po kilku godzinach postanowiliśmy żeby wracać do domów, wszyscy sie rozeszliśmy, jedynie ja i moi bracia szliśmy razem, oczywiście wygłupów nie było końca. Co chwile popychaliśmy sie i biegaliśmy śmiejąc sie. Gdy weszliśmy do domu skierowaliśmy sie do kuchni by razem coś ugotować a wybraliśmy sphagetti. Uwielbiam spędzać czas z rodzeństwem, zawsze sie dobrze bawimy i wspieramy nawzajem
-jak myślicie? ojciec będzie zły za wagary?- zapytałem w pewnym momencie a Terrenc słysząc to zdał sobie sprawe że zapisaliśmy sobie wyrok podwójnej śmierci
-oby sie nie dowiedział- stwierdził Michael i poczochrał moje włosy
-Ej!- odepchnąłem jego ręke
-co ej mały brokółku?- zaśmiał sie sadzając mnie na blat i dając kubek kawy, wziąłem i od razu sie napiłem
-to co chcecie robić po obiedzie?- Terrenc podszedł siadając na krześle a zanim coś powiedziałem usłyszałem otwieranie sie drzwi, wiem że to nie ojciec bo on wchodzi po cichu
-oho, ktoś sie stęsknił- zaśmiał sie Michael patrząc na trójke przyjaciół
-no a jak inaczej- dopowiedział Mark i Simon na raz a Fredrick korzystając z nieuwagi podszedł i usiadł na krześle przede mną kładąc głowe na moje kolana. Od razu zacząłem gładzić jego czupryne z uśmiechem
-moi rodzice w pracy a drzwi zamknięte więc nie mam gdzie siedzieć- Mark jak zawsze odpowiedział pierwszy
-moi są u znajomych- dopowiedział Simon a Fredrick na końcu cicho pomrukując odpowiedział
-a moi pozwolili mi tu przyjść na ile chce- zaśmiałem sie
-jak jesteście głodni to mamy obiad^^- powiedziałem obserwując chłopaka na moich kolanach i w mgnieniu oka zobaczyłem że wszyscy zasiedli do stołu, Fredrick odsunął sie by mi zrobić miejsce po czym też usiadł, jak zawsze rozmawialiśmy podczas gdy nakładałem obiadu
-wiecie że praktycznie sie tu wprowadziliście?- zaśmiałem sie a wszyscy spojrzeli na mnie z typowym niezrozumieniem więc wytłumaczyłem
-jecie u nas, wchodzicie bez pukania, nawet macie dorobione klucze, śpicie tu i częściej tu siedzicie niż we własnych domach- spojrzałem na chłopaków a na ich twarzach a zwłaszcza na twarzach moich kochanych braci zagościł uśmiech
-jeszcze tylko ubrania i rzeczy przynieść i każdy by myślał że naprawde tu mieszkacie- odwróciłem sie na pięcie włanczając czajnik by zagotować herbaty i kawy dla chłopaków a w tym samym czasie Mark złapał mnie w pasie i posadził sobie na kolanach i zaczął mnie karmić jak małe dziecko
-jestem duży, nie musisz mnie karmić- oburzyłem sie ale grzecznie zjadałem, lubie patrzeć jak wszyscy jednemu zazdroszczą przez nawet najmniejsze czynności takie jak karmienie czy przytulanie, a co dopiero noszenie, wtedy by sie pozabijali nawzajem. Simon gdy nikt nie patrzał głaskał mnie po nodze, nie sprzeciwiałem sie cicho mrucząc co najwidoczniej wszyscy zaóważyli
-zapytam Elizabeth jak wróci czy ma kostium kotka- zażartował Terrenc a Simon, Fredrick i Mark spojrzeli na niego kiwając energicznie głowami, w myślach modliłem sie by tego nie robił ale znając go i tak to zrobi. Po obiedzie klasycznie posprzątałem z wtulonym do pleców Simonem, który nogą odpychał reszte by mieć mnie dla siebie
-puuuuuuuuuść gooo- nakazywali na raz lecz blondynek nie słuchał a by zrobić im na złość wsunął ręke pod moją koszulke, zaczerwieniłem sie mocno wzdrygając a Terrenc i Michael włączyli tryb "obronny braciszek" i na raz odepchnęli go ode mnie robiąc żywą tarcze. Mark i Fredrick od razu zabrali Simona na kanape unieruchamiając
-nie dotykaj go w taki sposób bez jego zgody, zrozumiano?!- zapytał Michael a jego oczy aż świeciły obronną i morderczą złością. Simon pokiwał głową na znak że rozumie. Ja śmiałem sie cicho patrząc na to, kto by pomyślał że aż tak bardzo będą nadopiekuńczy, ale rozumiem ich doskonale
-no to Michael, braciszku, opowiadaj jak tam twój kochany Noah?- spojrzałem na niego złośliwie i uśmiechnąłem sie widząc że zamiast brata miałem w salonie pomidora
-n...nijak!- odparł nerwowo starając sie ukryć fakty
-oj, no przecież wszyscy wiemy że sie w nim zabujałeś, przecież ci pomożemy, od tego są bracia- powiedziałem dumny
-i przyjaciele UuU- dodała święta trójka. Po dłuższej rozmowie usłyszałem głos Elizabeth i mamy. Terrenc od razu pobiegł do siostry a ja już wiedziałem że moge sobie kopać grub, przecież ona jak dostanie mnie w łapki to mnie zamęczy. Mama wszedła do salonu i serdecznie powitała wszystkich kierując sie do pokoju by sie odświerzyć po pracy. Terrenc podszedł do mnie z naszą siostrą i pomógł mnie zanieść pomimo moich oporów
-zobaczysz, będziesz uroczym kiciusiem^^- odezwała sie Elizabeth i jak tylko wszedliśmy do garderoby Terrenc wyszedł a ja zostałem sam na sam z tą małą demonicą. Zaczęła grzebać po szafkach i szufladach wyjmując potrzebne rzeczy po czym dała mi je i kazała sie przebrać odwracając sie do mnie tyłem by dać mi prywatność i pilnując bym nie uciekł, ale co ja mam zrobić, nie chce zawieźć siostry, braci i przyjaciół więc siebprzebrałem a gdy tylko sie odezwałem że skonczyłem demonica popchnęła mnie na krzesło by lekkim makijażem dodać urody mojej twarzy, przyznam, jest dobra w stylizacji, wstałem i podeszłem do lustra by sprawdzić jak wyszło. Krótka biało czarna spódniczka, czarny top i nadkolanówki, białe rękawiczki, wiązany ogon i opaska z uszkami oraz obroża z dzwoneczkiem, do tego ten śliczny i lekki makijaż, wyglądałem cudnie
-a teraz idź i sie pokaż reszcie UuU- nakazała wypychając mnie z pokoju a ja jak zawsze posłusznie zszedłem do salonu trzymając sie obręczy. Wszystkie oczy osób w salonie spojrzały na mnie a trzy z nich były czerwone, klaskali i gwizdali. Dla żartów schodziłem ruszając biodrami wprawiając ogon i spódniczke w ruch, usiadłem na pojedyńczym fotelu a bracia i przyjaciele mnie obserwowali. Oczywiście Michael i Terrenc pilnowali by reszcie nic do głów nie strzeliło, bo znając życie by im odwaliło. Załączyłem telewizor i relaxowałem sie z innymi~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
i oto kolejny rozdział, mam nadzieje że sie spodoba, zachęcam do pisania pomysłów na następnesłów: 941