<13>

34 2 2
                                        

Obudziłem sie dopiero co sie okazało po kilku dniach, czułem sie już troche lepiej lecz zerkałem na rany z pod przymrużonych oczu czekając aż obraz mi sie przestanie rozmazywać, gdy tylko widziałem troche wyraźniej podniosłem wzrok na coś co unosiło sie tuż przede mną. To Glichtrap...w duchu modliłem sie by mi chociaż troche pomógł
-Co jest młody? co sie stało?- zapytał ze swoim sadystycznie rozpoznawalnym uśmiechem
-S-s-s-sam nie w-w-wiem....- wyjąkałem tak cicho że ledwie słyszałem
-William znowu cie skrzywdził z tego co widze, no cóż, chyba dasz sobie rade?-
Powiedział i chciał zniknąć ale cichutko zacząłem go prosić by został i mi pomógł. Zerknął na mnie i w moje przepełnione lękiem i bólem oczy po czym westchnął
-Gdyby nie to że jesteś moim ulubieńcem nie zgodziłbym sie- powiedział i magią zaczął mnie uwalniać i te gorsze rany w czym moje plecy które były kompletnie przypalone przez piecyk uleczył
-dziękuje wujku- powiedziałem i go przytuliłem
-nie ma sprawy dzieciaku, a teraz zmykaj zanim ten idiota tu wróci- powiedział czujnie i stanowczo a ja skinąłem głową wychodząc z piwnicy. Cicho stawiałem krok za krokiem w kierunku wyjścia, po drodze sprawdziłem kalendarz, dzisiaj są urodziny Simona więc wszyscy których potrzebuje są u niego. Wyszedłem z domu i jeszcze zanim zamknąłem drzwi z głębi domu usłyszałem przeraźliwe krzyki ojca, nie ze złości, bym od razu to rozpoznał. Chwile pomyślałem i połączyłem w głowie kropki po czym doszedłem do wniosku że to wrzaski spowodowane bólem. Nie wiedząc czemu uśmiechnąłem sie lekko na tą myśl, poprawiła mi troche humor, zamknąłem drzwi i udałem sie najpierw do sklepu po jakiś prezent, chwile sie na myślałem nad opcjami które mu sie spodobają, padło na pluszowego misia trzymającego serduszko z napisem "i love you"  i jego ulubiona czekolada oreo XXL po czym udałem sie na miejsce gdzie były organizowane urodziny. Przeszedłem dobry kawałek drogi zanim dotarłem do domu Simona i zerknąłem przez okno, wszyscy już byli ale widziałem w ich minach niepokój i smutek, sam troche przez to zmarkotniałem po czym po cichu wszedłem do środka przez drzwi od tyłu domu. Podszedłem do solenizanta i od tyłu go przytuliłem
-Co to za ponure miny?- zapytałem lekko sie uśmiechając
- ZUZU?!- wszyscy wstali i spojrzeli na mnie
-nie, Madonna- zaśmiałem sie i pocałowałem Simona w policzek podając mu prezent
-wszystkiego najlepszego słonko^^- po tych słowach od razu znalazłem sie w uścisku przez braci i moich misiaków, no i oczywiście mój przyszły szwagier Noah sie dołączył
-no już bo mnie udusicie- powiedziałem bo nie miałem jak oddychać, Michael, Terrenc i Noah odpuścili mi ale nie Mark, Fredrick i Simon którym łzy spływały z powiek, gdy tylko je ujżałem od razu zabrałem sie za ich zcieranie i całowanie miejsc w które spłynęły
-co sie z tobą króliczku działo?- zapytał z troską Mark przez co troche sie zastanawiałem nad odpowiedzią
-em, miałem małe kłopoty, ale jest dobrze^^- powiedziałem i nie skłamałem
-wszystko dobrze?- dopytał Fredrick na co pokazałem mu kciuki w góre
-koniec przesłuchań, czas na zabawe^^- powiedziałem by nie pytali więcej a ich miny od razu zmieniły swój wyraz na szczery uśmiech. podszedłem do głośnika i podkręciłem muzyke gdy zaczęliśmy tańczyć i sie świetnie bawić

                        ~wieczorem~

-No dalej, pospieszcie sie!- poganiałem ukochanych, braci i szwagra
-zaraz sie spóźnimy!-  powiedziałem biegnąc przez las podczas gdy reszta biegła za mną, dotarliśmy na wzgórze gdzie rozłożyłem wielki koc. Niebo było czarne jak słoma rozświetlane gwiazdami. Usiedliśmy na kocu, ja na kolanach Simona który obejmował mnie od tyłu i trzymałem dłonie Marka i Fredricka którzy siedzieli po obu moich stronach i gładzizi moje dłonie kciukami, przyjemnie było i to bardzo. Michael z ukochanym oraz Terry nie poszli z nami bo woleli zostawić nas jak na randce i sie rozeszli w połowie drogi. Spojrzałem w niebo robiąc z Simona poduszke
-Zaczyna sie*^*- pokazałem niebo i obserwowaliśmy jak tysiące spadających gwiazd rozświetliło niebo jeszcze bardziej. Zachwycałem sie z ukochanymi tym romantycznym widokiem. Po kolei pocałowałem moją trójke z miłością co niezwłocznie odwzajemniali. Po widowisku chwile gadaliśmy po czym spakowaliśmy sie i radośnie udaliśmy sie spowrotem do domu chichocząc i śmiejąc sie wniebogłosy. Otwarłem drzwi lecz i tak przepuścili mnie przodem. Poszedłem schodami do pokoju Simona cicho zieając i udałem sie do łazienki, podkradłem jednąkoszulke i ubrałem po czym położyłem sie do łużka z chłopcami i zasnąłem

-----------------------------------------------------------

Witajcie misie kolorowe w kolejnym rozdziale :D

~słów: 722~

Izuku Afton, (moje au)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz