ROZDZIAŁ 17

27 4 0
                                    

Hej, przepraszam was za przerwę, ale jestem w klasie maturalnej i ciężko jest mi wszystko pogodzić. Tak czy siak przychodzę z nowym rozdziałem. Rozdziały będą pojawiać się albo w piątki albo w soboty. Jeśli uda mi się wyrobić wcześniej, to będę je wrzucać w tygodniu.

Miłego czytania <3

Rozdział 17 z 30.

* * *

Upijam łyk kawy. Młoda kelnerka, mniej więcej w moim wieku, uśmiecha się szeroko i kładzie na stoliku talerzyk z jagodowym muffinem. Mojej mamie podaje natomiast bezę truskawkową z bitą śmietaną i leśnymi owocami.

— Wygląda apetycznie — stwierdzam, a mama uśmiecha się szeroko.

— Postarali się.

Biorę do ust kęs mojego muffina. Jest naprawdę dobry, jednak dla mnie mógłby być mniej suchy.

— Ostatnio w pracy działo się coś ciekawego? — pyta mama, nie odrywając wzroku znad talerza, na którym kroi widelcem bezę.

— Nie — kłamię.

Minął tydzień odkąd złapaliśmy dilera. Rodriguez poszedł siedzieć, a Dylan dostał mniejszy wyrok. Tak czy siak oboje siedzą za kratami. Clementine otrzymała od Grahama naganę za współudział i wróciła do codziennych obowiązków.

Wolę nie mówić o tym mamie.

— Oh, w sumie... co ciekawego może się dziać na siłowni, co nie? — parska śmiechem, kłębki złotych włosów spływają po jej chudych i wąskich ramionach. Mama wydaje się jakaś starsza, co nieco mnie niepokoi.

— To prawda.

Upijam kolejny łyk kawy.

— Chociaż czasami jest ciekawie.

— To dobrze.

— A szef to buc.

— Ten cały Graham? Po mieście chodzą o nim najróżniejsze plotki.

Marszczę czoło. Nie dziwię się, że ludzie plotkują o Grahamie. W końcu jest bogaty i postawił własną siłownię. Jasmine wpadła na ten pomysł, a on ją wykorzystał. Dlatego uważam, że jest draniem.

— Nienawidzę go, ale muszę być dla niego miła, wiesz jak to jest... — Wzruszam ramionami i biorę kolejnego gryza muffina.

— Takie jest życie. Czasami jesteśmy zmuszeni do udawania kogoś innego, niż w rzeczywistości jesteśmy.

Mama zawodzi wzrokiem wokół kawiarni.

— Mało ludzi — mruczy pod nosem.

Kątem oka dostrzegam starszego mężczyznę. Podchodzi do każdego stolika i kładzie na nim ulotkę z napisem: IMPREZA Z OKAZJI DNIA SPORTU.

Przewracam oczami.

— O wilku mowa — woła mama.

— Będę wtedy pracować — dodaję smętnie.

— Chyba żartujesz.

— Nie mam wyboru.

— Ale zapłaci wam za to?

Kiwam głową, a mama nieco się rozpromienia.

— Plus to płatne wydarzenie, a ja będę tam siedzieć za free.

— No tak, w takim razie nie jest źle.

Mama wrzuca ulotkę do skórzanej torebki i mierzwi dłonią włosy.

GYM BOY [18+] [wolno wychodzi]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz