Rozdział 12

158 11 11
                                    

Perspektywa Thomasa:

Wyszliśmy z galerii. Zaciągnąłem się powietrzem. To było pierwsze co zrobiłem, a druga rzecz, jaką zrobiłem po wyjściu to założenie kaptura Dylanowi. Wracając jednak do pierwszego: W kinie było naprawdę duszno.

Lydia spojrzała na lody i powiedziała, że za dużo zjadła popcornu. Porozmawialiśmy jeszcze chwilę o filmie, aż nie przyszedł jej chłopak.

- Cześć Thomas. - odezwał się, a ja się przywitałem z nim skinieniem głowy. - Porywam ci ją do jutra. - Śmieje się.

Przytakuje mu z uśmiechem. Lydia żegna się z nami niedźwiedzim uściskiem u odchodzi wesoło machając. Ja nie wiem, jakim cudem ten chłop wytrwał przy tej pracoholiczce. Spojrzałem na Dylana.

- To co teraz? - zapytał gdy nasze spojrzenia się spotkały.

- Możemy jeszcze na chwilę wpaść do mnie, bo muszę ci dać notatki, które zrobiłem. - rzuciłem i poszedłem przodem.

- Serio? Chciało ci się? - zapytał doganiając mnie.

- No jasne, poza tym to są rzeczy, które już mieliśmy, więc to czysta przyjemność, zrobić coś dla przyjaciela. - odpowiedziałem, a Dylan, zrobił zdziwioną minę, aczkolwiek widać było radość.

Nie skomentował już tego, tylko w ciszy wróciliśmy do mieszkania, tą samą drogą co wcześniej, albowiem wydawała nam się najbezpieczniejsza. Bez dużej ilości ludzi, bez dziennikarzy walających się po kątach.

Gdy weszliśmy już do klatki, Dylan zdjął kaptur. Otworzyłem drzwi kluczem i weszliśmy do środka. Dylan zamknął drzwi na górny zamek, bo lepiej być bezpiecznym oraz kazałem mu. Nawet z czystego przyzwyczajenia.

- Siadaj. - nakazałem mu, a on usiadł na moim łóżku.

Wyciągnąłem z szuflady kilka kartek A4. No może nie było to do końca kilka, a sporo ponad trzydzieści, ale kto by liczył..

- Wow.. - to było pierwsze co Dylan powiedział. - Sporo tego. - skomentował, kartkując strony.

- Trochę. - uśmiechnąłem się. - ale to tylko jeden semestr w pigułce.

Gdy Dylan był zajęty przewracaniem stron, wyciągnąłem telefon z kieszeni, by sprawdzić  godzinę jak i wiadomości. Oczywiście zero. Zacząłem się poważnie martwić. Może coś mu się stało?

- Czemu ciągle spoglądasz na telefon? - zapytał Dyl, znad stosu kartek. - Przepraszam, nie powinienem pytać. - dodał dosłownie po chwili i wrócił wzrokiem do kartek.

Westchnąłem i usiadłem obok niego. Dylan przestał przeglądać kartki, tylko spojrzał na mnie.

- Po prostu martwię się o mojego przyjaciela. Nie odpisuje mi od dłuższego czasu, nie znam jego twarzy, więc nawet nie wiem czy go spotkałem na ulicy kiedykolwiek. - mówię i chowam twarz w dłoniach.

Dylan milczy. Chce by cokolwiek powiedział. Że będzie dobrze. Że może ma dużo na głowie. Ale on milczy. Spoglądam dyskretnie na niego. Mam wrażenie, że bije się z własnymi myślami i siłą próbuje się od czegoś powstrzymać.

- Znam się z nim już dwa lata. Jest dla mnie wszystkim. Nawet jeśli, by mi powiedział, że nie wiem.. zabił człowieka albo i kilku, nadal bym go tak samo uwielbiał.. - rzuciłem bezmyślnie i poczułem jak Dylan się wzdryga.

Nigdy w życiu nie miałem, podobnej sytuacji. Do tej pory jeszcze nigdy się aż tak bardzo nie zakochałem w osobie, której nawet nie znam twarzy. Wiem, że miłość przez internet może boleć gorzej niż w życiu realnym, ale co ja mam poradzić. Bardzo dobrze wiem, że nie jestem w tym sam na całym świecie. Po chwili poczułem jak Dylan mnie obejmuje i przyciska do siebie. Od razu się w niego wtuliłem.

Nie wiem ile trwaliśmy tak, ale w końcu musiałem się od niego oderwać. Wyprostowałem się i spojrzałem na niego. Wyglądał na zmartwionego, ale nadal było to coś. To coś co chce mi powiedzieć, ale bardzo się powstrzymuje, albo może nie potrafi? Nie chciałem pytać i tak dość wrażeń jak na dzisiaj.

- Odprowadzić cię? - pytam automatycznie.

- Nie trzeba, ja sobie poradzę z dojściem do domu. - uśmiecha się blado.

Chłopak wstał i zaraz zaczął się kierować do wyjścia. Wstałem od razu i za nim poszedłem. Miałem dziwne wrażenie, że powiedziałem coś, co go zasmuciło i to wrażenie nie będzie mi dawać spokoju, przez najbliższe kilka dni. Chłopak zaczął ubierać buty, a ja stałem oparty o framugę drzwi do mojego pokoju. 

- To do zobaczenia? - bardziej, zapytał niż powiedział.

- Tak.. - odpowiedziałem krótko.

Gdy założył buty stanął na przeciw mnie. Spojrzałem w jego piękne brązowe oczy. Momentalnie moje ciało samo przylgnęło do niego. Dylan nie był mi dłużny i sam zaraz też objął mnie. Nie mam pojęcia ile tak staliśmy, ale wydawałoby się, że minęła raptem sekunda i już się ode mnie oderwał. A może faktycznie to była sekunda? Wolałbym więcej.

Dylan wyszedł, a ja stałem i przyglądałem się w drzwiom. Czy ja się zakochałem w dwóch osobach? Nie, nie możliwe. Przecież jeszcze do niedawna całym moim życiem był Dylan z internetu. Ciągle razem graliśmy i gadaliśmy, przepisaliśmy tyle godzin. A teraz ciągle spędzam czas z synem prezydenta. 

Jak tak teraz myślę, brzmi to co najmniej śmiesznie. Zakochałem się w synu prezydenta. To brzmi naprawdę absurdalnie. Te wszystkie laski, które bujają się w nim od, cholera wie jakiego czasu, mogłyby mi zazdrościć. One marzą o autografie od niego, a on przytula mnie. Brzmię jak jakiś sadysta??

Wróciłem do pokoju i klapnąłem na łóżko. Momentalnie schowałem twarz w dłoniach. 

- Kocham dwóch Dylanów.. - wyszeptałem do siebie.

Przez następne parę godzin, leżałem i słuchałem muzyki, która jeszcze bardziej mnie zdołowała. Czemu ludzie mają odruch słuchania smutnej muzyki, kiedy mają doła? Trochę bez sens, bo wtedy jeszcze bardziej się dołują, ale przynajmniej można pomyśleć nad swoim życiem.

Przekręciłem się na drugi bok. Był tam biały miś, który wysłał mi kurierem, Dylan z internetu. Pamiętam, jak go pierwszy raz ujrzałem. Tak bardzo się cieszyłem, mimo tego, że mam ponad dwadzieścia lat. Nie wiem kiedy, ale wyszło tak, że zasnąłem w ubraniach. Widać łatwiej się zasypia, jak się ma doła. Ewidentnie coś w tym jest, żeby przespać się z problemem, ale nie wiem czy trójkąt będzie odpowiedni. A jak już to najpierw bym się musiał napić czegoś mocnego.

﹒﹒﹒﹛♡﹜﹒﹒﹒

Się Poznali | DylmasOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz