Perspektywa Dylana:
Napisałem do mojego kochanego przyjaciela? Tak. Po co? Nie mam pojęcia. Zgodził się na Messengera, więc chyba mogę do niego pisać. Może i zadałem głupie pytanie, ale to było jedyne co mi przychodziło do głowy w tym momencie. "Może wyjdziemy gdzieś w nocy?". Dylan jesteś bardzo kreatywny. Siedziałem na łóżku, już przebrany w dresy. Wybiła właśnie godzina..
nie wiem.
Ciemna.
Nudziło mi się od kiedy przyjechaliśmy do domu. Przez cały czas goniłem się z myślami, by napisać do Thomasa, "jak się czuje" lub czy potrzebuje czegoś, ale już padło zaproszenie na spacer. Nie mam pojęcia co może sobie pomyśleć o tym, lecz kto nie ryzykuje nie pije szampana.
- No hej. - Rozlega się głos przy drzwiach.
Podnoszę wzrok z ekranu telefonu i widzę Julię, która wchodzi do mojego pokoju, razem ze swoim iphonem w jednej ręce i stosem czasopism w drugiej.
- Skąd ty to masz? - Pytam przyglądając się jej postępowań.
Dziewczyna nic nie odpowiada i siada po drugiej stronie łóżka. Ma na sobie swoją ulubioną piżamę w arbuzy oraz grube skarpety zimowe do połowy łydki. Julia rzuca jednym czasopismem prosto w moją twarz. Każe mi przeczytać nagłówek.
- "Syn prezydenta gejem?" - Czytam, a po chwili kolejne czasopismo wylądowało przede mną i czytam. - "Thomas Brodie-Sangster i Dylan O'brien trzymają się za ręce i idą na randkę" - Przyglądam się z niedowierzaniem czasopiśmie. - Czy ty robisz wszystko, by utrzymać przy życiu przemysł plotkarski?
Dziewczyna siedzi zgarbiona i przewraca kilka stron. Spogląda na mnie i częstuje się pączkami leżącymi na mojej szafce nocnej. Wypowiadam jej imię, a ona odchyla głowę do tyłu i się śmieje, krztusząc się przy okazji.
- Być może, ale nie do końca. - Mówi z nadal pełną buzią oraz opanowuje śmiech - Po prostu te nagłówki są śmieszne. Na przykład ten - Podaje mi kolejne czasopismo.
- "Są podejrzenia, że syn prezydenta jest pod wpływem narkotyków" - Czytam na głos i po chwili wybucham głośnym śmiechem. - Kto w ogóle coś takiego dopuszcza do redakcji? Przecież widać, że to same bzdury. Kto w ogóle w coś takiego wierzy?! - Dodaje z niedowierzaniem.
- Wydawało mi się, że większość państwa. - Odpowiada Julia, nie podnosząc wzroku. Przegląda pobieżnie czasopismo, a następnie rzuca je gdzieś na podłogę i przechodzi do jednej z najpopularniejszej gazety w mieście, a mianowicie "XLV".
XLV pisze głównie samą prawdę, ale zdarzają się wyjątki. Słynie z przepowiadania przyszłości i dobrych przepisów gastro na ostatnich stronach. Oczywiście nie zabraknie wywiadów z psychologiem oraz ministrem edukacji. Wywiad z lekarzami też jest.
Na okładce znajdujemy się my, zresztą jak zwykle. Dziewczyna czyta nagłówek i śmieje się głośno. Nie pojmuję, kto jest na tyle głupi by to wymyślać.
- "Prezydenckie dzieci mają coś za uszami?" - Ponownie czytam na głos, nagłówek. - Błagam niech osoba pisząca to, da mi namiary do dilera bo widać, że ma dobre towary. - Śmieje się.
Razem z siostrą śmiejemy się głośno. Oczami wyobraźni dziennikarzy jest naprawdę zabawnie. Jestem ciekaw, czy Tommy już widział te gazety. Jeśli widział to ciekawe jak zareagował. Ciekawe co w ogóle teraz robi. Dobra to brzmi trochę obsesyjnie. Otrząsam się i odkładam wszystkie czasopisma na bok. Odblokowuje telefon i piszę do mojego blondaska.
To jak z tym wyjściem? Zgadzasz się? -
- O której dokładnie i gdzie?
Myślę, że pod filharmonią o 22:30? -
- Mi pasuje. Do zobaczenia.
Ta krótka konwersacja sprawiła, że szczerzę się do telefonu oraz jest mi strasznie gorąco. Gdy chcę wziąć pączka, okazuje się, że Julia wszystkie zjadła przeglądając te czasopisma. Łapię się za zatoki gdzie właśnie zaczyna gromadzić się ból. Brakowało tylko tego..
Mówię siostrze, że idę sobie wziąć leki na głowę oraz zaraz wychodzę, żeby nie powiedziała rodzicom. Schodzę po schodach i idę prosto do kuchni. Otwieram szafkę z lekami i przeglądam wszystko. Znajduję jakieś leki i biorę je. Miejmy nadzieję, że przejdzie mi do tej 22:30.
Wracam na górę, żeby spakować przydatne rzeczy. Siostra się rozleniwiła u mnie w pokoju, ale jakoś mi to nie przeszkadza. Aby mnie kryła. Biorę mój czarny plecak i pakuję najpotrzebniejsze rzeczy. Ubrany jestem w zwykłe szare dresy i białą koszulkę. Do tego nakładam czarną bluzę z kapturem.
Psikam się moimi ulubionymi perfumami. Chwytam za plecak i wychodzę przez balkon. Na szczęście dawno temu ogarnęliśmy drabinkę przyczepianą. Taka rzecz się przydaje. Zeskoczyłem z drabinki dając znak siostrze, by ją ponownie wciągnęła do góry. Pożegnałem się z nią i poszedłem w wyznaczone miejsce omijając ochroniarzy i psy.
Spacerowałem w blasku księżyca na wyznaczone miejsce. Miałem niby dużo czasu, albowiem chciałem się przejść. Wyjść wreszcie z tej duchoty i polityki, zobaczyć wolność.
O 22 byłem już pod filharmonią. Nie wiedziałem gdzie podziać się na te 30 minut, więc stwierdziłem iż okrążę jeszcze parę razy budynek, lecz świecące się światło w budynku filharmonii, mnie zaciekawiło. Filharmonia chyba powinna być zamknięta o tej godzinie. Co mi szkodzi sprawdzić. Podszedłem do dużych szklanych drzwi i je otworzyłem.
Zapach świeżości, niczym ze sklepu uderzył w mój zmysł węchu. Gdy nie ma tłumu ludzi, co rano, jest tu naprawdę pięknie, budynek prezentuje się jakby był zaprojektowany na filharmonię i muzeum sztuki w jednym. Wysoki sufit. Duża ilość szkła, która idealnie komponuje się z ceglanymi ścianami. Podłoże wykonane z czarnego marmuru idealnie wpasowuje się, do różnorodnej ilości zieleni na wejściu.
Słyszę śmiechy i muzykę z stali, która znajduje się kilka metrów przede mną. Zdaje mi się, że jest to sala operowa. Idę w jej kierunku i przysłuchuję się osobie śpiewającej. Udaje mi się rozpoznać głos i natychmiast wchodzę do sali, nie patrząc kto się w niej znajduje i czy będę mieć przejebane.
Podchodzę do sceny, odnajduję wzrokiem schody prowadzące na scenę. Bez wahania wchodzę po nich i staje za blondwłosym chłopakiem. Nie wierzę, że jeszcze poza graniem na fortepianie, potrafi tak dobrze śpiewać.
Stoję i wsłuchuję się w melodię. Liam mnie zauważył i zdążył się już ze mną przywitać. Thomas był dalej w swoim muzycznym świecie. Jeśli dobrze zapamiętałem to, Liam jego przyjaciel powiedział, że śpiewa tak odkąd dyrektor prosił go, o udowodnienie. Czego udowodnienie? Nie mam pojęcia, włączyłem się w połowie i po prostu, zacząłem znów słuchać jego śpiewu. Jest taki uspokajający..
Gdy Thomas skończył odezwałem się i jak wszyscy zacząłem bić brawo.
- No gratulacje, nie wiedziałem, że umiesz tak czadersko śpiewać. - Mówię i przytulam go bez wahania.
- Tak, ja też nie wiedziałem. - Rzekł widocznie zaskoczony.
Prostujemy się i stoimy naprzeciwko siebie. Proponuję żebyśmy się przeszli do parku, co jest niedaleko. On zgadza się bez wahania. Żegna się z dyrektorem i Liamem. Mam nadzieję, że ten dyrek mnie nie rozpoznał, bo będę mieć przewalone. Wychodzę z Thomasem przed filharmonię.
- Mam nadzieję, że legalnie wyszedłeś z domu. - Jego kąciki ust poszły mimowolnie ku górze i zaczął iść w stronę parku.
- Oczywiście. - Zaśmiałem się i przyśpieszyłem by iść obok niego.
«﹣﹣﹣❁ ❁ ❁﹣﹣﹣»
edit: dobra tutaj trochę poprawione, bo sens został gdzieś zgubiony
CZYTASZ
Się Poznali | Dylmas
Fiksi PenggemarDylan O'Brien jako syn prezydenta. Thomas Brodie-Sangster, pianista przeróżnych stylów muzycznych wykonywanych na fortepianie w narodowej filharmonii. Prezydent państwa, jak i też ojciec Dylana, każe mu odwiedzić filharmonię narodową. Jeden z najmł...