Braciszek:
Przyjedziesz po mnie o 17:30?Ja:
Przyjadę, bo kończę o 16:00- Dobrze, w takim razie zaczniemy standardowo od rozgrzewki. - oznajmiłam i włączając muzykę zaczęłam rozgrzewkę. Następnie przeszłam do przedstawienia choreografii i powolnego uczenia dokładnie każdego osobnego ruchu. Po dwóch godzinach pożegnałam się z dziewczynami, a gdy chciałam już wychodzić z sali do ich drzwi ktoś zapukał.
- Proszę! - krzyknęłam i spojrzałam w kierunku otwierających się drzwi.
- Dzień dobry Panno Melendez.
- Pan Dechamps? Coś się stało? - zdziwiłam się widząc trenera reprezentacji Francji.
- Nie, nie. - uspokoił. - Ale mam dla Pani pewną propozycję.
- W takim razie zamieniam się w słuch. - założyłam ręcę na klatkę piersiową.
- Widzi Pani, za miesiąc wylatujemy na mistrzostwa. Jedzie z nami rzecz jasna Pani brat. Chodzi o to, że jestem pewien że nasz udział w tych mistrzostwach nie skończy się na trzech meczach, więc pewnie na kilka dni przyjedzie do nich ich rodzina. Pomyślałem, żeby urozmaicić im czas kiedy chłopcy będą trenować i może chciałaby Pani pojechać z nami do Kataru? Oczywiście wszystko załatwie z Pani szefową, nie będzie problemu z tak długim wolnym dla Pani i będzie miała panienka zapłacone. - skończył mówić a ja nadal nie mogłam wyjść z podziwu. Ja w Katarze?
- Nie wiem...
- Marcus wie o wszystkim. Gwarantuje Pani, że będzie miała co Pani wspominać. - zachęcił.
- Dobrze, zgadzam się. - uśmiechnęłam się. W sumie nie będę siedziała sama i przy okazji poznam trochę osób i trochę świata.
- Świetnie! W takim razie do zobaczenia za miesiąc. - pożegnał się i wyszedł. Westchnęłam głośno i poszłam się przebrać.
Gdy weszłam do domu od razu wleciałam pod prysznic. Poprawiłam makijaż, rozczesałam włosy i przebrałam się w wybrane wcześniej ubrania.
Zjadłam na szybko odgrzany kawałek pizzy z wczoraj i musiałam wyjeżdżać. Wzięłam szybko do ręki energetyka z lodówki, zamknęłam dom i gdy uruchomiłam silnik pojechałam prosto pod stadion.
Weszłam na stadion bez żadnego problemu, ochroniarze już mnie znają. Szłam długim korytarzem gdy zobaczyłam, że zawodnicy już wracają do szatni.
- Idzie nasz aniołek! - krzyknął Presnel, który przytulił mnie na przywitanie podobnie jak reszta. Oczywiście nie wszyscy.
Jakże by inaczej.
- Wiecie, gdzie jest mój brat? - spytałam.
- Leczy Neymara. - odpowiedział Leo.
- Znowu? - uniosłam brew a reszta się zaśmiała. - Łamaga. - uniosłam kąciki do góry i ruszyłam do pomieszczenia fizjo.
- Cześć brat, cześć łamago. - poczochrałam włosy brazylijczyka.
- Ale zabawne. - przewrócił oczami.
- Daj mi piętnaście minut. Skończę, założe mu taśmy i możemy jechać.
- Oki doki.
- Przyjęłaś ofertę Didiera? - zapytał Marcus.
- Wachałam się, ale przyjęłam.
- Tak myślałem. - uśmiechnął się ten co ma co chwile kontuzje.
- Wy wiecie?
- Mała, o tym trąbi całe PSG. I cała reprezentacja. - podniósł się do pozycji siedzącej.
- Fajnie. - przewróciłam oczami. Kilka minut później już wychodziliśmy ze stadionu. Po drodze do domu wjechaliśmy jeszcze na szybkie zakupy. W domu zmyłam makijaż i zrobilam nam tortille.
- Czemu mi nic nie powiedziałeś o propozycji Didiera? - spytałam biorąc kęs potrawy.
- Bo to miało być coś w stylu niespodzianki. A co? Nie cieszysz się?
- Cieszę, jasne że cieszę. Po prostu...
- Słuchaj siostra. - przerwał mi. - Nie wiem o co chodzi z Tobą i Kylianem, ale nie podołacie dłużej szczególnie na zgrupowaniu. Pamiętaj czego nauczyli nas rodzice. - wspomniał gdy wrzucił brudny talerz do zmywarki. - Zawsze będę Cię wspierał Juliet. - pocałował moją skroń i zniknął za drzwiami swojego pokoju. Przetarłam zmęczoną twarz dłońmi i wgapiając się w jeden punkt zaczęłam rozmyślać.
Nie wiem, jak to się potoczy ale wiem, że gdyby nie tamto zdarzenie było by teraz o wiele łatwiej. On ma żal do mnie, ja za to nie mam ochoty na rozmowę z nim gdy widzę jak krzywo na mnie patrzy. Kiedy chciałam wyjść z kuchni i położyć się u siebie w pokoju zadzwonił dzwonek do drzwi. Z wielką niechęcią poszłam otworzyć i gwarantuje wam, że żałowałam że Marcus w tym momencie postanowił wziąć kąpiel.
- Oh, cześć. - moim oczom ukazał się Mbappe.
- Cześć. - mruknął i zilustrował mnie wzrokiem. - Jest Marcus?
- Jest, ale bierze kąpiel. Przekazać coś?
- Mogę poczekać?
- Jasne. - otworzyłam szerzej drzwi, aby wszedł do środka.
Cholera, nadal używa tych samych perfum.
- Um, chcesz coś do picia? - czułam się coraz bardziej niezręcznie.
- Dlaczego uciekłaś? - spojrzał na mnie. W jego oczach było widać żal, smutek i złość.
- Ja...nie wiem. - szepnęłam. Nie wiedziałam co powiedzieć, nie myślałam że mnie o to zapyta. Na szczęście przyszedł mój wybawiciel zwany moim bratem.
- Co tam Kyky? - tylko to zdążyłam usłyszeć. Weszłam do pokoju i zamknęłam drzwi. Miałam ochotę płakać. Ten jeden incydent, pod wpływem alkoholu i emocji zmienił tyle w moim życiu, że w takich sytuacjach miałam dosyć.
Zaczęło się robić późno a ja byłam zmęczona, więc wzięłam pod pachę swoją białą, satynową piżamkę i poszłam na długą kąpiel. Gdy leżałam w wodzie słyszałam jak napastnik opuszcza nasz dom, co wcale mnie nie uspokoiło. Bałam pojawić się na stadionie, bałam się jechać na zgrupowanie. Miałam dziś dosyć. Wtuliłam się w miękką poduszkę i odpłynęłam w krainę snów.
__________
Didier wyskoczyl z ladna propozycja i przy okazji przewidzial przyszlosc z meczami, a Marcus pojawil sie w najmniej odpowiednim momencie 🙈😂 Moze jednak Kylian chce cos wyjasnic 🤔
Czytasz - głosujesz!
CZYTASZ
Confiance || K. Mbappe ||
FanfictionPo tragicznej śmierci rodziców wraz ze swoim starszym bratem wyruszają do Francji. Osiedlają się w Paryżu, on zostaje fizjoterapeutą miejscowego klubu oraz reprezentacji Francji, a ona dostaję pracę jako nauczycielka tańca. Na jednym z treningów oka...