Rozdział II - ,,Wyjdź stąd"

85 2 0
                                    

- Co tu robisz? - powiedział szatyn z oburzeniem.

Nie lubił, kiedy ktoś zakłócał mu spokój. Sądził, że dał wszystkim jasno do zrozumienia, aby go nie nachodzić, zwłaszcza o tej porze.

Jednak los postanowił po raz kolejny z niego zakpić.

Thomas spoglądał na niego, z widocznym niezadowoleniem. Wcale nie chciał tu przychodzić. Nie dlatego, że go nie lubił, bo każdego darzył szacunkiem, a tym, że młodszy traktował wszystkich jakby nie istnieli.

Jedynie przed fotoreporterami i kamerami telewizyjnymi udawał, że darzy ludzi z kadry jakąkolwiek sympatią.

- Dowiem się w końcu, czym sobie zasłużyłem na te odwiedziny? - rzucił gorzko przewracając nerwowo brwiami - i jeszcze o tej porze?

- Mogę wejść? - blondyn nie miał ochoty się z nim droczyć.

Greg na to pytanie, z trudem otworzył szerzej drzwi i pokazał ręką, dając mu tym samym odpowiedź.

Nie miał siły powiedzieć tego jednego słowa ,, możesz" lub ,,wchodź", bo z jego ust zabrzmiały by one dziwnie, tak - pozytywnie. A on wcale nie był pozytywnie nastawiony do nikogo, zwłaszcza do rywali ze skoczni.

Zawsze też mógł zamknąć mu drzwi przed nosem, ale wolał najpierw wysłuchać, tego co ma mu do powiedzenia.

Gdy starszy wszedł do pokoju, młodszy dopiero zauważył, że ten ma przy sobie bagaż.

A to mogło oznaczać tylko jedno.

Nie zdążył jednak się odezwać, gdyż Thomas w porę go wyprzedził.

- Też nie jestem szczęśliwy z tego powodu. Trener mi kazał - odłożył bagaż na podłogę i skrzyżował swoje ręce.

Na odpowiedź usłyszał jedynie prychnięcie, a po chwili cichy śmiech, z której zabrzmiała widoczna irytacja i niedowierzanie.

- Mogłem się tego spodziewać - po raz kolejny przewrócił teatralnie oczami -  Myśli, że wciąż jestem małym dzieckiem, który nieustannie potrzebuje niańki - zapadła chwila ciszy - powiedz, mu, że pomimo, iż nie mam jeszcze 18 lat, jestem o dziwo niezależny i nie potrzebuję prywatnego psychologa, ani kogokolwiek podobnego. 

Wiedział, że Alexander chce zmienić jego charakter. Wiele razy z nim o tym rozmawiał, próbując go przekonać do zmiany nastawienia do innych.

Często słyszał od mężczyzny, że dziennikarze, tylko czekają na potknięcie drużyny, a rzeczy, które on odwalał, były tego idealnym przykładem.

Ale on nie miał zamiaru się zmieniać, kochał siebie takiego jaki jest. I nikt miał prawa się do tego mieszać.

Kiedy Gregor ponownie miał zamiar otworzyć drzwi, w celu pożegnania niechcianego ,, gościa", drugi jakby nigdy nic przesunął swoją walizkę i  usiadł na drugim łóżku, by następnie ją otworzyć.

- Chyba śnię - nie mógł uwierzyć w to, że Thomas, jeszcze tu jest i na dodatek rozgościł się jakby był u siebie.

- To nie sen, a smutna rzeczywistość - pozwolił sobie na trochę złośliwości wobec niego - możesz zacząć się przyzwyczajać, gdyż od dzisiaj będziemy współlokatorami.

- Coś Ci się chyba pomyliło - podszedł do niego, drugi jednak sobie nic z tego nie zrobił, i kontynuował rozpakowywanie swoich rzeczy - masz stąd wyjść i to natychmiast.

Blondyn wstał i wymijając go, podszedł do szafy. Otworzył ją z zamiarem włożenia do niej swoich ubrań.

Kiedy miał się wrócić po swoją odzież, zatrzymał go nagły krzyk szatyna.

Odwrócił się w jego kierunku.

- Czy ty jesteś głuchy, czy udajesz!?  Wyjść stąd! Już! - wskazał mu ręką kierunek w stronę wyjścia, nie odrywając od niego wściekłego wzroku.

Thomas zobaczył w tym momencie, w jego oczach złość, jakiego jeszcze nigdy wcześniej nie widział. Można było w nich dostrzec wręcz ogień piekielny.

Inni na jego miejscu z pewnością by odpuścili i się poddali. Ale on zamierzał pokazać, że nie jest ,,innym".

Po wymianie spojrzeń, Morgi sięgnął po ubrania i zaczął je przenosić do szafy.

Gregor w tym czasie, nic się nie odzywając, milczał jak zaklęty, będąc dalej w ciężkim szoku.

Zawsze jego złość sprawiała, że reszta trzymała się od niego z daleka, tylko dlatego, że się go bali.

Tym razem było inaczej - nie zniechęcił go tym.

Chcąc się uspokoić, szybko się ubrał i pospiesznie wyszedł z pomieszczenia.

Thomas spoglądając na niego, wiedział, że dobrze zrobił, nie ulegając jego złości.

Za cel obrał sobie pomóc mężczyźnie, i to za wszelką cenę.

Tym razem nie dlatego, że dostał takie polecenie, tylko dlatego, iż zrozumiał, że bez jego interwencji, chłopakowi może stać się kiedyś krzywda. Nie ze strony osób postronnych tylko, od samego siebie.

,,Walka o wszystko" - Thomas/Gregor Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz