Rano jak zawsze z uśmiechem przebrałem sie z nie zbyt wygodnej kiecki i poszedłem zrobić śniadanie dla reszty, postanowiłem zrobić im naleśniki, wyciągnąłem potrzebne rzeczy i zacząłem mieszać składniki, w tym czasie chłopcy zeszli na dół, zapewnie czując pyszny zapach jak zawsze,
-Dzień dobry kochani^^- uśmiechnąłem sie życzliwie i zacząłem smażyć pierwszą porcje.
-Hejka króliczku- zaśmiał sie Simon na co sie troche zaczerwieniłem, przewróciłem naleśnika profesjonalnie na drugą strone i odwróciłem sie w ich strone jak zawsze by na dzień dobry sie przytulić, rozłożyłem ręce i oczywiście zaczęła sie walka kto pierwszy tuli. Chichotałem widząc ich miny gdy Terrenc podszedł niezaóważony i jako pierwszy oddał czułość a przed nami ustawiła sie kolejka, oczom nie wierzyłem że do kolejki ustawili sie Chris i Elizabeth. Chłopcy jak dorośli ustąpili im miejsca w kolejce a Terrenc sie odsunął, w mgnieniu oka maluchy były już w moich ramionach, pocałowałem obojga w czoła
-Myjcie łapki i siadajcie do stołu, zaraz podaje- uśmiechnąłem sie jeszcze szerzej i puściłem ich a dzieciaki od razu pobiegły do łazienki
-Teraz ja!- powiedział Simon i razem z resztą ponownie zaczęli kłutnie. Ponownie rozłożyłem ręce
-nie kłućcie sie moje dzieci, wszyscy damy rade- zaśmiałem sie a wszyscy zaczęli mnie dusić w uścisku po czym poszli do stołu
-a ręce? umyte?- spytałem na co jak małe dzieci pokazali mi czyste rączki, z uśmiechem nałożyłem do stołu a najmłodsi przybiegli z rączkami w górze
-dobrze, a teraz siadajcie- zanim dokończyłem już siedzieli przy stole i zaczęli sie zajadać
-spakowani do szkoły?- na to pytanie wszyscy churem cicho krzyknęli
-tak!- zaśmiałem sie ponownie i chcąc iść po kawe Mark posadził mnie do stołu
-nigdzie nie idziesz bez śniadania- po tych słowach chciał mnie nakarmić
-nie jestem gło...- nie zdołałem nawet dokończyć bo kawa)ek naleśnika wylądował mi w buzi. Pomyślałem chwile i dałem sie nakarmić widząc wilcze spojrzenia reszty, wiem że nie będą sie tak kłucić przy dzieciach więc rozkoszowałem sie ich minami starając sie nie śmiać
-brawo^^- pochwalił mnie Mark gdy zjadłem połowe, wiedzą że dla mnie połowa to maximum co umiem zjeść po czym mnie puścił a ja pobiegłem zrobić sobie kawy tak szybko by następny nie próbował nawet mnie złapać. Robiąc kawe poczułem ręce oplatające mnie w talii, odwróciłem głowe i zobaczyłem właściciela rąk
-najedzony Fredrick?- spytałem na co przytaknął przyciągając mnie troche bliżej a ja sie wtuliłem z uśmiechem, co jak co ale lubie pieszczoty, zwłaszcza wzroki innych zazdrośników.
-dobra, czas do szkoły- zaśmiałem sie a wszyscy ruszyli od razu. Dopiłem moją kawusie bo nie pozwole jej stygnąć i nie chce dostać zjebki od ojca. Poszedłem po plecak i jak zawsze wychodząc pomalowałem usta pomadką i stanąłem przy drzwiach czekając na starszych. Po kilku minutach wszyscy już zebrani ruszyliśmy do szkoły. Idąc wygłupialiśmy sie i gadaliśmy o wszystkim i niczym. Wszedliśmy do szkoły a woźna pieszczotliwie zwana "smoczycą" pogoniła nas miotłą bo nie zmieniliśmy butów. Biegliśmy uciekając przed nią i śmiejąc sie robiliśmy z palców rogi i pokazaliśmy jej jak zawsze w tym samym momencie język a ta zaczęła nas obrzucać szmatkami i monetami
-i oto tak można zarobić- zaśmiałem sie jeszcze głośniej i szybko zebraliśmy pieniądze biegnąc do klas rozbawieni. Gdy tylko wszedłem do klasy Bakugo rzucił Todorokim w Denkiego wrzeszcząc
-PIKACHU!!! WYBIERAM CIE!!!- od razu zasłoniłem uszy. Spojrzałem na nauczyciela z załamaniem nerwowym owiniętego w swój harakterystyczny żółty śpiwór. Usiadłem w ławce ze słuchawkami w uszach i słuchając muzyki rysowałem. Nie interesował mnie świat poza kartką więc w pełnym skupieniu konturowałem i cieniowałem rysunek przedstawiający moich starszych braci, mnie i naszą paczke. Nie zaówarzyłem że zadzwonił dzwonek i przez to Aizawa sensei uderzył mnie nie za mocno w głowe zeszytem
-ah! przepraszam sensei- wstałem i ukłoniłem sie przepraszająco
-skoro tak bardzo prosisz to zapraszam do tablicy- chytrze sie uśmiechnął a ja posłusznie poszedłem rozwiązać zadanie pod czujnym okiem nauczyciela i klasy, nie stresowałem sie przez przyzwyczajenie, stresuje sie tylko gdy podczas odrabiania pracy domowej wisi nade mną ojciec. Rozwiązałem zadanie szybko i na poziomie trzeciej klasy liceum, pomimo, że jestem w pierwszej klasie liceum. Nikt nic nie rozumiał więc wszystko wytłumaczyłem ze szczegółami i delikatnym uśmiechem. Nauczyciel był pod wrażeniem mojej wiedzy i pozwolił mi wrócić do ławki. Ja posłusznie usiadłem i tylko czekałem na dzwonek by móc sie pochwalić braciom i naszym przyjaciołom. Gdy oczekiwany moment ja jako pierwszy wybiegłem z klasy kierując sie na dach i usiadłem w oczekiwaniu na reszte. Kilka chwil puźniej przyszli wszyscy na co im pomachałem z szerokim i promiennym uśmiechem. Podeszli i przybiliśmy sobie piątke
-osiągnąłem sukces, matematyka nie jest trudna- zaśmiałem sie i opowiedziałem dokładnie wszystko, wiem że Michael nie rozumie bo nie zna sie na matmie
-to jakaś czarna magia- powiedział załamany na co wybuchłem śmiechem
-od teraz pomagasz nam w matmie- powiedzieli wszyscy chórem a ja poczochrałem wszystkich po głowach
-dobrze, od teraz zwracajcie sie do mnie "panie izuku" UuU- powiedziałem dumnie i usiadłem na kolanka Fredrika na co mnie przytulił, zaczęliśmy wymieniać sie śmiesznymi i wkurzającymi sytuacjami z pierwszej lekcji, ale wiadomo było że to z początku mojej lekcji było najśmieszniejsze, wiliśmy sie na podłodze ze śmiechu a brzuchy nas wszystkich bolały
-to było takie śmieszne że aż piękne- otarłem łze śmiechu i wstałem otrzepując sie
-zwijamy sie na wagary czy zostajemy w budzie?- spytał Terrenc a po chwili chytrze sie uśmiechnął
-no no no, kogo ja widze, Michael, twój przyszły chłopak, Noah- gdy tylko wypowiedział to imie Michael od razu zrobił sie cały czerwony
-zamknij sie idioto!- pisnął cienkim głosem lekko bijąc bliźniaka w ramie.
Spojrzałem w strone wejścia na dach i widząc chłopaka szturchnąłem brata
-Terrenc nie żartował~- zaśmiałem sie a Noah podszedł do nas
-wszystko dobrze? słyszałem dziwny pisk, i zastanawiałem sie czy coś sie nie stało- odezwał sie a ja podeszłem
-nieeee, to tylko Michael na twój widok- uśmiechnąłem sie a u Noah było widać lekkie rumieńca na co zagwizdałem i popchnąłem go na brata tak że upadli. Michael leżał na ziemi czerwony jak burak a Noah nad nim i widać było że robi sie coraz bardziej czerwony, przyglądałem sie im uważnie czy sie ruszą ale oni tylko patrzeli sobie w oczy, mój uśmiech stawał sie coraz więkrzy widząc że sie zbliżają i łączą swoje usta w lekkim i delikatnym pocałunku. Wszyscy bili brawa a ja piszczałem i podskakiwałem ze szczęścia
-BRAWO!- wskoczyłem na plecy Terrenca a gdy ten mnie złapał bym nie spadł podniosłem ręce wysoko do góry zadowolony. Po dłuższej chwili zakochane gołąbki oderwały sie od siebie a Noah pomógł Michaelowi wstać
-no to co teraz? to znaczy że jesteście parą?- odezwałem sie a oni spojrzeli po sobie chwile myślac i kilka minut puźniej Noah przyciągnął mojego brata tuląc go od tyłu
-tak- powiedzieli na raz.
-zrywamy sie z lekcji, idziesz z nami?- spytał Fredrick a Noah spojrzał na swojego ukochanego i przytaknął. Zszedłem z pleców Terrenca i stanąłem pod drzwiami otwierając je
-a więc zapraszam, a i właśnie Noah, uwaga na smoczyce- poinformowałem
-jasne?- wzruszył ramionami i biorąc Michaela na ręce poszedł, reszta przechodząc pocałowała mnie w nosek, policzek lub w czoło a Terrenc zamiast buziaka, wziął mnie na ręce
owinąłem sie nogami i rękami jak koala i ruszyliśmy biegiem by uciec od ścierek woźnej, jak zawsze mnustwo śmiechu, a jeszcze więcej bo dopiero myła korytarz
-no, witam wolność!- powiedziałem radośnie i wszyscy ruszyliśmy do naszej kryjówki do której nowy członek, czyli chłopak Michaela miał dostęp. Na miejscu wszyscy usiedliśmy a ja poszedłem do lodówki po alkochol byśmy mogli sie zrelaksować. Noah wyglądał na zdziwionego więc jako nowy członek naszej paczki dostał jako pierwszy a gdy wszyscy już mieli unieśliśmy kieliszki
-ZA NOWEGO CZŁONKA!- wznieśliśmy toast do którego Noah sie przyłączył z uśmiechem. Wypiliśmy bez popitki i zaczęliśmy imprezować, alkochol jak zawsze razem z Terrencem w roli barmana na ladzie a muzyka na fula. Nikt nas nie usłyszy ani nie zobaczy bo jesteśmy praktycznie w środku lasu zdala od miasta. Jak zawsze była zabawa na całość, nie obeszło sie bez tańców i śmiechów, nasze gołąbki często sie całowały a nawet Fredrick, Mark i Simon próbowali sie do mnie w taki sam sposób zbliżyć ale za każdym razem Terrenc wybijał im to z głów dopuki sam na to bym nie pozwolił. Usiadłem na stole z drinkiem i machałem nogami w rytmie muzyki. Ktoś zaczaił sie za mną i założył mi coś na głowe, gdy tego dotknąłem okazało sie że to były kocie uszka, zaśmiałem sie a muzyka ucichła, wszyscy na mnie patrzeli, wiem o co im chodzi więc usiadłem na kolanach i z rączek zrobiłem gest pazurków miaucząc. Od razu zaczęli klaskać a muzyka znowu leciała na największej głośności. Po kilku kolejnych drinkach straciłem nad sobą kontrole i poszedłem sie przebrać w skąpy strój króliczka po czym opierając sie o futryne drzwi wszedłem do reszty, Mark stał sie czerwony, Fredrickowi poleciała krew z nosa a Simon gdy mnie zobaczył aż padł na ziemie, zaśmiałem sie cicho i usiadłem na kanape. Noah znowu całował Michaela ale tym razem po szyi co jak można było zaóważyć mu sie podobało. Zdziwiłem sie czując że jestem już na czyiś kolanach a nie na stole, odchyliłem głowe do tyłu i zobaczyłem Fredricka który mnie pocałował jedną rękom trzymając lekko mój podbródek a drógą owiniętom wokół mojej talii, nie ukrywam że mi sie podobało więc odwzajemniłem pieszczote siadając okrakiem i przodem do niego, Simon nadal leżał a Mark po zatamowaniu krwawienia zaczął całować moją szyje, cicho pomrukiwałem a nawet sapałem czując jak robił mi na karku malinki, Terrenc widząc że mi sie to podoba nic z tym nie robił tylko pozbierał Simona i tak po prostu rzucił go na kanape po drógiej stronie pomieszczenia. Po dłuższym czasie oderwałem sie na brak tchu a wtedy Fredrick zszedł na szyje a Mark pocałował mnie w usta, miałem już całą szyje od malinek ale im nie było dosyć, Fredrick biorąc mnie na ręce poszedł w strone innego pomieszczenia a Mark oczywiście za nami, zamknął drzwi a brunet położył mnie na kanapie gdzie nademną zawisnął, jeździł rękom po moim torsie, Mark dołączył i usiadł za mną i tak oto zaczęła sie zabawa(Michael pow)
Siedziałem sobie między nogami mojego pierwszego chłopaka podczas gdy napaleńcy poszli do innego pomieszczenia, spojrzałem na bliźniaka który tylko wzruszył ramionami
-nie oddam- odezwał sie mój najukochańszy
-no ja mam nadzieje- zaśmiałem sie razem z nim. Po kilku godzinach impreza dobiegła końca a trójka chłopaków w tym zuzu wyszli cali czerwieni, Mark nosił zuzu na rękach, coś mi sie zdaje że przez jakiś czas nie będzie mógł chodzić. Wstałem trzymając Noah za ręke i zaczęliśmy sprzątać
-c..co sie stało?- obudził sie blondyn (Simon) a ja spojrzałem na niego
-koniec imprezy, czas wracać- poinformowałem go i wszyscy poza Markiem i Zuzu na jego rękach sprzątaliśmy, niektórzy sie chwiali a niektórzy nie. Wszyscy zmierzaliśmy w strone domu Marka bo ma wolną chate, napisałem o tym mamie że nocujemy u niego i oczywiście sie zgodziła
-no, jak sie bawiliście?- spytałem Fredricka z chytrym uśmiechem na co cała trójka sie zaczerwieniła
-d..dobrze- odezwali sie na raz Mark i Fredrick, Zuzu już zdążył zasnąć przez alkochol i wykończenie, uśmiechnąłem sie i jak tylko wszedliśmy do domu chłopaki zanieśli młodego do pokoju by mógł spać spokojnie a sami usiedliśmy w salonie z grami na konsoli~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
I oto kolejny roździał, najdłuższy chyba jaki napisałam, mam nadzieje że sie wam spodobał^^słów: 1870