Rozdział V - ,,Nie unikaj tematu"

58 3 0
                                    

Thomas wchodząc do stołówki, starał się wypatrzeć Gregora, którego nie widział od kilku godzin.

Jednak nigdzie go nie zauważył.
Szybko zaś spostrzegł przyjaciół z kadry, który zaczęli do niego machać rękami, dając mu znać, żeby do nich dołączył.

Siedzieli oni aktualnie przy swoim stole.

Wcześniej, co chwilę zmieniali swoje miejsce, idąc jak nie do Niemców to do Słoweńców.

Podszedł do chłopaków, i po przybiciu sobie piątki, usiadł, z nadzieją, że nie zaczną go zbytnio wypytywać o Schlierenzauera.

Mógł zawsze im powiedzieć prawdę, o tym dlaczego, teraz mieszka z nim w jednym pokoju.

Zwłaszcza Kofler, miał powody, aby zadać tego typu pytania.

Do wczorajszego dnia, zawsze podczas konkursów mieszkali razem.
A potem nagle jakby nigdy nic, blondyn zabrał swoje rzeczy i się przeniósł, bez słowa wyjaśnienia.

- Thomas, możesz mi wyjaśnić, dlaczego wyprowadziłeś się do Gregora? Myślałem, że dobrze się czujesz, a raczej czułeś w moim towarzystwie.

- Bo dobrze się czułem. To nie tak, że sam tego chciałem... - nie dokończył, gdyż przerwał mu.

- Ktoś Ci kazał to zrobić? - czekaj, niech zgadnę... trener?

Kiwnął lekko głową, dając mu tym samym odpowiedź.

- Ale to nie ma sensu przecież. Po co on miał by Ci to kazać robić, skoro, tak samo jak my, dobrze zna Grega. Może nawet i lepiej - wtrącił się Wolfgang. 

- Ponoć tylko jego się słucha - dodał od siebie Martin.

- Nie licząc siebie oczywiście - dorzucił Manuel, na co reszta wybuchnęła śmiechem.

- Chcę Wam tylko przypomnieć, że każdy z nas musi się go słuchać - powiedział Morgi z widoczną złością.

Nie mógł znieść tego jak jego przyjaciele jawnie sobie żartują z szatyna. Chociaż nawet, z ich ust nie brzmiało to żartem, tylko celowym wyśmiewaniem chłopaka. 

- A tak poza tym - postanowił zmienić temat - wiecie może, czy są jakieś szanse na to, że dzisiejszy konkurs się odbędzie? Pogoda jak widać nie rozpieszcza.

- Przed 11:00 ma być komunikat od organizatorów. Ale raczej wątpię, żeby się odbył. Nie będą przecież ryzykować - odpowiedział mu Stefan, który właśnie przyszedł.

Andreas w tej chwili chciał się odezwać, ale Loitzl mu to uniemożliwił

- A ty gdzie byłeś? - skierował swoje spojrzenie na dalej stojącego nad nimi Thurnbichlera.

- U Pointnera, inaczej bym Wam nie powiedział tego o czym się dowiedziałem.

Kiedy ten zajął miejsce wśród nich, Thomas miał ochotę wyjść, by poszukać Gregora, którego dalej tu nie było.

Kofler, zauważył, że ten ma zamiar wstać. 

- Thomas, nie unikaj tematu. Ucieczka nic Ci nie da. Dlaczego tak się denerwujesz? To przez Gregora, zrobił Ci coś?

- Nie On, ale Wy! - nie wytrzymał.

- Nie rozumiem.

- Nie znacie go dokładnie, a od razu go oceniacie, nawet nie wiecie jaki może być naprawdę! - mówił to tak głośno, że wszyscy na sali momentalnie go usłyszeli.

- Chłopie, spokojnie. Tylko żartowaliśmy - Küttel chciał załagodzić sytuację.

- No niezły żart, bardzo się uśmiałem - prychnął na jego słowa, i gdy chciał już stamtąd wyjść, zobaczył stojącego w drzwiach wejściowych widocznie zamurowanego Gregora, który na jego widok, po chwili obrócił się i wybiegł.

- Gregor, czekaj! - pobiegł za nim.

***

Wycisnął już na siłowni od trzech godzin siódme poty, ale nie zamierzał wcale kończyć.

Zmęczenie tego typu dobrze mu robiło. Wraz z wysiłkiem, pozbywał się z siebie wszystkie złe emocje. 

Na pewną chwilę, przestawały mieć one jakiekolwiek znaczenie.

Tu był jego drugi świat. Tak samo jak skocznia i jak do wczoraj pokój.

Kiedy zobaczył na zegarku godzinę 08:30, odłożył hantle na miejsce, i sięgnął po ręcznik, próbując znormalizować swój oddech.

Przetarł nim swoją twarz, i spojrzał na lustro, wiszące przed nim.

,,Czy tak wygląda szczęśliwy człowiek"? - mówiąc to zwrócił uwagę na całokształt swojego ciała.

Umięśnione nogi, ręce i widocznie uformowany sześciopak. Ciężko sobie zapracował na taki wygląd. Miały być one gwarantem na sukcesy w przyszłości. 

Ale czy to na pewno było to? Czy faktycznie tyle mu wystarczało do pełni szczęścia?

Z zewnątrz wyglądał na mocnego, wewnątrz zaś, był całkiem rozbity emocjonalnie.

Codzienną wojną pomiędzy silnym strachem a odwagą, która rzadko, kiedy zwyciężała. 

Czegoś mu jednak brakowało. Tylko czego?

Nie chcąc dłużej o tym rozmyślać, spakował swój sprzęt i odstawił je z powrotem do pokoju.

Następnie czując jak głód, zaczyna brać nad nim górę, poszedł do jadalni, gdzie siedzieli już pozostali.

Miał tam swoje własne miejsce, gdzie siedział tylko on.

Gdy zamierzał się do niej skierować, usłyszał znajomy głos.

- Nie znacie go dokładnie, a od razu go oceniacie, nawet nie wiecie, jaki może być naprawdę!

Poczuł nagle jak jego nogi odmawiają mu posłuszeństwa. 

,,Czy to możliwe?" - stał tak, wpatrując się w kierunku swojej reprezentacji, a zwłaszcza, w osobę, z którego ust wyszło to zdanie.

Gdy ten gwałtownie się obrócił, szybko odzyskał władzę nad dolnymi kończynami, natychmiast się zawrócił, i pobiegł na zewnątrz, nie zwracając uwagi na krzyk blondyna.

,,Walka o wszystko" - Thomas/Gregor Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz