Rozdział 15

159 12 5
                                    

- Kurde, Brett poszedł na całość. - skomentowałem.

Liam się uśmiechnął i chwycił za nowe struny, by zaraz je zacząć rozwijać i nakładać.

- A jak tobie się układa z synem prezydenta? - powiedział i spojrzał przelotnie w moją stronę.

Odwróciłem się w stronę klawiszy. Co mam mu powiedzieć? No słuchaj zakochałem się w nim, ale też kocham Dylana z internetu i jestem w kropce?

- Thomas? - odezwał się gdy widział, że nie potrafiłem odpowiedzieć.

- Ja nie wiem Liam, wydaje się to powalone. - z wyczuwalnym smutkiem w głosie, odwróciłem się w stronę chłopaka ponownie.

- Nie zbyt rozumiem, objaśnij bardziej sytuację.

- No, bo mam wrażenie, że Dylan coś ukrywa, ale nie umiem tego rozszyfrować. - Zrobiłem krótką pauzę, by wstać od fortepianu. - Do tego wydaje mi się, że Dylan z internetu jest jakiś zbyt podejrzany. Najpierw nie odpisuje, nie wiadomo ile, a teraz chce się spotkać.

- Co? - Liam zachłysnął się powietrzem.

- A no.

- Ty chcesz się z nim spotkać? - pyta, jakbym co najmniej upadł na głowę.

- No chcę. Może mi wytłumaczy czego go nie było. - tłumaczę. - A poza tym jeśli chodzi o syna prezydenta..

Zaczynam przechadzać się po scenie, ale przeszkodził mi dźwięk połączenia. Liam od razu wstał ze swojego miejsca i spojrzał na mój telefon, który teraz grał wesoła muzyczkę.

- Pacz o wilku mowa. - mówi i na powrót zasiada, tam gdzie wcześniej.

Krzywię się i podchodzę do fortepianu. Przyglądam się dłużą chwilę na ekran i nie mogę uwierzyć własnym oczom, że dzwoni do mnie pieprzony syn prezydenta. Połączenie wyświetlane znika, a w zamian pojawia się powiadomienie o nieodebranym połączeniu.

- No i czemu nie odebrałeś! - narzeka Liam, dokańczając ogarnianie swojej wiolonczeli z tutorialu na YouTube.

Spojrzałem na niego przelotnie i wziąłem telefon ostrożnie do ręki. Odblokowałem ekran i oddzwoniłem. Nie wiem po co tak właściwie, ale może to coś ważnego. Odebrał praktycznie od razu.

(-Już myślałem, że gniewasz się na mnie o coś)

- Nie co ty! Ja się nie gniewam za jakieś błahostki.

(-Słuchaj, może masz ochotę gdzieś wyskoczyć?)

- Jasne czemu nie, tylko jak na razie jestem w filharmonii, więc możesz przyjść, pod budynek. - odpowiedziałem zgodnie z prawdą, a Liam obdarzył mnie dłuższym i znaczącym spojrzeniem.

Dylan się zgodził i rozłączył się. Spojrzałem na Liama, a on przyglądał się na mnie kwaśną miną. Zasiadłem ponownie za fortepianem i nacisnąłem w klawisze, by go obudzić.

- Przecież żyje! - odezwał się od razu. - Po prostu dziwie się, że tak szybko się zgodziłeś. Czyżby było coś na rzeczy?

Moje policzki zaszczypały lekko, przez co od razu odwróciłem się przodem do fortepianu, by nie patrzyć na Liama, który i tak już wie za dużo. Chłopak zaśmiał się i położył wiolonczelę obok. Zaraz po tym mogłem poczuć jego rękę na moim ramieniu. 

- Stawiam sto dolarów, że jeszcze dziś będziecie razem. - powiedział pewnym głosem z głupkowatym uśmiechem.

- Liam! - krzyknąłem i przeniosłem wzrok na niego.

Chłopak podniósł ręce w geście poddania się. Spotkam się dziś z dwoma najważniejszymi osobami w moim życiu. Nawet nie mam pojęcia, kiedy Dylan, syn prezydenta stał się dla mnie taki ważny. 

- To co może na dobry początek zagramy "Rolling in the Deep"? - zaproponował, a ja zgodziłem się.

Liam usiadł na krześle wcześniej przyniesionym i ułożył się wygodnie z wiolonczelą. Zaczął pierwszy przejeżdżać smyczkiem po strunach, a ja w odpowiednim momencie wszedłem jako fortepian. Fortepian był skierowany w ścianę, więc nie widziałem kto wchodzi, ale wiedziałem, że musiał ktoś wejść, bo Liam pomylił nuty, a on patrząc na kartkę się nie myli.

Mimowolnie spojrzałem za siebie, a zobaczyłem tam mokrego Dylana. Od razu odwróciłem wzrok. Nie mogę się patrzeć na niego. Ta jego mokra bluzka, która przylepiła się do jego umięśnionego brzucha. O czym ja do cholery myślę? 

- Thomas! - krzyknął Liam, a ja przestałem grać.

- Co? - zapytałem głupio.

- Zacząłeś grać jakieś losowe nuty. 

Zareagowałem na to głuchym "Aaa", a mój wzrok, znów spoczął na postaci Dylana, która się uśmiechała. Czułem jak moje policzki robią się gorące. Co jest ze mną nie tak?! Wziąłem parę wdechów i zmusiłem się patrzeć w klawisze fortepianu. Słyszałem brzdęk odkładanej wiolonczeli. Kątem oka spojrzałem w stronę Liama. Nie potrafię się skupić, tylko latam wzrokiem wte i wewtę. 

- Dylan chodź do nas! - krzyknął Liam.

Momentalnie wstałem i zerwałem się w stronę chłopaka, by szepnąć do niego pytaniem co on wyprawia. Niższy mi tylko odpowiedział, że zaprasza mojego chłopaka na scenę, przez co momentalnie zrobiło mi się słabo. 

- Cześć Tommy. - podszedł do mnie i objął mnie delikatnie.

Widziałem jak Liam przygląda się tej scenie, z dwuznaczną miną, przewróciłem oczami, bo co innego mogłem zrobić na jego głupie nawyki i spekulacje? Objąłem Dylana, może trochę inaczej niż przyjaciele, ale po chwili mogłem poczuć jego ręce na mojej talii. Wzdrygnąłem lekko, co mógł poczuć. Gdy odsunął się, miał wielki uśmiech na twarzy. 

- Oj wybacz, trochę wsiąkłeś mojej wody. - zażartował, a ja spojrzałem na swoją koszulkę.

Faktycznie była, lekko przemoczona, ale nie interesowało mnie to. Bardziej interesował mnie fakt czemu Liam zaczął pakować do futerału swoją wiolonczelę. 

- Liam? - zapytałem i stanąłem obok Dylana.

- Co tam? - zadał pytanie z głupim uśmiechem.

- Gdzie idziesz? 

- Idę do Bretta, jest w sali D1. Poza tym nie chcę wam przeszkadzać. Spotkamy się jutro Thomas. - wykrzywił usta w szczerym uśmiechu i wziął swoją wiolonczelę na plecy.

Ta wiolonczela, wydaje się być większa od niego. Nie mam do niego pretensji. Poza tym on Kocha Bretta, więc nie mógłbym mu nie pozwolić pójść. Machałem mu na do widzenia. Liam wyszedł i zostałem z Dylanem sam. Weź się w garść. Weź się w garść. - pomyślałem.

- To może gdzieś wyjdziemy? - zapytał, a ja szybko przytaknąłem głową.

Spakowałem do połowy pełną butelkę wody, a śmieci po jedzeniu wyrzuciłem do kosza. Nuty schowałem do teczki, a później do plecaka. Dylan podał mi kurtkę, ale zanim zdążyłem ją od niego przyjąć, on pomógł mi ją włożyć jak prawdziwy dżentelmen. Zarumieniłem się lekko, przez co odwróciłem się.

- Możemy iść. - zerknąłem na telefon i schowałem go do kieszeni, po czym zarzuciłem plecak na ramię.

Dylan się uśmiechnął i wskazał dłonią drzwi, bym poszedł przodem. Odwzajemniłem uśmiech i zaraz znaleźliśmy się przez filharmonią. Oby ten dzień był jedynym z najlepszych w moim życiu.

Od razu gdy wyszliśmy przed filharmonię, naciągnąłem kaptur Dylanowi. A ten skwitował to cichym śmiechem.

﹒﹒﹒﹛♡﹜﹒﹒﹒

Się Poznali | DylmasOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz