Rozdział 26

2.1K 210 16
                                    

 Jules POV

Shane był zbyt cichy.

Po moim żenującym wyznaniu miłości do Evana, nie wypowiedział słowa. Spodziewałam się, że będzie kpił, śmiał się ze mnie, ale nic z tego. Reszta drogi do domu stała się naprawdę niekomfortowa. Kilka razy ukradkowo spojrzałam na niego, ale jego oczy patrzyły na drogę, nawet nie mrugał. Nie wierzyłam w to, co widziałam. Shane wyglądał poważnie. Nowość. On nigdy nie był typem poważnego. Nie mogłam zrozumieć przyczyny jego dziwnego zachowania, ale zdecydowanie zamierzałam ją znaleźć.

-Shane? - mój głos brzmiał szorstko.

-Tak? - jego ton był zimny, bez śladu zwyczajowej wesołości. Dobra, to też nowość.

-Co jest? - wpatrzyłam się w niego, ale on nawet na mnie nie spojrzał. Ścisnął kierownicę.

-Nic.

-Zachowujesz się dziwnie – skomentowałam, oglądając jego reakcję. Uformował z ust ciasną linię. Jego ramiona były spięte. Nie musiałam być ekspertem od języka ciała, żeby wiedzieć, że było z nim coś nie tak. Czy moim wyznaniem sprawiłam, że czuł się niekomfortowo? Naprawdę żałowałam, że mu powiedziałam. Nie wiedziałam, co sobie myślałam, po prostu wypaliłam to bez zastanowienia. To był jeden z tych momentów, kiedy uświadamiamy sobie coś szokującego i nie możemy nic poradzić na to, że wypowiadamy to na głos.

Milczenie Shane'a mnie zabijało; mogłam prawie dotknąć napięcia w samochodzie. Gapiłam się w okno, oglądając krople deszczu spływające po szybie. Przeszyła mnie fala smutku. Nigdy nie będę w stanie patrzeć na deszcz bez myślenia o Evanie. Zawsze będzie mi przypominać o tym niesamowitym pocałunku. Nigdy nie poczuję niczego takiego jak to. Przebywanie w jego ramionach było takie dobre, takie właściwe.

-Jesteśmy – głos Shane'a otrząsnął mnie z moich myśli. Odpięłam pas, wsunęłam telefon do kieszeni spodenek i otworzyłam drzwi.

-Dziękuję – wyszeptałam szczerze. Nic nie powiedział, więc wysiadłam z samochodu i skierowałam się do domu. Objęłam się ramionami, drżąc z zimna. Nadal lekko mżyło. Otworzyłam frontowe drzwi, a ciepło i znajomy zapach mojego domu mnie przywitał. Światła były włączone, tak samo telewizor, co znaczyło, że mama nadal nie śpi. Nie miałam pojęcia, która była godzina.

-Mamo, wróciłam! -krzyknęłam, pociągając nosem. Coś pachniało naprawdę dobrze.

-Jestem w kuchni! - odkrzyknęła. Zmarszczyłam brwi. Co ona tam robiła? Nie była wielką fanką gotowania.

Podążając za pysznym zapachem domowego jedzenia, znalazłam się w kuchni. Mama miała na sobie bardzo ładną, czarną, krótką sukienkę. Była naprawdę obcisła, podkreślając jej atrakcyjną figurę. Swoje brązowe włosy spięła w elegancki kucyk. Zrobiła nawet lekki makijaż. Zmarszczyłam brwi. Co jest grane? Schyliła się, żeby wyciągnąć coś z piekarnika i położyła to na ladzie, stając naprzeciw mnie. Boże, jedzenie wyglądało bardzo smakowicie. Czy to był kurczak? Oblizałam usta.

-Hej, myślałam, że zostaniesz u Laury. - Wpatrywała się we mnie pytająco. - Czy to męskie ubrania? - Jej brwi się złączyły. - Co się stało z twoją sukienką? I dlaczego wyglądasz jak zmoknięty pies? - jej wyraz twarzy zmienił się w osądzający. - Julie Ann Jones, nie mów mi, że byłaś na tym deszczu. - Zaśmiałam się nerwowo.

-Co? -zapytałam, mój ton głosu był wyższy. To dzieje się zazwyczaj, kiedy kłamię. - Nie, oczywiście, że nie. – Mama spojrzała na mnie zmrużonymi oczami.

-Właśnie wyzdrowiałaś po grypie, Jules. – Ściągnęła kuchenne rękawice. - Od kiedy jesteś taka nierozważna? - Westchnęłam.

-Przepraszam mamo, to się po prostu stało – powiedziałam. - Co jest grane? - Zapytałam subtelnie, usiłując zmienić temat.

My Wattpad Love (Tłumaczenie PL)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz