Rozdział 50

213 8 16
                                    

"You treat your mouth as if it's Heaven's gate
The rest of you like you're the TSA
I wish I could go along, babe, don't get me wrong

You know you're bright as the morning
As soft as the rain
Pretty as a vine
As sweet as a grape" - Hozier "Too Sweet"

----------------

- Powinieneś kupić temu psu kaganiec.

- Agustin, utykaj mordę - Theo już wiedział, że polubi Chrisa Argenta. Za to tego Agustina z chęcią by się pozbył - Nie chcemy walczyć. Chcemy tylko rozwiązać ten problem.

- Proszę mi uwierzyć, że nam też nie uśmiecha się zostać z wilkiem-zabójcą w mieście - odpowiedział mu Theo.

Stał kawałek przed Liamem, tak w razie czego. Wątpił, aby zostali zaatakowani, ale wolał być gotowy. Liam wydawał się mieć to samo podejście. I to wywołało lekkie zamieszanie. Agustin bardzo wyraźnie miał do nich problem. Theo wręcz czuł na nim ostry zapach złości na sam ich widok.

- Wierzę, synu - westchnął Chris. Theo nie spodobało się to zbytnio. Tylko szeryf miał to niewypowiedziane zezwolenie na nazywanie go "synem" - Jesteśmy dość uprzedzeni do gatunku twojego kolegi, ale chcemy tego samego. Naprawdę nie jesteśmy z tych, co zrobią krzywdę dzieciakowi z liceum.

Theo mu wierzył. Mimo że nie ufał ani Alice, ani żadnemu łowcy, to wydawało mu się, iż priorytetem Argenta rzeczywiście jest pozbycie się morderczych wilków, nie chłopaka Theo. Liam również siedział cicho...może nie zupełnie, bo Raeken mógł usłyszeć ciche warczenie, wychodzące z piersi, gdy niebieskie oczy lądowały na Augustinie, ale ogólnie, to też wydawał się dość spokojny.

- To jaki jest wasz plan? - z pytaniem wyprzedził go Liam. Nadal brzmiał pretensjonalnie, czemu Theo ani trochę się nie dziwił.

- Chcemy zrobić coś w stylu...polowania - Stwierdził niepewnie Chris - Wiemy, że jest dwóch morderców. Jeden, to wilkołak, najpewniej alfa. Jest cholernie silny i słabo działają na niego kule nawet z tojadem. Drugi, o wiele mniej udzielający się w całej tej sprawie, ale prawie na pewno współpracujący z nim, to Darah.

- Co takiego? - wtrącił Raeken. Coś ta nazwa mu mówiła. Raczej nie usłyszał jej nigdzie, ale była wbita w jego głowę.

- Coś jak druid, ale zatracony w poszukiwaniu coraz to większej mocy oraz korzystający z bardziej krwawych źródeł mocy - wyjaśnił na szybko trzeci z łowców, który do teraz siedział całkiem cicho. Wyrecytował to, jakby niedawno wykuł na pamięć. Był dość młody, najwyżej pięć lat starszy od Theo - W przeciwieństwie do druidów nie dba o równowagę i porządek w świecie. Chce jedynie więcej mocy.

Coś ścisnęło się wewnątrz Theo. "Równowaga i porządek", ciekawe jak popierdolone były te zasady, mając w głowie istnienie nadnaturalnych stworzeń. Sama ich nazwa NADnaturalne. Z dziwnego powodu zrozumiał dość szybko, jakby tą drugą myślenia już w nim istniała. Nawet z wilkołakami, wendigo i innymi, jakieś zasady musiały istnieć. Natura znajdowała sposób, aby trzymać porządek nawet w najgorszych sytuacjach. W jego głowie pojawił się obraz tego, jak rośliny powolnie rozrastają się; tworzą całe systemy, gotowe do porozumiewania się, przekazywania składników odżywczych, działające jak jeden, wspólny organizm, który ktoś próbuje zniszczyć. Jeśli coś naruszy kolonie, pojedyncze jej części to zniszczą i wchłoną w siebie, aby na zawsze stało się ich częścią.

Zbytnio odleciał myślami.

- My najbardziej znamy się na wilkach - kontynuował wyjaśnianie planu Chris - Z darahem będzie ciężko sobie poradzić. To potężne stworzenia. Wilk jednak nadal jest samotny. Nie ma stada, przynajmniej nic nam o tym nie wiadomo, bo jedyne inne wilki w tym mieście, to twoja rodzina - skinął głową na blondyna. Theo zmrużył oczy. Nie podobała mu się myśl, że obserwowali ich, zapewne od dłuższego czasu - Będzie łatwiej go upolować. Poza tym, ostatnio darah się nie pojawiał. Potrzebujemy tylko miejsca na pułapki oraz kogoś, kto wie, jak w nie zaprowadzić naszego wilka, bez zostania złapanym. Najlepiej też, żeby sam wiedział, jak poruszać się po lesie.

The wolf and the sheep /ThiamAU/Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz