17. Zaginiony brat

43 3 4
                                    

Kastiel był iście oszołomiony ostatnimi zdarzeniami, jakie miały miejsce w jego życiu. Był tak zestresowany wszystkim wokół, że jądra które przykleił mu do czoła stary mu odpadły. Trasa koncertowa po Ameryce dobiegała końca dlatego też Kumstiel zaczął powoli pakować swoje manatki w walizkę z hello kitty.

- Kurwa kastiel co ty tam napakowałeś? - Zapytał oszołomiony porucznik krewetka (bo taki był jego pseudonim w branży) widząc jak k-popiarz usilnie próbuje zasunąć walizkę.

- To i tak nie wszystko....resztę bagażu mam w dupie.... - Katsiel stwierdził, że i tak nie ma już nic do ukrycia. I tak każdy wiedział, że jego dupa jest w stanie pomieścić pięć czół Tilla Lindemanna, ewentualnie cztery oposy i jednego szopa. Kastiel był na prawdę specjalny...

- Ciupaga jest, głośnik jbl jest, kubek Hannah Montana jest, jednorazówka łiułiu jest, świeca paschał 125cm jest.....Kurwa gdzie moje tilldo?????

Kastiel zaczął panikować, a Nataniel nie miał pojęcia o co chodzi. Zastanawiało go po pierwsze to czym jest tilldo, a po drugie czemu brzmi jak imie jego ojca - szanowanego doktora ordynatora, rehabilitowanego, habilitowanego, renomowanego, remontowanego, usłanego (różami), zmodyfikowanego (genetycznie) Tilla Lindemanna.

- Twoje co.....? - Nataniel uniósł jedną brew w geście zdziwienia, sprawiając, że wyglądał nieco jak Richard Kruspe na zdjęciu z poprzedniego rozdziału gdy to wszedł na salę operacyjną.

- Moje...no....Tilldo.... - Kastiel nieco się speszył. Nie było teraz czasu na takie rozmowy. Musiałby tłumaczyć Natanielowi wszystko od początku...Od początku, gdy to za czasów zawodówki jego tata... - Kurwa musiało zostać u wujka w domu....

- Nataniel.. zadzwoń do pana pilota, musi na nas poczekać - Kasteil nie dal sobie przetłumaczyć, że samoloty tak nie działają. Kastiel był szanowanym na całym świecie muzykiem więc latał on tylko prywatnymi śmigłowcami, ale niestety tym razem bilet za swoją marną pensię kupił Nataniel.

- Mógłbyś mnie podwieść na sygnale? Skoro tak bardzo ci się spieszy? - rudy wybiegł już z domu nie zważając na to, że z dupy prawie wyleciała mu kosiarka.

- No tak sie składa, że nie moge, bo wszystkie moje radiowozy są w łodzi... - Nataniel próbował go jeszcze zatrzymać, ale Kastiel już wsiadał do zamówionej taksówki.

***

- DO DOMU WUJKA - Rudy krzyknął tylko odrobinę zbyt głośno, cały czas musiał pamiętać o tym, aby oszczędzać swoje gardło. Nataniel nie zdążył z nim pojechać, gdyby tak było, pewnie zorientowałby się, że kierowca taksówki zazwyczaj nie jeździ w masce gazowej, szczególnie gdy wokół niego unoszą się dziwne zapachy i opary.

Ostatnim co widział, przed zapadnięciem w sen był tajemniczy mężczyzna o chińskich rysach twarzy, który patrzył na niego tak:

Ostatnim co widział, przed zapadnięciem w sen był tajemniczy mężczyzna o chińskich rysach twarzy, który patrzył na niego tak:

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

Minęło....No cóż....Kastiel sam nie wiedział ile. Tak czy inaczej gdy obudził się ze snu zauwałył tylko, że jest w jakiejś klitce 2 na 2, z oknem zabitym dechami z drewna akacjowego.

- Kurwa co jak co ale akacja? Szanujmy sie... - Głośno myślał Kastiel, był on człowiekiem o wrażliwej duszy dlatego też pierwsze co go zaniepokoiło to wybór drewna akacjowego zamiast sam fakt, że ma na sobie kajdanki i leży na jakimś obszczanym betonie w klitce dwa na dwa. Nagle jednak usłyszał zza metalowych krat znajomy głos:

- Moim zdaniem to nie ma tak, że dobrze albo że nie dobrze. Gdybym miał powiedzieć, co cenię w życiu najbardziej, powiedziałbym, że ludzi. Ekhm... Ludzi, którzy podali mi pomocną dłoń, kiedy sobie nie radziłem, kiedy byłem sam. I co ciekawe, to właśnie przypadkowe spotkania wpływają na nasze życie. Chodzi o to, że kiedy wyznaje się pewne wartości, nawet pozornie uniwersalne, bywa, że nie znajduje się zrozumienia, które by tak rzec, które pomaga się nam rozwijać. Ja miałem szczęście, by tak rzec, ponieważ je znalazłem. I dziękuję życiu. Dziękuję mu, życie to śpiew, życie to taniec, życie to miłość. Wielu ludzi pyta mnie o to samo, ale jak ty to robisz? Skąd czerpiesz tę radość? A ja odpowiadam, że to proste, to umiłowanie życia, to właśnie ono sprawia, że dzisiaj na przykład buduję maszyny, a jutro... kto wie, dlaczego by nie, oddam się pracy społecznej i będę ot, choćby sadzić... znaczy... marchew.

Kastiel się zdziwił, coś mu przypominał ten cytat ale sam nie wiedział co...Kiedyś go na pewno słyszał ale nie mógł sobie przypomnieć od kogo...No cóż marihuana robi dziury w pamięci, a marihuany Kastiel sobie nigdy nie żałował. Gdyby ktoś chciał prześwietlić mózg rudego to jego oczom ukazałby się widok takiej gąbki jak Spongeboob. Ewenytalnie sera, bo wielu ludzi psrzecza się czy Spandzbob był gąbką czy sere.

- Halo??? Jest tam ktoś?? - Kastiel zaczął odczuwać lekki niepokój, czy też jak to go po niemiecku nauczył wujek "angst". Tak czy inaczej nic nie przebiło jego szoku w momencie gdy do jego małego pokoiku wszedł tajemniczy mężczyzna o chiń.....

- Willkomen aus China Kastielu.... Chociaż czy może raczej powinienem się do ciebie zwracać per panie Bing Chilling.

O nie...

To był nikt inny jak Jackson Wang....

Ale to nie było najgorsze. Może i Jackson Wang okazał się być porywaczem, ale nagle zza jego pleców wyłonił się ktoś jeszcze.

Nie...

To nie może być prawda...

Zza pleców chińczyka wyłonił się nikt inny jak sam Porucznik Nataniel Los Krewetkas Quatro.

- N-Nataniel... - Kastiel był na skraju załamania nerwowego. Albo innego zespołu niespokojnych nóg. Tak czy inaczej, nie wierzył w to, że jego ukochany kochaneczek go zdradził. - Ty chuju!!!11111 Zdradziłeś mnie!!!!!

Nataniel jednak tylko podrapał się nerwowo po karku, a słowa które następnie opuściły jego usta tym bardziej rozjebały rudowłosego.

- Kastiel...Ja nie tylko psychicznie cie zdradziłem....zrobiłem to też fizycznie....Z Gimpsonem...

Kastiel wtedy tylko wiedział jedno. On nie jest w niebezpieczeństwie. To on jest niebezpieczeństwem. To on jest zemstą. Musiał się odegrać na Natanielu i Jacksonie, przez to do jakiej zdrady stanu się dopuścili. Nataniel jednak tylko spojrzał smutnym wzrokiem na Kastiela dalej leżącego na zaszczanym betonie. Wokół biegały jakieś szczury czy coś, ale to nie zatrzymało blondyna przed podejściem do Kumstiela i ostatni raz pocałowaniem go czule w usta. Smakował jak chrupki serowe, przypominało to Natanielowi o dzieciństwie gdy to jego stary często przynosił do domu ogromne worki chrupków, które dostawał od jednego kolegi ze stowarzyszenia stolarzy.

- Te quiero puta....mi amor. - Powiedział smutno Nataniel. A Kastiel za to jedynie spojrzał się na niego zdziwiony. Nie umiał mówić po argentyńsku, nie wiedział nawet, że taki język istnieje. - Żegnaj Kastie.....Bing.....O ile to twoje prawdziwe imie......

No i chuj. Kumstiel miał pewne poczucie, że gdyby tego wieczoru nie wybrałby się do wujka po swoją zgubę to w tym momencie wracałby do Polski...do Łodzi....To wszystko pzrez to jebane Tilldo....





...To wszystko przez jego starego......

Eins zwei milizeiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz