część dziewiąta

203 16 5
                                    

˚ ༘♡ ⋆。˚Upragnione Spotkanie˚ ༘♡ ⋆。˚

Nastał weekend. Chłopcy skończyli dekorować salę w piątek. Poszło im zdecydowanie szybciej niż zakładali. Soobin śmiał się, że to wszystko dzięki wielkim płucom Taehyuna, który zdołał w trzy dni napompować ponad 500 balonów. Beomgyu natomiast zastanawiał się dlaczego chłopak jeszcze żyje po utracie takiej ilości tlenu.

Po wyjściu ze szkoły Kang zaproponował brunetowi dnia kolejnego spotkanie, co naprawdę go zdziwiło. Na początku chciał mu odmówić, tak jak zawsze, ale postanowił się zgodzić w zamian za pomoc przy dekoracjach. Nastolatkowie jeszcze tego samego dnia ustalili godzinę oraz miejsce spotkania. Właśnie w ten sposób Beomgyu skończył w sobotę, o czternastej pod jakąś knajpą z grillem. Kiedy wszedł do środka od razu rozejrzał się w poszukiwaniu kolegi. Znajdowszy znajomą czuprynę podszedł do odpowiedniego stolika. Wykorzystał fakt iż chłopak siedział tyłem aby go wystraszyć. Złapał szybko ramiona Taehyuna i szepnął do jego ucha "Boo" na co blondyn się wzdrygnął.

– Witaj. – Przywitał się usatysfakcjonowany tym, że udało mu się przestraszyć młodszego.

– Hej. – Taehyun o dziwo nie skomentował zachowania bruneta. – Zamówiłem już więc powinno zaraz przyjść. – Poinformował.

– Cieszę się, jestem głodny jak cholera. – Jęknął Beomgyu czując nieprzyjemny ból brzucha. – Płacisz prawda?

– Tak. – Przytaknął niechętnie. – W końcu to ja chciałem się spotkać. – Przypomniał na głos.

– Racja... – Choi wyglądał jakby się zamyślił. – Czemu AŻ tak ci zależało na spotkaniu skoro tak bardzo mnie nienawidzisz hm? – Zapytał podpierając podbródek zasiśniętą piąstką.

– Kto powiedział, że cię nienawidzę? – Zignorował pytanie chłopaka.

– No... – Beomgyu z powrotem się wyprostował. – Ja.. Um... Nikt? Widać na kilometr, że za mną nie przepadasz, wystarczy posłuchać jak się do mnie odzywasz. – Wytłumaczył wzruszając ramionami.

– No tak.

Taehyun rozluźnił swoje ciało, oparł się wygodnie o oparcie czarnej skórzanej kanapy i spojrzał w oczy Beomgyu tak jakby chciał coś w nich odnaleźć. Brunet natomiast starał się nie utrzymywać kontaktu wzrokowego. Nie udało mu się. Skończyli siedząc naprzeciwko siebie, wpatrując się sobie w oczy. Niezręczną chwilę przerwała kelnerka, która przyniosła napoje oraz potrzebne do grilla warzywa oraz mięso.

Chłopcy rozpoczęli smażenie wołowiny. Głównie zajmował się tym Beomgyu ponieważ, skromnie przyznał, że jest w tym mistrzem. Rozmawiali przy tym na przyjemniejsze tematy. W skrócie Taehyun próbował dowiedzieć się więcej o Beomgyu, a ten niechętnie mu odpowiadał. Kilka razy nawet chłopak zaśmiał się ze słabych żartów Kang'a. Kiedy się najedli blondyn zapłacił za posiłek i razem wyszli na dwór.

– No to było miło, papa. – Beomgyu chciał już odejść, ale zatrzymała go dłoń młodszego, która oplotła zwinnie jego nadgarstek.

– A ty gdzie? – Taehyun się zaśmiał. – To nie koniec, idziemy teraz tam. – Wskazał drugą ręką na schody prowadzące w dół.

– Czekaj. – Chłopak zatrzepotał kilka razy swoimi długimi rzęsami. – Jak to nie koniec? Zgodziłem się przecież na spotkanie, przyszedłem, pogadałem i chyba mogę wrócić do domu?

– Nie możesz bo jeszcze nie skończyliśmy.

Zawrócił w drugą stronę i nie puszczając nadgarstka bruneta ruszył do schodów. Razem zeszli w dół i znaleźli się na ścieżce, na której Beomgyu nigdy nie był. Chodnik ciągnął się wzdłuż małej rzeczki. Taehyun dalej nie puszczając drobnej ręki starszego, powolnym krokiem ruszył przed siebie. Choi się nie odezwał. Szedł obok drugiego podziwiając przy tym widoki, które zdecydowanie były zaletą mieszkania w mniejszym miasteczku. Spacerowali tak przez dłuższą chwilę aż wreszcie brunet przerwał ciszę.

– Możesz mnie puścić? Nadgarstek zaczyna mnie już boleć. – Chłopak próbował wyrwać rękę. Taehyun natomiast tylko puścił jego nadgarstek aby chwilę później złączyć swoją dłoń z tą jego.

– Nie puszczę cię bo mi uciekniesz. – Puścił oczko do Beomgyu i powrócił do wpatrywania się przed siebie.

Beomgyu przez gest wykonany przez Taehyuna poczuł delikatne ciepło rozchodzące się po jego ciele. Przełknął ślinę i odrzucił wszystkie niestosowne myśli. Zwalił wszystko na słońce, które od dłuższego czasu świeciło mu na głowę i również powrócił do oglądania krajobrazów dookoła nich.

W końcu dotarli na koniec rzeki. Jak się okazało ścieżka prowadziła do parku. Do tego samego parku, w którym rozmawiali dłużej po raz pierwszy. Taehyun doprowadził ich w to samo miejsce i wtedy dopiero puścił lekko spoconą dłoń Beomgyu. Usiadł a zaraz obok niego przysiadł również starszy.

– Stąd najlepiej widać zachód słońca. – Odparł po chwili odwracając głowę w stronę Choi'a. – Wiesz, że tak naprawdę nigdy cię aż tak nie nienawidziłem?

– Jeśli to twój tekst na podryw, to nie zadziałał. – Beomgyu odpowiedział mu złośliwie, na co Taehyun tylko prychnął.

– Naprawdę jesteś bezwstydny. – Zaśmiał się cicho. – Nie schlebiaj sobie. To że powiedziałem, że cię lubię nie oznacza, że zaraz rzucę się w twoje ramiona przy zachodzie słońca i będę błagać, żebyś został moim chłopakiem. – I powrócił wzrokiem na zachodzące za horyzont piękne słońce.

– Nic nie poradzę na to, że odkąd tu przylazłem to czuje się jak na cholernej randce. – Wyrzucił z siebie.

– No to ty masz jakieś wyobrażenia. Nie ja. – Westchnął nie patrząc w jego stronę.

– A poza tym poczekaj sekundę. W którym momencie powiedziałeś mi, że mnie lubisz co? – Pauza. – Twoim zdaniem mówienie mi, że mnie aż tak nie nienawidzisz to to samo co powiedzenie komuś, że go lubisz? – Zakpił z niego. – I to niby ja tu jestem nienormalny. – Szepnął pod nosem.

– No to teraz ci mówię. – Zaczął. – Nie jesteś może idealną osobą i faktycznie często mnie denerwujesz ale cię lubię. Potrafisz być miły, uczciwy, pomocny. Nie znamy się długo ale wiem, że jesteś dobrym człowiekiem. – Wyznał.

Beomgyu zdecydowanie nie spodziewał się takiego wyznania. Doceniał jego szczerość, ale nie musiał przecież tego tak bardzo rozwijać. Wystarczyło powiedzieć, że go lubi.

– Ty też jesteś spoko. – Choi nie chciał dłużej trwać w niezręcznej ciszy.

– Dzięki.

Ale jednak cisza zapadła. Na początku była dziwna, ale z czasem przemieniła się w tą przyjemną. Chłopcy siedzieli obok siebie, na trawie, oglądając końcówkę zachodu słońca. Kiedy całkowicie zaszło nastolatkowie rozeszli się każdy w swoją stronę, nie żałując dzisiejszego wyjścia. 

So this is love... | Taegyu Pl | TOMORROW X TOGETHEROpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz