<12>

33 3 3
                                    

Izuku pow:

Obudziłem sie rano obok moich chłopców, pocałowałem ich wszystkich w czoła i wyczołgałem sie z ich uścisków. Wszedłem do kuchni by zrobić śniadanie jak zawsze lecz gdy sięgnąłem do szuflady z sztućcami nie było ich tam, rozejrzałem sie po kuchni zdziwiony i dopiero wtedy zorientowałem sie że nie jestem u siebie. Zacząłem przeszukiwać całą kuchnie za potrzebnymi składnikami do zrobienia jajecznicy. Rozgrzałem patelnie nasmarowaną masłem i poczekałem chwile gdy tymczasem robiłem dla wszystkich herbaty, nigdy nie pamiętałem ile słodzi ojciec ale przyjaciół pamiętam kto jak lubi, chichotałem cicho na wspomnienie że w każdym z naszych domów każdy ma własny kubek. Rozmieszałem jajka zaraz po wbiciu i troche je przyprawiłem dla smaku, wlałem na patelnie mieszając i w tym samym czasie poczułem ramiona oplatające mnie
-dzień dobry króliczku^^- odwróciłem głowe i zobaczyłem Mark'a
-doberek- odpowiedziałem delikatnie całując w policzek z uśmiechem po czym wróciłem do robienia śniadania
-mmmmm, pysznie pachnie- skomentował a ja wyłączyłem kuchenke
-wiem o tym, a teraz myć ręce i do stołu, herbaty już są- nakazałem i jak na komende pobiegł a reszta zeszła sie czując pyszny zapach
-ręce czyste?- spojrzałem na nich krzyżując ręce na piersi i jak małe dzieci pokazali czyste rączki po czym usiedli do stołu. Nałożyłem im śniadania a sam usiadłem na blacie popijając kawe
-a ty nie jesz?- Terrence spojrzał na mnie surowym ale i opiekuńczym wzrokiem na co pokiwałem że nie
-siadaj- tym razem nakazali moi chłopcy w tym samym czasie. Ramiona mi opadły i trzymając kawe poszddłem do stołu gdzie pokolei uparli sie by mnie karmić, grzecznie jadłem lecz też niechętnie. Gdy wszyscy już zjedli pozbierałem naczynia i gdy tylko dałem je do zlewu Fredrick złapał mnie pod pachy i odsunął
-nasza kolej na pożądki- Powiedział Simon z miotłą a Mark zajął sie naczyniami, uśmiechnąłem sie delikatnie
-ale z was aniołki^^- powiedziałem radośnie a oni tylko sie do mnie uśmiechnęli, Fredrik posadził mnie na krześle i zaczął ogarniać moje włosy bo były jak codziennie rano szopą. Simon po skonczeniu podszedł i usiadł obok mnie
-jak sie nasz króliczek czuje?- zapytał z troską na co chwile myślałem
-wyśmienicie^^- stwierdziłem i pocałowałem go w policzek, po krótkiej chwili dołączył do nas Mark i włączył muze, podśpiewywałem radośnie przez znaną melodie, trzej muszkieterowie sie wsłuchiwali w mój "anielski" jak to oni powiadają głos. Spojrzałem na nich i sie lekko zarumieniłem sam nie wiedząc czemu
-niedługo do szkoły kochani, założe sie że bracia już są w tej starej ruderze- powiedziałem i wybuchłem śmiechem
-masz racje słodziaku, zbieramy sie panowie- powiedział Fredrick i wstał z mną na rękach, skierował sie do wyjścia a za nami podążali Mark i Simon, lubie ich towarzystwo. Wyszliśmy rozmawiając radośnie i uśmiechając sie do siebie nawzajem. Wszedliśmy do szkoły i od razu smoczyca powitała nas wrzaskami na co dla zabawy odparłem
-jak zakręce dla pani tyłeczkiem zamknie sie pani w końcu?- od razu wysłała mnie do dyrektora a ja pokazałem jej język, miałem gdzieś co ta baba ma do powiedzenia. Chłopcy odprowadzili mnie do sali a na pożegnanie szepnęli mi do ucha "może dla nas ładnie tym tyłeczkiem zakręcisz?~" zaczerwieniłem sie patrząc na nich w osłupieniu jak sie oddalają do swoich sal i wszedłem do klasy, była pusta co oznaczało że jestem pierwszy, no cóż, wole być pierwszy niż ostatni. Po dzwonku zdziwiło mnie to że dalej nikt nie przyszedł więc siedziałem sam w klasie zdezorientowany, spojrzałem na zegarek a do klasy wszedł nauczyciel z kimś kogo najbardziej sie obawiałem....moim ojcem. Czułem chłód przeszywający moje ciało i jego wkurzone spojrzenie przekuwające mnie na wylot, pan Aizawa usiadł za biórkiem i zaczął komentować moje urywki z lekcji ale do ocen sie nie przyczepił bo mam najleprze w klasie. Widziałem w oczach ojca furie ale Aizawa sensei najwidoczniej nie widział ani jego wzroku ani mojego strachu, już wiedziałem że to będzie czysty koszmar. Po rozmowie ojciec zadeklarował że zawiezie mnie do domu i przez wizyte u "lekarza" da mu znać jak długo mnie nie będzie w szkole, pan Aizawa oczywiście sie zgodzi) a ojciec dał ręke na moje plecy jak "kochający rodzic" ale gdy tylko wyszliśmy spoza zasięgu nauczyciela wbijał mi palce w ramie wlokąc za sobą do auta i mnie ciskając na nie, syknąłem od uderzenia o metal chodź myślałem że sie przyzwyczaiłem. Ojciec sie na mnie darł, kazał mi wsiąść do auta co zrobiłem niezwłocznie, sam usiadł za kierownicom i pierwsze co zrobił to przywalił mi w twarz, skuliłem sie z bólu. Odpalił auto i dalej sie na mnie wydzierając jechał do domu który był pusty, mama jak zwykle w pracy a bracia albo w szkole albo na wagarach, jest też możliwość że szukają mnie po całej szkole, ale no cóż, musiałem sie z tym pogodzić. Dojechaliśmy na miejsce i poszliśmy do domu w ciszy i spokoju lecz gdy tylko wszedłem i chciałem zdjąć buty ojciec złapał mnie za ubrania i rzucił o ściane
-JA CI KURWA DAM WAGARY TY MAŁY PIERDOLONY GÓWNIAŻU!!!- wrzeszczał a ja powstrzymywałem łzy chcąc sie odłączyć by nic nie słyszeć i tym bardziej by nic nie czuć, niestety to nie nastąpiło, ojciec złapał mnie za włosy ciągnąc do najgorszej części domu, piwnicy. Ponownie mną rzucił ale tym razem ze schodów przez co pisnąłem i skuliłem sie na dole, oczywiście mogłem spodziewać sie że to nie koniec, podszedł do mnie i kopnął z całej siły w brzuch przez co czułem jak cała treść żołądka podchodzi mi do gardła. Zamknąłem oczy lecz po chwili znowu je otworzyłem czując przy ustach coś co okazało sie być szkłem
-otwieraj tą cholerną gębe darmozjadzie- warknął mi w twarz trzymając mocno za moje policzki i otworzył mi na siłe, włożył mi szkło do ust nie przejmując sie moimi łzami i zamknął mi usta bym nie mógł wypluć i jednocześnie ruszał moją żuchwą bym pogryzł po czym to przełknął. Z ust zaczęła lać mi sie krew przez pokaleczone od środka gardło gdy ojciec patrzył na mnie groźnie lecz w jego wzroku widziałem coś czego nienawidziłem w takich chwilach, czystą satysfakcje. Puścił mnie gdy był pewien że połknąłem to. Kaszlałem i łapałem oddech co było trudne, lecz jednak zmusiłem sie by sie podnieść i mimo strachu spojrzałem na niego, na jego twarzy wymalowane było obrzydzenie, najwidoczniej sie dowiedział o mnie i moich chłopcach
-jesteś zaśmierdziałym i obleśnym rozczarowaniem- syknął i tym razem kopnął mnie w twarz po czym przykół do rozgrzanego pieca tak by moje plecy sie z nim stykały, wrzasnąłem z bólu chodź i tak wiedziałem że nikt teraz mi nie pomoże, starałem sie oswoić z uczuciem patrząc na ojca załzawionymi oczami, bałem sie, piekielnie sie bałem widząc go i pistolet w jego ręce. Zaczął strzelać w moje nogi i ręce, wrzeszczałem z bólu do czasu aż nie straciłem przytomności

-----------------------------------------------------------

Przepraszam moich drogich czytelników za tak długą przerwe od pisania

~słów 1122~

Izuku Afton, (moje au)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz