Rozdział 16

159 11 8
                                    

Perspektywa Dylana:

- Nie polubiłeś się z moimi fankami? - zaśmiałem się, a blondyn zatrzymał się i spojrzał na mnie spod byka.

- Najlepiej będzie gdy pójdziemy do mnie, bo jeszcze wydlubie oczy tym dziewczynom! - prawie, że krzyknął, a ja już zamilkłem, by go bardziej nie wkurzyć.

Szliśmy trochę w ciszy, ale w końcu odezwałem się pierwszy.

- Jak długo siedzieliście tam?

- Nie długo, zagraliśmy w sumie jedną piosenkę, bo zadzwoniłeś. - powiedział.

- Mam nadzieję, że to nie był kłopot, oraz nie przeszkodziłem wam w czymś?

- Nie, co ty. Pogadaliśmy na najważniejsze tematy i tyle. Poza tym Liam poszedł do swojego narzeczonego, więc wyszło nam obydwu na dobre. - uśmiechnął się.

Narzeczony? Zazdroszczę temu chłopakowi. Też chciałbym w końcu się komuś oświadczyć, ale najwidoczniej czeka mnie jeszcze stres, by nie odrzucił mnie, gdy pokaże swą prawdziwą twarz.

Wiatr zawiał mocnej i mogliśmy poczuć kilka kropel deszczu. Przez wiatr, spadł mi kaptur. Założyłem go od razu, ale to wystarczyło, by jakieś dziewczyny zaczęły krzyczeć moje imię. Westchnąłem przeciągle i spojrzałem na moje blondaska.

- Nie no kurwa. - powiedział, a ja już mogłem się domyślić, że się wkurzył.

Poczułem jego rękę na swojej. Splótł nasze palce, a ja momentalnie się wręcz roztapiałem. Mógłbym, zawsze tak chodzić z nim. Po chwili poczułem pociągnięcie. Znaleźliśmy się w jakieś uliczce za samochodem. Wolną ręką bardziej naciągnąłem kaptur. 

- Idziemy tędy. - zarządził i poszliśmy wzdłuż samochodów.

Byliśmy w bocznej uliczce obok filharmonii. Widać chłopak znał ten skrót na wylot, bo szedł z pewnością. Najbardziej zdziwił mnie fakt, że dalej mnie trzymał za rękę. Nie to, że ja narzekam, tak po prostu się dziwię, ale niestety puścił ją gdy weszliśmy do sklepu. 

- Musimy wybrać składniki na obiad. - oznajmił i wziął koszyk. - Proponuje spagethii.

- Lubię spagethii. - rzekłem. - A na pewno w twoim wykonaniu będzie jeszcze lepsze.. - dodałem, gdy tylko zniknął w jednej z alejek sklepu i prawdopodobnie mnie nie słyszał.

Dogoniłem Thomasa, gdy wybierał makaron. Widać, że zna ten sklep, jak własną kieszeń. Zapytałem się go czego mam szukać, a on wyjął listę i przedarł ją na pół, tym samym przydzielając mi jakieś zadanie do roboty. Pierwsze na liście, był sok pomidorowy. Nie znałem tego sklepu, przez co trochę błądziłem. 

Nie wnikałem czemu sok pomidorowy, a nie na przykład sos, czy inne bzdety. Z naszej dwójki, to raczej ja się najmniej znałem na gotowaniu. Wybrałem ten, który był zapisany na kartce. Widać zna już firmy nawet. Pierwszy raz czuje się, jakbym nie dał rady żyć sam. Przechodzę kilka centymetrów i biorę puszkę pomidorów. Swoją drogą, Tommy ma bardzo ładne pismo. Idę do warzyw. Czosnek, cebula, marchewka? SELER? Od kiedy takie rzeczy są w spaghetti? 

Biorę wszystko do osobnych woreczków foliowych i zmierzam na poszukiwania Thomasa. Znajduję go przy dziale mięsnym. Podchodzę i delikatnie wkładam wszystko do koszyka. 

- Nie jest ci za ciężko? - mówię, zanim zdążam się ugryźć w język,

- Nie. - mówi. - Ale dziękuję za troskę. - dodał od razu, a ja mogłem dostrzec delikatne rumieńce na jego policzkach. - Mamy już wszystko. Możemy zbierać się do kasy. - spojrzał do koszyka i poszedł przodem, a ja tuż za nim.

Do kasy stało już kilku ludzi, ale na szczęście szybko zleciało i już mogliśmy wykładać rzeczy na ladę. 

- Cześć Caroline. - odzywa się do ekspedientki z uśmiechem.

- Cześć  Tommy. - odpowiada. - Widzę, że będziesz obiad robić. - po chwili dostrzega mnie, gdy Thomas, podaje mi torbę, bym pakował skasowane zakupy. - Twój nowy chłopak? 

- Nie. - mówi szybko i przykłada kartę do terminala.

Kobieta przygląda mi się chwilę, a ja nie chcąc na nią patrzeć, po prostu odwróciłem głowę i naciągnąłem kaptur, przez co pewnie kobieta skojarzyła, bo zaraz po tym wyprostowała się i spojrzała jakby wyczekująco.

- Caroline, nawet nie zaczynaj. - powiedział Tommy. 

- A szkoda. - powiedziała z cwanym uśmiechem. 

Thomas jedynie przewrócił oczami i wyszedł ze sklepu. Wziąłem zakupy za niego. Może przydam się na coś, niosąc zakupy.  Wyszedłem i stanąłem za nim. 

- Przepraszam za nią. - powiedział i chciał zabrać zakupy z mojej ręki, ale zrobiłem krok do tyłu. - Możesz oddać.

- Ja mogę nieść. - powiedziałem. - Przecież to nie jest takie ciężkie. 

Thomas nic już nie powiedział, tylko uśmiechnął się i przystał na to. W między czasie gdy szliśmy, do jego mieszkania, zaczął opowiadać o Caroline i jej dobroduszności. Z jego opowiadań wynika, że dobra była z niej osoba, oraz co dziwne, podobno mi współczuje. W sumie? Ja sam sobie współczuję.

- Ona była moją jedyną deską ratunku, gdy nie miałem pieniędzy. - powiedział bardziej poważnym tonem.

- Tommy, jeśli nie masz pieniędzy, ja ci mogę dać. - wypaliłem od razu.

Chłopak spojrzał na mnie dziękującym wzrokiem, lecz pokręcił głową. Mogę mu dać nawet i 100 tysięcy. Dziwne, że nigdy mi nie mówił o problemach finansowych. A może jednak nie ufa mi na tyle? 

Po niedługim czasie byliśmy już pod jego drzwiami. Chłopak otworzył drzwi, a naszym oczom ukazała się Lydia. Przywitałem się z nią, a Thomas rzucił tylko, żeby pozdrowiła Stilesa. Dziewczyna wyszła, a my przenieśliśmy się do kuchni. Od razu zdjąłem kaptur. 

Położyłem zakupy na stole i zacząłem je rozpakowywać. Tommy, zaczął grzebać po szafkach w poszukiwaniu reszty składników. Gdy wszystko było już wyłożone na blat, odwróciłem się i oparłem się o stół. Zacząłem przyglądać się chłopakowi. Jego ruchy były pewne i zwinne. Przez chwilę miałem wrażenie, że kręci tyłkiem. Albo to po prostu moje marzenia. Albo jestem nienormalny. 

- Co teraz? - zapytałem, by zająć czymś myśli.

- Mógłbyś pomóc, a nie się gapić na mnie. - odparł, a ja od razu podszedłem do niego.

Dobrze, że nie wie na co mój wzrok padł. Chyba bym od niego dostał. Chłopak wyjął patelnię z dolnej szafki. Myślę, że jakby mi tym przywalił, to bym był martwy. Postawił ją na jednym z palników.

- Umiesz może ugotować makaron? - zapytał.

- Oczywiście. - rzekłem. - że nie.- dodałem od razu.

- No tak, syn prezydenta. - powiedział i pokręcił głową.

- Wypraszam sobie. -  założyłem ręce na piersi.

Po chwili obydwoje wybuchneliśmy śmiechem. Chłopak wyjął makaron i zaczął mi tłumaczyć co i jak. Coś czuję, że to gotowanie zostanie w mojej pamięci do końca życia.

﹒﹒﹒﹛♡﹜﹒﹒﹒

Się Poznali | DylmasOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz