Rozdział 7

270 13 22
                                    

Perspektywa Thomasa:

Szliśmy w stronę parku pobliskiego. Dylan stwierdził po drodze, żebyśmy zaszli do sklepu 24 i kupili po piwie. Zgodziłem się, bo dawno nie piłem. Oczywiście chłopak uparł się, że on zapłaci bo ma gotówkę. Z piwem w ręku, poszliśmy usiąść na jakąś ławkę.

- A może usiąść w bardziej ukrytym miejscu? - Zaproponowałem, a mężczyzna spojrzał na mnie kpiącym spojrzeniem. - No co! - Oburzyłem się. - Nie chce by mnie straż spisała..

- Spokojnie. Dobrze wiesz kim jestem. - Mrugnął do mnie jednym okiem, co skwitowałem krótkim śmiechem. 

W końcu zdecydowaliśmy się usiąść na ławce, która była skierowana w stronę małego bajorka z kaczkami. Otworzyliśmy alkohol i stuknęliśmy się.

- Za przyjaźń. - Powiedział Dylan.

- Za przyjaźń. - Potwierdziłem z uśmiechem na twarzy.

Upiliśmy po kilka łyków i zaczęliśmy prowadzić luźną rozmowę, która naprawdę nam się dłużyła. Dużo się śmialiśmy, opowiadaliśmy różne sytuacje z naszego życia, śmialiśmy się też z nagłówków gazet, lecz wszystko co dobre kiedyś się kończy. 

- Dzień dobry, panowie. - Powiedział jeden z funkcjonariuszy. - Poprosimy dowody osobiste. 

Dylan miał założony kaptur na głowę, a ja nie. Przez co nie widzieli jego twarzy. Mogłem czuć strach i stres, ale czułem rosnącą ekscytację. Uśmiechnąłem się do dwóch starszych mężczyzn, a oni spojrzeli po sobie porozumiewawczo. Pewnie myślą, że jesteśmy pijani.

- Skoro ten pan jest już pod wpływem, to pana poproszę, o dowód. - Wskazał palcem na Dylana.

Dylan dźwignął swoje ciało do góry, podając mi butelkę, mówiąc wzrokiem, bym mu potrzymał. Zastanawiałem się jaka będzie ich reakcja. W końcu to syn prezydenta. Dylan jest w końcu pełnoletni, więc nie muszą dzwonić do jego ojca. 

- Nazywam się Dylan O'brien, a pan przeszkadza mi w spotkaniu z przyjacielem. - Zdjął kaptur, z dużą pewnością siebie spojrzał na dwóch zdezorientowanych mężczyzn.

Początkowo jeden chciał wyjąć bloczek z mandatami, lecz drugi go powstrzymał i zaczął cicho przepraszać, za najście. Gdy straż odeszła Dylan usiadł i zabrał ode mnie swoją butelkę. Wyglądał tak seksownie z tą pewnością siebie..

 - Dyl.. to wyglądało super! - Zaśmiałem się głośno, przez alkohol

-  No wiem! Ma się ten urok! - Napiął mięśnie w teatralny sposób.

Rozmawialiśmy jeszcze długo, aż nie wybiła godzina druga w nocy. Każdemu z nas chciało się spać. Wyszliśmy z parku. Po drodze nadal rozmawialiśmy i wyrzuciliśmy butelki. W końcu gdy, zaliczyliśmy ostatni zakręt, znaleźliśmy się pod moim mieszkaniem. Dylan na pożegnanie, przytulił mnie dosyć długo, ale nie przeszkadzało mi to.

Westchnąłem smutno. Z jednej strony mam dość tego dnia, ale jednak nie chce go kończyć. Świetnie się bawiłem z nim i mam nadzieję, że to się kiedyś powtórzy. Wyciągam klucze z kieszeni i otwieram drzwi. Mieszkam ze współlokatorką, starszą o 2 lata, która jest na studiach prawniczych.

- Wróciłem. - Mówię i wieszam na wieszaku bluzę.

W odpowiedzi słyszę tylko krótkie "spoko". Zdejmuję buty i idę od razu do jej pokoju. Jak zwykle widzę jej postać, siedzącą przy biurku. Podchodzę do niej, staję z jej lewej strony. Na biurku jest od groma przeróżnych notatek jak i jakaś prezentacja na komputerze oraz kolejne notatki na tablecie.

- Dalej się uczysz? Zrób sobie przerwę. Jest po 2 w nocy  - Mówię i kładę rękę na jej ramieniu.

- Jutro mam kolokwium. Nie mogę. - Powiedziała i sięgnęła po szklankę wody.

- Jadłaś chociaż coś? - Pytam i biorę większość brudnych naczyń, ze wczorajszego dnia, których nadal nie wyniosła.

- Zjadłam tylko śniadanie jak wyszedłeś na ten koncert. - Odpowiada i ponownie zaczyna pisać notatki.

- Dobra, zrobię ci coś do jedzenia. - Mówię, widząc ogrom naczyń w jej pokoju, biorę je i wychodzę przymykając drzwi.

Kieruję się w stronę kuchni, mam nadzieję, że zwykłe kanapki jej wystarczą. Wkładam brudne naczynia do zmywarki i wyjmuję z lodówki potrzebne rzeczy do zrobienia ich. Rozłożyłem się na całym blacie kuchennym. Myślę, że skoro nic nie jadła, to muszę jej zrobić kanapki pełne witamin. Zdecydowałem się na ogórka, sałatę, rzodkiewkę oraz jajko, to wszystko posypane odpowiednią ilością pieprzem i solą dla smaku.

Zaniosłem jej kanapki. Bratersko poklepałem ją po plecach, dziewczyna odpowiedziała dziękuje i stwierdziła, że kiedyś się odwdzięczy. Z uśmiechem i dobrym uczynkiem na ustach, poszedłem do swojego pokoju. Wyjąłem telefon.

Thømaß, godz. 02:12

- Już mogę pisać!

Thømaß, godz. 02:12
- Tyle się dziś wydarzyło.. Syn prezydenta nie jest taki, jakiego sobie go wyobrażałem. On jest cudowny. Spędziłem z nim dobry czas dziś.

Thømaß, godz. 02:12
- Jeest przystojny i ma piękny uśmiech i w ogóle, ale nie wiem czy on jest gejem. Muszę opanować się.. Kurdeee

Dylan nie odpisywał. Pewnie jest zajęty. Odłożyłem telefon na szafkę nocną, by go przypadkiem nie obudzić przestałem pisać. Wstałem by zamknąć drzwi na klamkę i usiadłem do komputera. Trzeba poczytać artykuły na temat dzisiejszego wywiadu. Wchodzę w popularną stronę z wiadomościami o nazwie; "people". Skroluję w dół, dopóki nie natrafiłam na dość ciekawy nagłówek. "Syn prezydenta gejem?" - Nieźle się bawią w wymyślanie treści. Klikam w artykuł. Przewijam do połowy, ponieważ początek to same odpowiadanie, pytaniem na pytanie.

Czytam powoli i dokładnie. Natrafiam na zdjęcie z dzisiaj.

- SŁUCHAM?! - Zachłysnąłem się powietrzem, bo zacząłem kaszleć. 

Zdjęcie przedstawia mnie i Dylana, gdy chwyciłem go za rękę, przy wywiadzie. Chwyciłem za telefon i napisałem krótką wiadomość do O'briena. Jak to możliwe, że to widzieli? No dobra, może przesadzam, dziennikarze są w stanie zobaczyć wszystko, dla pieniędzy oraz popularność swoich gazet, czy artykułów w internecie. Ale no błagam. To było praktycznie niezauważalne. Jak oni to wyłapali. Poza tym, dalej się zastanawiam, dlaczego to zrobiłem. Fakt, byłem zestresowany i bałem się trochę tego wywiadu, lecz nie sądzę, bym zrobił coś takiego, nawet przez stres. Zazwyczaj potrafię się kontrolować.

- Potrzebuję tablicy. - Powiedziałem sam do siebie.

Za szafą miałem swoją tablicę, którą dawno temu kupiłem na przecenie. Magnesy działają na niej oraz stoi na dwóch nogach. Lekko wystawała. Przesunąłem szafę powoli. Tak, zdaję sobie sprawę, że jest już po drugiej i mam sąsiadów pod sobą, lecz to ich problem jak mają lekki sen. Ja mam twardy w chuj.

Ostrożnie wyciągnąłem tablicę. Postawiłem ją z prawej strony biurka, bliżej ściany. Mój telefon zawibrował od niejednego powiadomienia, a aż czterech. Gdy upewniłem się, że tablica stoi, chwyciłem za telefon i rzuciłem się na łóżko. Był to O'brien. Przeczytałem wiadomość i natychmiast wykrzywiłem usta w wielki uśmiech.

(- Cudownie się dziś bawiłem z tobą! ❤️)

Pokręciłem głową, by się opanować i chwyciłem za mazak. Rzuciłem telefon na łóżko i wstałem do tablicy. Zacząłem wszystko dokładnie rozpisywać 


«﹣﹣﹣❁ ❁ ❁﹣﹣﹣»

rozdział pisany od połowy drugi raz ;)

edit: kolejny raz widzę edytuję to 😍
czuję się z tym świetnie

Się Poznali | DylmasOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz