Rozdział 21

214 15 36
                                    

Skoro nikt tego nie czyta to nie muszę nawet pisać +18 scen. Najwyżej w dalekiej przyszłości ludzie będą mnie za to wyzywać <3

Perspektywa Thomasa:

Nie mam pojęcia która była godzina, ale wiem, że jasna, bo gdy tylko otworzyłem oczy, promieniowanie słońca od razu mi je zamknęły. Leżałem w pół na Dylanie, co odkryłem dopiero gdy bardziej się przekręciłem na prawy bok.

Czułem, że byłem nagi. Automatycznie powróciły do mnie wspomnienia z zeszłej nocy. Momentalnie spojrzałem na Dylana, spał jak suseł. Poczułem się jak w filmie, kiedy to główni bohaterowie budzą się obok siebie przytuleni.

Zacząłem się rozglądać po pokoju, by znaleźć mój telefon, albo choćby jakiś zegar, który mi nakreśli chociaż jaka jest godzina. Gdy wreszcie dostrzegłem zegar stojący na szafce, zacząłem się delikatnie wyswobadzać z uścisku Dylana, albowiem było dużo po dziewiątej, a rzekomo punkt dwunasta mam zjeść z nimi obiad.

Niby powinienem obudzić go, ale nie mam serca. On i tak pewnie zazwyczaj wstaje rano. Podszedłem do plecaka, by wyjąć rzeczy. Wyciągnąłem swoją ulubioną białą koszulę w kwiaty, które nadawały jej tej nutki wyluzowania oraz zwykle jeansy. Wyjąłem też swoje perfumy.

Już wcześniej dostrzegłem łazienkę, o tyle dobrze, że ma swoją. Gdybym miał chodzić po tym domu i szukać łazienki, to bym prędzej dostał traumy. Zamknąłem łazienkę. Jakoś tak nie ufnie patrzę, jeśli chodzi o służących. Dylan o tym wspominał, że jeśli ktoś przyjdzie to mam się nie przestraszyć. Nie wiem jak on może tak żyć, że ktoś go w jego własnym pokoju nachodzi.

Położyłem ubrania i perfumy na dość dużym blacie. Sama łazienka była jak z filmów. Dać wiarę, że ja staję w takiej. Wskoczyłem pod prysznic i odkręciłem wodę. Dało się ją nastawić wręcz idealnie. Mój kran często nie współpracował, co kończyło się tym, że albo była za zimna, albo za ciepła.

Woda spływa po moim ciele, a ja czułem jakby coś spływało razem z nią. Pewne emocje,  które ciągle gdzieś we mnie buzowały. Z transu wyrwały mnie dłonie, które oplotły mnie w talii. Automatyczne się odwróciłem jak poparzony, a moim oczom ukazał się, śmiejący Dylan.

- Ale jak przecież zamknąłem drzwi? - zapytałem, gdy mój nie mały szok minął.

- Mam zapasowy. - rzekł i zwrócił wzrok na leżący klucz obok marmurowej umywalki.

- Jeszcze raz tak zrobisz, a będę mieć zawał! - pisnąłem, niczym mała dziewczynka, na co Dylan jeszcze bardziej się zaśmiał.

Wziął jeden z płynów, prawdopodobnie do mycia ciała, bo już po chwili mył mi plecy. Jego głowa była niebezpieczne blisko mojego ucha, czułem że w każdej chwili może powiedzieć coś niestosownego.

- To co? Runda druga? - powiedział, a ja momentalnie zakryłem twarz ręką.

- Ale ty jesteś niewyżyty. - powiedziałem i już po chwili mogłem słyszeć jak brunet krzyczy za drzwiami łazienki.

- Ale chociaż podziękuj za umyte plecy! - usłyszałem, na co przewróciłem oczami.

Dokończyłem mycie i wyszedłem spod prysznica. Wziąłem jeden z poskładanych ręczników. Pachniały ładnie, więc najwidoczniej były świeże. Wygrałem się porządnie i chwilę później już byłem gotowy. Użyłem jeszcze perfum i wyszedłem z łazienki.

Dylan był gotowy. Co mnie mocno zdziwiło. Patrzyłem na niego wyczekującym wzrokiem.

- Zdążyłem pójść do głównej łazienki. - odparł.

Poszedł jeszcze po swoje perfumy i mogliśmy odetchnąć. Była godzina za dwadzieścia dwunasta, więc nie spóźnimy się. Dylan usiadł przy komputerze, a zarazem poklepał swoje udo, bym usiadł. Co za zboczeniec. Z kim ja się zadaję? Mimowolnie usiadłem tak jak chciał. Odpalił jedną z gier, w które kiedyś graliśmy dużo razem. Na sam widok gry, otworzyły mi się usta i zacząłem wymieniać wszystkie nasze głupawe akcje w tym oto horrorze.

- Dzień dobry panie O'brien. - powiedziała dość niska kobieta, wchodząc do pokoju.

Ja od razu przestałem się śmiać, natomiast Dylan jakby ją zignorował, ale gdy zauważył moją niepewność zwrócił się do kobiety, by powiadomiła nas o obiedzie, gdy będzie gotowy.

- Dostałbym traumy. - powiedziałem, gdy kobieta wyszła.

- Jennifer, jest naprawdę spoko, jest ze mną od małego dziecka. - uśmiechnął się. - Tak jakby to ona mnie wychowała, a nie rodzice. - rzekł trochę smutniejszym tonem.

Przytuliłem go bardziej. Powinienem powiedzieć mu prawdę o swoich rodzicach. W końcu nawet przez internet mu tego nie mówiłem, ale to może kiedyś indziej. Nie chcę by był smutny z powodu mojej przeszłości.

Zagraliśmy razem jedną rundę. On sterował klawiaturą, a ja myszką. Co wychodziło nam komicznie. Będą fajne wspomnienia z tego.

- Ale steruj tym! Chodzisz jak połamany. - powiedziałem ze śmiechem.

- Ale to ty latasz tą kamerą na wszelkie strony. - rzekł i teraz po prostu ciskał na klawiaturze "w".

- O i tak może zostać. - zaśmialiśmy się.

Oczywiście pod czas gry nie obeszło się bez buziaków, albo łaskotania. W ciągu tych dwudziestu minut, mogę śmiało stwierdzić, że Dylan kocha mnie łaskotać. W pewnym momencie, pocałunki zeszły trochę za daleko. Dylan schodził coraz niżej, a ja nie protestowałem. Chciał rozpiąć moją koszulkę bardziej, gdy dotarł do moich obojczyków, lecz to był właśnie ten moment, w którym trzeba się opanować, bo jeszcze będzie ta jego runda druga.

- Dylan stój. - wyszeptałem, bo na poważy ton, nie byłem w stanie się skupić.

Brunet coś mruknął w odpowiedzi, ale na szczęście się oderwał. Przelotnie spojrzałem na zegarek. Dobrze pamiętałem, że jedna ze służb ma przyjść i nas powiadomić, ale jak całe życie jest się samemu, to jednak wchodzi przyzwyczajenie.

- Jeszcze mamy czas.. - powiedział, chyba najbardziej seksownym głosem jaki dotychczas słyszałem.

- Dylan.. - nie zdążyłem dokończyć, bo brunet wpił się zachłannie w moje usta.

Oddałem pocałunek, ale nie trwał on jakoś długo, przez pukanie do drzwi, od razu odsunęliśmy od siebie twarze, ale nadal Dylan nie pozwolił mi zejść z jego ud.

- Obiad będzie podany za 5 minut, a pańska rodzina już czeka. - ogłosiła i wyszła cicho zamykając drzwi na klamkę.

- Gotowy? - zapytał Dylan.

- Niezbyt.

- Spokojnie i tak nie będziemy jeść. - stwierdził, na co posłałem mu pytające spojrzenie. - Skąd mam wiedzieć, czy mój ojciec nie dodał jakiejś trucizny do twojej porcji, a do mojej "lek na homo" - odrzekł, na co wybuchłem głośnym śmiechem.

- No dobrze, więc jaki masz plan, panie homo? - zapytałem.

- Pójdziemy tam, usiądziemy i zacznę robić dramę, a ty masz być tylko w gotowości, by w razie czego uciekać. - uśmiechnął się, a ja podkręciłem głową z zażenowania. - Przecież brzmi jak plan idealny! - oburzył się i wreszcie puścił mnie, bym mógł stanąć.

- Tak tak. - Dylan puścił mnie przodem i już po chwili schodziliśmy po marmurowych schodach. Szczerze mówiąc, wcześniej byłem wyluzowany, ale teraz czuję się jak na szpilkach.

﹒﹒﹒﹛1/2﹜﹒﹒﹒

Się Poznali | DylmasOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz