(Izuku)
Obudziłem sie rano około siódmej, czyli pora do budy, niestety, podeszłem do szafy i sie przebrałem po czym zeszłem szybko na dół i zakosiłem kawe terrenca, troche mnie coś podkorciło i dolałem do niej energetyka, wypiłem i od razu oczy mi sie szeroko otworzyły
-a ciebie nie kopnął ktoś w głowe?-
spytał Michael widząc co robie, pokiwałem głową na nie i zacząłem wszystkich pośpieszać. Poszedłem a raczej biegłem do szkoły przez nadmiar energii, w klasie wszyscy na mnie patrzeli jak na ducha, zaśmiałem sie a kacchan z shoto podeszli wyciągnęli mnie z klasy i poszli do szatni trzymając mnie przy ścianie tak bym nie mógł sie stamtąd ruszyć, spojrzałem to na shoto, to na kacchana i zdziwiłem sie mocno przez ich zachowanie. Kacchan podniusł ręke i uderzył mnie w brzuch przez co sie skuliłem
-no co nerdzie?~ gdzie ta energia?~-
szeptał mi przy uchu. Starałem sie odepchnąć chłopaków z łzami w oczach
-z-zostawcie mnie....- pisnąłem cicho a moje oko z zieleni zaczęło błyszczeć jasnym fioletem. Widząc to odsunęli sie troche ode mnie zszokowani dzięki czemu miałem jak uciec, lecz nie mogłem sie ruszyć z miejsca przez ból brzucha. Wszystko nagle stało sie czarne a obok mnie lewitował Glichtrap
-czećś izuuuuu~ co tam~?
spojrzałem na królika wycierając łzy i wszystko mu opowiedziałem, za jego szerokim mechanicznym uśmiechem widziałem furie i wściekłość a kilka minut puźniej zniknął a ja wszystko normalnie widziałem, spojrzałem na chłopaków patrzących na mnie
-do kogo ty gadałeś pieprzony nerdzie?!- spytali obaj na raz a ja szybko zasłoniłem uszy wybiegając z szatni. Przecież nie powiem im, że nie żyje i czasem mechaniczny królik mnie nawiedza, zamiast tego uciekłem najszybciej jak sie da przepychając sie między innymi, dobiegłem do dachu gdzie usiadłem w kącie a dzwonek na przerwe zabrzmiał w moich uszach. Czekałem na moją paczke by sie z numi zrelaxować i poczuć bezpieczny, może nawet iść z nimi na wagary. Po około trzech minutach wyczekiwani przeze mnie przyjaciele zjawili sie na dachu a ja szybko wstałem i rzuciłem sie na szyje Terrenca
-co jest izu? płakałeś?- spytał Michael ocierając mi oczy od łez, przytaknąłem na to pytanie i tak samo jak Glichtrapowi opowiedziałem im co sie stało nie mówiąc kto to był, zamiast tego używałem określeń "pierwszy" i "drógi". Mark przytulił mnie, a po chwili powstała wojna o to kto ma mnie pocieszać, lecz nie trzeba już było bo przez tą wojne zwijałem sie na ziemi ze śmiechu, spojrzałem na Michaela, który patrzał w inną strone z lekkim rumieńcem, spojrzałem w strone w którą sie tak przyglądał a widząc chłopaka podeszłem do brata
-uuuuu~ ktoś tu sie zakochał~
zrobiłem mu na złość śmiejąc sie z reakcji jaką zrobił, mianowicie zaczerwienił sie jeszcze bardziej starając sie wszystkiemu zaprzeczyć i zasłonić twarz, a w tym momencie wszyscy leżeliśmy ze śmiechu. Jak ja kocham takie chwile
-dobra, jak już sie pośmialiście to chodźmy sie przejść gdzieś, nie chce mi sie patrzeć na tą ropuche od matmy, dręczy mnie nie tylko w szkole ale i w koszmarach- zadeklarował Michael i pomógł wszystkim wstać lecz zanim sie do mnie zbliżył już trzy ręce sięgały w moją strone, Marka, Fredricka i Simona. Nie umiałem sie zdecydować a po chwili pod pachami miałem czyjeś ręce podnoszące mnie bym wstał, spojrzałem na właściciela rąk i sie uśmiechnąłem gdyż to był Terrenc
-a więc chodźmy^^- odezwałem sie a stado małp, pieszczotliwie zwane moimi przyjaciółmi pobiegło do wyjścia a przez nieuwage Simona wszyscy wbiegli w ściane
-nie jesteśmy w Harrym Potterze chłopaki- zaśmiałem sie dając całej trójce całusa w czoło
-dobra, chodźmy trzej niezdary i aniele- Michael wziął mnie na barana i wszyscy poszliśmy w strone wyjścia lecz największa ochrona czekała przy drzwiach
-tylko nie ta rodzyna- westchnąłem widząc sprzątaczke z miotłą w ręku. Wszyscy puściliśmy sie biegiem i nie wiem nawet jakim cudem ale babka biegła za nami strasząc nas miotłom. Po dłuższej chwili byliśmy poza terenem szkoły i szalonej sprzątaczki, skierowaliśmy sie w strone lasu by odetchnąć i sie wyciszyć. Po drodze robiłem Michaelowi warkoczyki mówiąc jak teraz z nimi ładnie wygląda a wszyscy sie zgodzili
-czyli uważacuie że jestem brzydki?- Michael spojrzał na nas a gdy chciałem zaprzeczyć trójka "idiotów" krzyknęła zadowolona z siebie
-Tak!- po tym zaczęli uciekać przed goniącym ze mną na baranach Michaelem, złapałem sie mocno by nie spaść a gdy ich dopadł odstawił mnie na ziemie i spuścił im łomot, Terrenc nawet go nie powstrzymał nagrywając to, ja za to patrząc na nich z uśmiechem patrzałem jak ci wiją sie i szarpią na podłodze. Oczywiście to nie prawdziwa bójka, bardziej przyjacielski wpierdol po którym nawet ofiary sie śmiały. Wszyscy usiedliśmy w kółku i rozmawialiśmy o wszystkim i niczym~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
bardzo was przepraszam za brak aktywności lecz mam prace i szkołe przez co mam mało czasu i motywacji, ale od teraz postaram sie częściej wstawiać rozdziały i dziękuje za cierpliwość
słów: 801