Rozdział 2

304 17 27
                                    

Perspektywa Thomasa:

- Jak to jest być synem prezydenta? - Zadałem bardzo głupie pytanie. Ale to było jedyne, które przychodziło mi na myśl.

Dylan przyglądał mi się z lekkim ogłupieniem. W sumie, to się mu nie dziwię.

Teraz będzie mnie uważać za debila.

Przyglądałem się mu niepewnym wzrokiem. Nie wiem czy doczekam się w końcu odpowiedzi, ale na moje szczęście dochodziliśmy już do baru z jedzeniem. Może gdy będziemy jeść nie będzie, aż tak niezręcznie.

Odwróciłem wzrok od jego przystojnej buźki i spojrzałem przed siebie. Na szczęście było dużo wolnych stolików. To jest jeden plus, że rodzina prezydencka tu przyjechała.

Nie ma żadnych ludzi, oprócz tych co tu pracują czy grają.

Wyrywam się z miejsca, nie patrząc na Dylana. Podchodzę do barku. Kątem oka widzę, że chłopak stanął za mną.

- Yoo Teresa! - Podnoszę lekko głos, by mnie usłyszała. - Masz coś ciekawego do jedzenia?

Nieco starsza kobieta ode mnie, odwraca się w naszą stronę. Uśmiecha się czule i zaprzestaje czynności, którą wcześniej wykonywała. Bierze jeden z ręczników i wyciera ręce podchodząc do nas.

- Czołem Thomas. Widzę, że dobrze się bawisz. Robisz za matkę tego rozpuszczonego nastolatka? - Mówi i przenosi wzrok na bruneta za mną.

(ps od autora - Brunet to mężczyzna, który posiada czarne włosy. Mogą one też być ciemnobrunatne.

Szatyn to mężczyzna, który posiada włosy brązowe. Chodzi tu o różne odcienie brązu - od dość jasnego po średni brąz, a nawet ciemny brąz. Pisze to bo dużo osób nie wie <3)

- Przepraszam bardzo, ale ja jestem już dorosły. - Odpowiada Dylan. Widocznie się oburzył słowami Teresy.

- To, że masz ukończone 21 lat nie oznacza, że jesteś dorosły. Możesz być pełnoletni, ale zachowywać się jak dziecko. Twoja mentalność może mieć mniej lat. - Twierdzi Kobieta i w tym samym czasie bierze się za robienie mojej ulubionej kawy.

- Nie jestem dzieckiem i nie jestem rozpieszczony przez rodziców. Co ty w ogóle wiesz na mój temat - Dylan na mądrość Teresy zareagował dosyć agresywnie. Pewnie się to na nim odbije zaraz..

- Nie przypominam sobie żebyśmy byli na "ty". - Teresa postawiła kawę przede mną i skierowała swój wzrok ponownie na Dylana.

Po słowach Teresy, Dylan parsknął krótkim śmiechem. Po czym zamilkł. Teresa pokręciła głową z lekkim uśmiechem na twarzy.

- To co podać dla rozpieszczonego dziecka prezydenta? - kładzie łokcie na blacie i opiera głowę na rękach, uśmiechając się głupkowato.

Po słowach Teresy, pośmialiśmy się całą trójką. Dylan pokręcił głową i spojrzał już spokojny na dziewczynę.

- Jak jest, to poproszę herbatę. - Uśmiechnął się lekko.

Kobieta przytaknęła głową i poszła nalać wody do czajnika do pobliskiej łazienki.

I znowu zostałem sam z Dylanem.

Może zapomniał już o tym pytaniu..

Mam taką nadzieję, ponieważ było głupie.

- Wracając do twojego pytania.. - Zaczął.

Nosz kur..

- Nie jest ważne, nie musisz odpowiadać. - powiedziałem szybko.

Się Poznali | DylmasOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz