken. Pomachał ręką, aby podszedł bliżej. Theo stanął między udami blondyna, starając się go nie dotykać. Wystawił obie dłonie przed siebie. Liam natychmiast zaczął owijać je bandażem i starszemu przypomniało się, jak poprawiał mu opatrunki w bibliotece.
- Masz jeszcze coś do opatrzenia - zapytał z pełną powagą, jakby jeszcze sekundę temu nie uśmiechał się sam do siebie.
- A co spodobało ci się dotykanie mnie? - zapytał, zadowolony na widok rumieńca młodszego.
- Moja mama jest pielęgniarką. Ja nie potrzebuję opatrywania ran, ale Scott czasem tak, więc ja też się nauczyłem.
Theo chwilę zastanowił się. Nie chciał pokazywać jak bardzo poranione ma ciało. Wszystkich tych obtłuczeń, zadrapań i blizn. Brzydził się nimi a nie chciał odstraszyć młodszego.
- Jest coś jeszcze - stwierdził Liam na widok miny Raekena a ten nie miał co zaprzeczać - Pokazuj, już.
Theo, z miną jak zbity pies, zdjął koszulkę, której materiał przykleił się do świeżych ran. Zacisnął zęby na pieczenie.
- O cholera - usłyszał jak Liam szepcze. Zacisnął oczy, bo łzy cisnęły mu się do oczu. Spodziewał się takiej reakcji. Przecież widok tych wszystkich ran musiał być ohydny.
Zatrząsnął się na nagły dotyk przy biodrach. Blondyn przyciągnął go do siebie i lepiej przyjrzał się obrażeniom.
- Dlaczego nic wcześniej nie mówiłeś? Powinieneś lepiej o siebie dbać.
Theo słuchał reprymendy, będąc zdziwiony, iż Liam dalej tak chętnie i delikatnie go dotyka. Tak dawno tego nie czuł. Delikatności i czułości. Jak ktoś dba o niego tak po prostu.
Nim się obejrzał, cały tors miał owinięty bandażem. Siniak na brzuchu i kości biodrowej posmarowany został jakimś kremem, czy inną mazią. Theo nie zwracał uwagi co to takiego.
Liam zszedł z blatu i poszedł odłożyć apteczkę. Theo wykorzystał ten moment, aby założyć koszulkę.
- Jeśli będziesz jeszcze kiedyś potrzebował pomocy z czymś takim - usłyszał głos młodszego, za nim ten wszedł do kuchni - To poproś.
- Sam bym się tym zajął - skłamał, machając ręką. Mina Liama pokazała, iż nie uwierzył - Zjedzmy, co?
Zmiana tematu podziałała. Dunbar wrócił do poprzedniej, wesołej wersji siebie i podbiegł do miski z kolacją. Nim usiedli ponownie na kanapie, Liam zdążył pochłonąć połowę jedzenia i Theo zastanawiał się jakim cudem tak szybko je. On sam mało jadł. Zazwyczaj robił sobie małe porcję i babrał w nich widelcem.
Nagle jego telefon zadzwonił z sypialni. Wstał, krzywiąc się na rwanie w nodze. Obiecał, że zaraz wróci i poszedł po komórkę. Zobaczył imię Josha na wyświetlaczu.
- Hej Joshy - gdyby zwrócił uwagę na blondyna w salonie, zobaczyłby, że natychmiast odwrócił się do starszego.
- Cześć. Dałbyś radę wyjść gdzieś po szkole? - zapytał spokojnym jak na niego tonem.
- W poniedziałek? - dopytał Raeken, zastanawiając się czy nic nie zaplanował na ten dzień. Usłyszał potwierdzenie i uśmiechnął się delikatnie - Jasne. Mówiłem, że zawsze mam dla ciebie czas.
- Okay, to do zobaczenia.
Odpowiedział czarnowłosemu to samo i rozłączył się. Nie chciało mu się gdzieś wychodzić, w szczególności po szkole, jednak wiedział, iż będzie to jedno z ostatnich spotkań z Joshem w tym mieście. Po wyprowadzce chłopaka może być ciężko z dojazdami.
Wrócił do salonu, zastając już pustą miskę Liama i chłopaka z zupełnie innym humorem, niż minutę temu. Postanowił nie pytać. Zjadł kolację i odstawił miskę na stół.
Theo, po dwudziestej, zaczął czuć się zmęczony. Długo starał się nie zasnąć, za równo ze względu na Liama jak i obawę przed koszmarami. W pewnym momencie jednak zamknął zbyt ciężkie powieki, zasypiając nieświadomie.
----------------
Obudziło go kraczenie. Leżał na suchej ziemi, z której postarał się jak najszybciej podnieść. Zdziwił się, gdy nie poczuł bólu w nodze. Dookoła nie było krzewów ani trawy. Tylko uschnięte drzewa, powyginane w dziwaczny sposób. Mgła była gęsta i wisiała ciężko. Nie było zimno, jak sugerowałaby pochmurna pogoda. Wręcz przeciwnie, było duszno i upalnie. Na gałęzi jednego z drzew zauważył kruka. Białe pióra wyróżniały się na ponurym tle, jaki tworzył zniszczony las. Czerwone oko obserwowało go, jak w poprzednim koszmarze. Theo miał nadzieję, iż zwierzę nie postanowi znów się zabić.
Ptak zeskoczył z gałęzi, szybując do następnego drzewa. Odwrócił się do Raekena i zakraczał ponownie. Chłopak wiedział, że musi za nim iść. Jedynym sposobem na wydostanie się z koszmaru było przeżycie go całego. Nie protestował więc i pokierował się dalej w las. Theo zauważył, że to, co brał za mgłę, w rzeczywistości było pewnego rodzaju dymem, który wychodził z ziemi. Z każdym krokiem spod podłoża wylatywało go więcej, tylko pogorszając widoczność. Las był podpalony. Stąd ten dym i gorąc. Kruk znów wzbił się w powietrze, lecąc dalej niż poprzednio. Szedł za nim, aż las zaczął być gęstszy. Biały ptak zniknął gdzieś we mgle.
Zza mgły nagle wyłoniło się znajome drzewo. Brzmi to dość dziwnie, że jakieś drzewo zdawało się znajome, jednak tak było. W przeciwieństwie do poprzedniego koszmaru, drzewo było krwawo ozdobione. Szczątki zwierząt wisiały z gałęzi i kapały czerwoną cieczą. Roślina wydawała się trochę większa niż poprzednio, ale mogło mu się to tylko wydawać przez dodatki na gałęziach. Zauważył kruka. Siedział na najniższej odrośli, na której zawieszona była ludzka dłoń. Kruk nie wydawał się zwracać na nią uwagi, nawet gdy Theo skrzywił się na jej widok. Chłopak zrobił parę kroków bliżej. Chcąc wiedzieć, co tym razem zrobi ptak. Miał nadzieję, iż nie jest to coś w stylu ostatniego czynu.
Czego się nie spodziewał, to to, że nagle odcięta kończyna poruszyła się i złapała kruka. Raeken odskoczył od drzewa, z przerażeniem patrząc jak kruk próbuje się wyrwać. Zwierzę krzyczało przeraźliwie. Theo poczuł jego strach. To jak walczył w tym momencie o życie i zaczął rozumieć, że z tego sam nie wyjdzie. Jak on, wczoraj w nocy.
Raeken ruszył, aby pomóc zwierzęciu. Nie wiedział czemu, ale szybko przywiązał się do kruka. Było lepszym widzieć go niż nieznajomego mężczyznę przy ciele na ulicy bądź jego siostrę. Powstrzymał go następny ruch, tym razem na pniu. Kora dziwnie falowała w kilku miejscach, wyglądając jakby była tam sklejona. Zaczął formować się kształt. Wreszcie stworzenie odpadło od drzewa i wiło się przy nim. Lała się z tego jak i z drzewa krew. Breja zalewała większość ziemi. Theo z przerażeniem zauważył, iż stworzenie ma rysy ludzkie. Wyglądało znajomo. Philip Walker. Chłopak nawet nie wiedział, że zapamiętał jego imię. Mężczyzna, którego znalazł w lesie. Wyglądał inaczej, bo większość ciała pokrywała kora z drzewa oraz czerwona ciecz. Mężczyzna łapał oddech, jakby został wyciągnięty z wody po podtopieniu. Dźwięki jakie z siebie wydawał były dziwne. Najpierw myślał, iż było to krztuszenie się, ale nie. Brzmiało to, jakby coś mówił w obcym dla Theo języku. Kruk został zmiażdżony przez dłoń. Nastolatek słyszał łamanie kości i ściśnięcie się organów. Krew ochlapała wszystko dookoła. Kora drzewa zaczęła otaczać resztki ciała pochłaniając je w siebie. Kiedy skończyło widoczne pozostały tylko pióra. Nie wiedział co go podkusiło, ale podszedł bliżej. Naprawdę powinien kwestionować swoją poczytalność.
- Paidíon diabolos - usłyszał i wtedy mężczyzna spróbował go chwycić. Gdyby nie to, że jego stopy dalej wrośnięte były w drzewo, złapałby go. Zapewne z Theo stałoby się to samo, co z krukiem.
- Theo!
Chłopak skrzywił się. Ktoś wołał go na tyle głośno, aby jego uszy rozbolały. Wołanie powtórzyło się, tym razem wywołując jeszcze większy ból. Theo zasłonił uszy dłońmi, ale głos dalej go wołał. Nastolatek wylądował na ziemi, usilnie próbując pozbyć się dźwięku. Drzewo zniknęło, tak samo jak martwy mężczyzna a dźwięk powtarzał się ciągle głośniej i głośniej.
----------------
(25.09)
- Theo do cholery, obudź się! - Liam był już gotów przywalić starszemu, jak zrobił to pod szkołą. Na szczęście (głównie Raekena), starszy wreszcie otworzył oczy i szarpnął się w górę.
Oddychał szybko i miał wrażenie, że nie może złapać tchu. Jakby się topił i jego płuca ściskało ciśnienie. Wystraszył się dotyku na ramieniu, dlatego tak podskoczył. Przez kilka dłuższych sekund nie rozpoznawał blondyna. Nie pamiętał, dlaczego ktoś jest w jego mieszkaniu. Liam dalej trzymał go, teraz przytulony do pleców Theo, gładząc kciukami skórę starszego chłopaka. Mówił coś do niego, ale Raeken nie zrozumiał nic. Skupił się na uspokojeniu oddechu.
- Co się stało? - zapytał Liama, odwracając się do niego.
Niebieskie oczy patrzyły na niego ze zmartwieniem i troską. Theo chciał tak zostać, przytulony do młodszego.
- Zasnęliśmy, ale zacząłeś się kręcić i mówić coś. Chyba zdrapałeś sobie skórę na ręce - Liam skinął głową na lewą dłoń Theo.
Chłopak spojrzał tam i zobaczył krew. Westchnął, wiedząc już co to znaczy. Tak jak przy ostatnim koszmarze nic sobie nie zrobił ani nie znaleziono żadnego ciała, to tym razem wiedział, że nie skończy się to dobrze. Miał przeczucie, iż nie długo znów będzie głośno o bestii z lasu w wiadomościach.
- To tak wyglądają te koszmary? - głos Liama był cichy, jakby nie chciał go spłoszyć.
- Czasem - odpowiedział wymijająco. Rozluźnił się w ramionach młodszego, wręcz leżąc na nim.
- Czasem jest gorzej?
Na to pytanie tylko skinął głową. Nie chciał o tym rozmawiać, ale czuł, że Liam tym razem nie odpuści tematu tak szybko. Raeken'owi było wstyd, iż młodszy to widział. Nie powinien był przy nim zasypiać. Teraz na pewno Liam zastanawiał się, czy chce utrzymać znajomość z Theo. Miał dość tego, że nie może być normalny.
- Ymm...Theo - ton młodszego trochę zmartwił Raekena.
Znów odwrócił się do niego i zauważył, że Dunbar patrzy na ranę na jego ręce. Przysunął ją bliżej, dając lepszy widok na cięcie, które rzeczywiście, miało dziwny kształt. Jakby nie była to zwykła rana zrobiona paznokciami, tylko konkretne znaki. Przejechał drugą dłonią po ranie i syknął na pieczenie. Przyjrzał się cięciom jeszcze raz.
- To jakiś napis? - zapytał młodszego, marszcząc brwi.
Nad nadgarstkiem miał wyryte "παιδίον διάβολος". Nie miał pojęcia co to. Czy jakieś dziwne symbole, czy napis w innym języku.
- To starogrecki? - zapytał Liam, jakby Theo wiedział o co mu chodzi.
- Wiesz, jak wygląda starogrecki? - spojrzał na młodszego z wątpliwością.
- Ta - zaśmiał się blondyn i podrapał po karku - nauczyłem się czytać, żeby móc zrozumieć księgi z starożytności. Przydaje się w czytaniu o historii Greków.
- Nauczyłeś się Greckiego, żeby więcej uczyć się historii? - upewnił się, że rozumie. Liam pokiwał głową, jakby była to najnormalniejsza do zrobienia rzecz - A myślałem, że to ja jestem pojebany.
Na komentarz starszego, Liam naburmuszył się i aby zmienić temat, złapał za rękę Raekena, przyciągając ją bliżej.
- Paidíon diabolos - przeczytał blondyn i Theo przeszły ciarki. Przed oczami zobaczył, jak mówi to do niego Philip Walker, próbując przyciągnąć go do drzewa.
- Wszystko okay? - Liam puścił jego dłoń, próbując nawiązać kontakt wzrokowy z Theo - Serce ci przyśpieszyło.
- Co to znaczy? - zmienił temat, nie chcąc wspominać koszmaru.
- Wydaje mi się, że dziecko-diabeł, albo coś takiego.
Nie poprawiło to humoru Theo. Wręcz przeciwnie. Nie był przekonany, że usłyszy coś dobrego. W końcu był to napis, który wydrapał sobie na ręce, w języku, którego nie znał. Jednak fakt tego, iż wołał to do niego mężczyzna w śnie, był dość niepokojący.
- Miałeś koszmar, więc to znaczy, że - urwał, nie będąc pewny jak dokończyć.
- Ktoś umarł - wyręczył go starszy i wstał z kanapy, rozglądając się za paczką papierosów.
- Jak to właściwie działa? - Liam usiadł normalnie już bez Theo przy nim. Oparł ręce na udach i uniósł wzrok na Raekena, który podpalał papierosa - Znaczy...Masz koszmar i znajdują ciało?
Theo wypuścił dym z ust i oparł się o szafkę w przedpokoju. Jego sny dalej były zagadką. Nie przemawiała do niego opcja bycia medium, czy czymś w tym stylu. Całe życie myślał, że jest zwyczajnym człowiekiem, który ma nieszczęście chodzenia do lasu w nieodpowiednim momencie. Teraz jednak nie było logicznego wytłumaczenia na pojawianie się dziwnych snów, akurat przed morderstwem.
- Zazwyczaj tak - odpowiedział wreszcie - Czym ja jestem, co?
Pytanie wypowiedział zupełnie innym tonem. Nie chciał "czymś" być. Nie przeszkadzało mu poprzednie, całkiem nudne życie. Liam zauważył zmianę humoru i szybko poklepał miejsce obok siebie. Theo nie protestował. Chwilę siedzieli w ciszy. Prawie się nie ruszali, tylko starszy chłopak zaciągał się dymem raz na jakiś czas.
- Najpierw pomyślałem o banshee.
Theo chwilę zajęło, aby zrozumieć o co chodzi. Jego pytanie było bardziej retoryczne, jednak nie przeszkadzało mu usłyszenie odpowiedzi. Zastanawiało go tylko, co to kurwa jest banshee?
- To z mitologii irlandzkiej - zaczął tłumaczyć, gdy zauważył jak Theo mu się przygląda - Była nią zjawa kobiety, która zwiastowała śmierć. Mogła być nią też żyjąca dziewczyna, potrafiąca przewidzieć jak i kto zginie.
- Jest jeden problem. Jestem facetem - zauważył Raeken.
- Tak, dlatego stwierdziłem, że to nie pasuje - Liam uśmiechnął się do niego łagodnie - Nie wiem dużo o przewidywaniu przyszłości. Zabiłeś może kiedyś smoka?
Ostatnie zdanie było wyraźnie żartem. Theo nie wiedział, czemu akurat smoka, ale dalej zaśmiał się cicho.
- Nie przypominam sobie - znów położył się na kanapie, nie świadomie przysuwając się bliżej Dunbara. Dłoń z papierosem ułożył na zagłówku.
- Podobno ich krew daje zdolność zobaczenia przyszłości - wyjaśnił. Theo odpowiedział krótkim "hm", wypuszczając przy tym dym papierosowy - Na Babę Jagę też mi nie wyglądasz.
Na to Theo zaśmiał się głośniej. Liam również oparł się o zagłówek i ułożył głowę prawie na ramieniu Raekena.
- Może Gamajun - nim Theo miał okazję zapytać co to, Liam znów się odezwał - Nie, wtedy miałbyś piersi...i skrzydła.
Raeken nawet nie skomentował. Pozwolił młodszemu mówić samemu do siebie, w czasie, w jakim palił papierosa.
- Jedyne co jeszcze kojarzę z śmiercią to Licho. Wychudzona kobieta, rzadziej mężczyzna, który oznaczał największe nieszczęścia. Kiedyś czytałem, że mieli tylko jedno oko - urwał, zorientowawszy się, co powiedział.
Theo wyraźnie się spiął, zaczynając żałować, iż nie ma na sobie okularów. Odwrócił trochę głowę, chcąc się bardziej zasłonić.
- Nie. Nie to miałem na myśli.
Liam spróbował się wytłumaczyć, ale Theo poczuł się jeszcze gorzej. No jasne, że Dunbar zwracał na to uwagę. Każdy musiał. Nienawidził tych blizn. Zacisnął zęby, czując ścisk w gardle.
- T - blondyn spróbował ponownie, ale starszy chłopak nie zareagował.
Liam, więc złapał go za policzek i odwrócił go do siebie. Theo chciał się odsunąć, ale jakoś nie potrafił. Nie chciał stracić tego dotyku. Nie patrzył jednak mu w oczy, unikał ich. Liam nie powiedział nic więcej. Zaczął delikatnie głaskać chropowatą skórę w miejscu blizn. Mimowolnie Raeken wypuścił bezwiednie wstrzymywany oddech, lekko przechylając głowę do dotyku. Nie miał pojęcia czemu się tak zachowuje. Wydawało mu się, że jego mózg na chwilę przestał pracować.
- Ważniejsze pytanie, kto będzie następny? - Raeken zmienił temat, kiedy jego myślenie wróciło.
- Samotne osoby, które chodzą w pobliżu lasu - zastanowił się na głos Liam, niestety zabierając dłoń z policzka starszego.
- Ja tam na pewno nie wracam - zgasił peta na stole, resztkę wrzucając do popielniczki - Przynajmniej na razie - dodał, ignorując oceniający wzrok Dunbara.
- A już myślałem, że jednak masz resztki instynktu samozachowawczego- skomentował młodszy - Mogę zostać na trochę, jeśli chcesz - zmienił temat, odwracając wzrok - Może znajdziemy coś jeszcze w dzienniku.
Theo uśmiechnął się, wiedząc, że blondyn tego nie zobaczy. Dawno, w tak krótkim czasie, nie zmieniał mu się humor.
- Z chęcią się jeszcze z tobą pomęczę.
----------------
Tak na koniec pytanie nie związane z tą książką (tak wiem, że mogę użyć tablicy, ale nigdy jakoś nie ogarniałem o co z tym chodzi. Sorry not sorry). Pytanie jest takie, gdybym (tak hipotetycznie) miała pisać następny Fan fic Thiam to wolelibyście pierwszy (może tylko ten, bo nie wiem czy z reszty pomysłów coś napiszę) przeczytać:
a) Wikingowie AU
b) Gra o Tron AU
c) Ranczo AU (nie, nie ten polski serial)
Proszę o reakcje w komentarzach. Zależy mi, aby pisać coś innego w międzyczasie z The wolf and the sheep, bo dzięki temu mam wenę (do teraz pisałem jakieś pojedyncze sceny w notatkach do każdego z tych pomysłów). Oczywiście inne książki nie będą miały wpływu na pojawianie się rozdziałów z tej książki.
Ps. To najdłuższy rozdział jak na razie - 7280 słów.
CZYTASZ
The wolf and the sheep /ThiamAU/
Horror" - Rzadko sypiam. W ostatnim czasie w szczególności. Moja głowa jest na to zbyt ciemnym i obłąkanym miejscem. - Boisz się swoich snów? - Czasem" [Thiam AU, które nie ma nic związanego z fabułą serialu, z wyjątkiem postaci] [Znalazłam ostatnio to op...