Rozdział 6

2.4K 207 10
                                    

Znacie ten zabawny moment, kiedy im bardziej powstrzymujecie się od śmiechu, tym bardziej chcecie to robić? Właśnie byłam w dokładnie takiej chwili… Patrzyłam przez kwadratową szybkę w drzwiach klasy matematycznej. Pan Satty rozdawał kartki z ocenami. Nie mogłam wejść do środka, ponieważ to była starsza klasa, a ja chodziłam do młodszej. Utknęłam więc oglądając salę z holu. Cierpliwie czekałam, aż Shane dostanie swoją ocenę.

Nie mogłam uwierzyć, że po to urwałam się z biologii, ale naprawdę chciałam zobaczyć jego minę. Siedział na jednym z pierwszych miejsc, wyglądając na zadowolonego z siebie, kiedy czekał na kartkę. Palcami przebiegł po swoich włosach, których można by mu pozazdrościć i uśmiechnął się do dziewczyny, która siedziała koło niego. Wyglądał na pewnego i zrelaksowanego. Chichot opuścił moje usta, nie mogłam się powstrzymać od śmiechu.

- Shane Mason - zawołał pan Satty, spojrzeniem skanując klasę. Shane wstał i podszedł do biurka nauczyciela, który oddał mu kartkówkę i pokręcił głową z rozczarowaniem. Shane wrócił na swoje miejsce. Mogłam dokładnie zobaczyć jego profil. Dumny uśmieszek zniknął, kiedy wzrokiem przejechał po kartce trzymanej w swoich dłoniach. Szczelniej przykryłam usta dłonią. Boże, jego mina była bezcenna. Kiedy poczuł na sobie moje spojrzenie, odwrócił głowę w kierunku drzwi. Wściekły spojrzał na mnie. Gwałtownie wciągnęłam powietrze. Zmrużył oczy, kiedy ruszył w moim kierunku.

Cholera! On mnie zabije! Albo zrobi jakąś inną nieprzyjemną rzecz w stylu włożenia mi palca do ucha. Zawsze myślałam, że to obrzydliwe. Zaczęłam panikować, kiedy się do mnie zbliżał. Naprawdę nie spodziewałam się, że tak to się skończy. Powinnam mieć jakiś plan awaryjny. Boże, byłam taką idiotką! Jordan, najlepszy przyjaciel Shane’a, zastąpił mu drogę i zaczął mówić coś, czego nie mogłam usłyszeć. Zadzwonił dzwonek. Zdanie uratowany przez dzwon nigdy nie miało w moim życiu tak wielkiego znaczenia jak w tym momencie. Skorzystałam, z tego, że wokół zapanowało zamieszanie i uciekłam od drzwi.

Usłyszałam Shane’a krzyczącego za mną moje imię, ale nie przejmowałam się tym, żeby spojrzeć do tyłu. Opuściłam główny hol i zaczęłam szybko iść na dół. On mnie zabije, ale nic nie mogłam poradzić na to, że triumfujący uśmiech wkradł mi się na usta. Jego mina… Boże, nigdy tego nie zapomnę, to było przezabawne. Na moją obronę powiem, że Shane praktycznie zmusił mnie, żebym pomogła mu w matmie parę dni temu. To jego wina, że nie uwierzył mi, kiedy powiedziałam, że jestem do dupy w liczbach.

- Jones! - O-oł, w panice obejrzałam się przez ramię. Shane biegł sprintem prosto na mnie. Złość malowała się na jego twarzy, pięści zacisnął po bokach. Natychmiast zaczęłam uciekać. Przeklęłam na moje krótkie nogi. One naprawdę nie pomagały mi w tej daremnej próbie ucieczki.- Jones! Już nie żyjesz!- Zaczęłam biec zygzakiem, mając nadzieję, że go zgubię. Taa, to nie był najlepszy pomysł, ale hej, byłam przerażona.

Moje oczy napotkały niebo, kiedy dostrzegłam niepewnie wiszący znak z napisem „Łazienka”. Bez sekundy zastanowienia, otworzyłam drzwi i wbiegłam do środka. Ciężko oddychając, oparłam się plecami o wejście. Byłam bezpieczna. Nie wszedłby do damskiej łazienki, prawda? Spojrzałam w górę i zamarłam. Jakiś chłopak stał kilka metrów ode mnie. W jednej ręce trzymał swojego małego kolegę, kiedy stał przed pisuarem. Krzyknęłam trochę zbyt głośno, przez co zadzwoniło mi w uszach.

- O mój Boże! O mój Boże!- powtarzałam znowu i znowu. Chłopak nie wydawał się nawet drgnąć.- Tak bardzo przepraszam! O mój Boże!- Był czerwony jak pomidor. To typowe dla mnie, żeby wejść do złej łazienki. Nigdy nie widziałam męskiej „rzeczy” w moim życiu. Byłam przerażona. Żeby przedłużyć moje cierpienie, ktoś otworzył za mną drzwi, uderzając mnie w tył głowy. Potknęłam się, po czym odwróciłam się na nogach, gotowa do walki z Shane’m. Ku mojemu zdumieniu, to był Jason.

My Wattpad Love (Tłumaczenie PL)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz