Rozdział 52

115 8 1
                                    

"See, I was born the second child
With a spirit running wild, running free
And they saw trouble in my eyes
They were quick to recognize the devil in me
See, I was born a restless child
And I could hear the world outside calling me" - The Oh Hellos "Second child, restless child"

----------------
(06.11)

Theo stał przy kasie, zmieniając papier na paragony. Miał ochotę uderzyć w zacinającą się maszynę, ale w kawiarni siedziały dwie starsze panie oraz jakiś mężczyzna, których nie chciał wystraszyć. Stanie tu, na kasie, zajmowanie się codziennymi rzeczami, których ostatnio nie miał aż tak okazji wykonywać, było czymś, co dziwnie go satysfakcjonowało. Dobrze myło być w miejscu, gdzie nie przejmował się nadnaturalnymi sprawami. Oczywiście miał takie momenty z Liamem, jednak tu było tak na dłużej i rzeczywiście się od tego odcinał. W tym miejscu nic nigdy nie zmieniało się nawet na jotę. Nie musiał martwić o nagłe pojawienie wilkołaka, znalezienie kolejnego ciała, pojawienie się halucynacji.

Pomylił się co do pierwszego.

Jednak postanowił uderzyć w maszynę. Dość lekko, na racjonalnym poziomie między pacnięciem a rozpierdolę cię na atomy. Coś kliknęło w środku, wreszcie dając mu nadzieję, że zadziała. Zamknął klapkę, drukując skrawek z papieru na paragony. Wszystko zadziałało. Odrzucił dłonie w górę, w ciszy ciesząc się z swojego zwycięstwa nad złośliwą rzeczą martwą.

Jego zmiana miała trwać jeszcze jakieś sześć godzin. Postanowił nadrobić chociaż część swoich nieobecności, więc uzgodnił z Noshiko, że zrobi dwunastogodzinną zmianę. W domu niemiałby co robić, ponieważ Liam pojechał do rodziców. Złapali wolny dzień i chcieli spędzić go z synem. Dlatego była to idealna okazja na zostanie dłużej w pracy.

Dunbar czuł się tego dnia o wiele lepiej. Nawet spróbował pomysłu Theo, zostawiając drzwi otwarte, podczas brania prysznicu. Pomogło na dłuższy czas, ale pod koniec zawołał starszego do pomieszczenia. Nadal był to progres. Wczoraj prawie cały czas spędził jako wilk. Zmieniał się tylko na czas jedzenia oraz pójście do łazienki. Theo nie przeszkadzało to. W wielu momentach brakowało mu głosu blondyna, jednak było to do zniesienia. Zamiast słów dostawał szczęknięcia, warknięcia i piski - nie to samo, ale wystarczało.

Odwrócił się do ekspresu, chcąc w nagrodę zrobić sobie kawę. Włączył urządzenie..., które zaraz później zgasło samo z siebie. Zaklął pod nosem, już wiedząc, że ta zmiana będzie katorgą. Odwrócił ekspres, sprawdzając podłączenie kabla. Wszystko wydawało się w porządku, więc urządzenie wróciło do poprzedniej pozycji i Theo zaczął przeglądać resztę rzeczy, jakie mogłyby spowodować wyłączenie. Maszyna była kapryśna, więc często, zamiast włączyć lampkę przy ikonie przykładowo pełnego filtra na fusy, zwyczajnie wyłączała się. Musi w końcu namówić szefową na kupno nowego ekspresu.

Zadzwonił dzwonek nad drzwiami, kiedy Theo uruchamiał urządzenie po raz trzeci. W międzyczasie nastawił wodę w zwykłym czajniku elektrycznym, żeby w razie czego mieć jak zaparzyć napoje. Odwrócił się do kasy, zastając tam nikogo innego, jak Davida Dunbara. Był tak zaskoczony, że stanął, jak zamrożony, wgapiając się głupio w mężczyznę. Mimo że ostatnio zrobił się dla niego milszy, to nastolatek nadal obawiał się starszego Dunbara.

- Cześć Theo - przywitał się niezręcznie mężczyzna. Oparł się o blat, stukając w niego palcami, jak czasem robił to Liam.

- Dzień dobry - odpowiedział prawie niezrozumiale - Myślałem, że Liam-

Urwał, nie wiedząc, co powiedzieć dalej. Zawsze głupio stresował się w obecności mężczyzny. Nic dziwnego, skoro był to ojciec jego chłopaka, ale czasem jego mózg zacinał się na absurdalnym poziomie.

The wolf and the sheep /ThiamAU/Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz