II

175 10 14
                                    

Bruna

Środa, można być rzecz że to już środek tygodnia a napewno już bliżej do piątku niż dalej. Niestety znów jestem spóźniona zrobiło się to chyba moja monotonią.

Wjeżdżam na teren firmy poczym jak oparzona wrzątkiem wyskakuje z auta.

Parking nigdy nie wydaje się duży no chyba że musisz go pokonać w biegu. Zdyszana wpadam do firmy.

-Bruna!- krzyczy do mnie Antonela.- Pani od portugalskiego już jest- przekazuje mi informacje i uśmiecha się do mnie delikatnie tak jak na recepcjonistkę przytało.

-Jak to już jest? Przecież dzisiaj środa portugalski mam we wtorki- odpowiadam zdyszana ściągając w miedzy czasie czarny płaszcz.

-Nie wiem mnie nie pytaj- odpowiada

-Boże....!- krzyczę sama do siebie uderzając się dłonią w czoło jak by miało mi to pomóc- Przełożyli mi lekcje na dziś z racji tego że wczoraj było zebranie- przypominam sobie wczorajszego maila którego dostałam od prezesa.

Niczym churagan pędzę na górę tylko po to by rzucić płaszcz na obrotowy fotel, chwycić pierwszy lepszy notes z gługopisem i ruszyć w drogę powrotną do recepcji a zaraz potem do gabinetu w którym odbywają się lekcje.

-Bom dia- witam się wchodząc do biura, ale ku mojemu zdziwniu w środku tuż obok kobiety siedzi mężczyzna.

Ten sama na którego wczoraj wpadłam przed wejściem. Przystojny i szarmancki Marco. Uśmiecha się delikatnie do nauczycielki przez co przez moje plecy przechodzi dreszcz.

Są tak zajęci rozmowa przez co nawet nie dostrzegają że weszłam, do momentu aż chrząkam i siadam na swoje miejsce, wtedy oboje kierują swój wzrok na mnie, ona że złością, a on jak by conajmiej rozbierał mnie wzrokiem.
Coraz więcej pytań krąży w mojej głowie kim on jest? Nowy pracownikiem czy znajomy kogoś z tego biura.

-Bom dia- wita się że mną nauczycielka, a on nadal pali mnie wzrokiem jak by wiercił w moim brzuchu ogromną dziurę.

Patrze na niego ukradkiem, czarny garnitur, czarna koszulka, idealnie wypastowane buty i perfumy które zapewne czuć na trzecim piętrze w moim gabinecie.

Czuje się speszona i onieśmielona, przez co jedyne co mi pozostaje to wbić swój wzrok w notatki i już więcej na niego nie zerkać. Nauczyciela wychwyca że cała jego uwaga jest skierona na mnie co chyba ją w jakimś stopniu drażni bo szybkim ruchem ręki podsuwa mu listę obecności.

-Podpisz się proszę- mówi przemiłym głosem.

Co ciekawe są na ty, chodź w sumie kto by nie chciał być na ty z takim mężczyzna jak on.

Zerkam na niego ukradkiem, lecz ku mojemu zdziwieniu nie siedzi już przy biurku nauczycielki lecz centralnie naprzeciwko mnie, wbija swoje ciemne oczy w moja osobę jeszcze bardziej soczyscie.

-Bom dia Bruna nie wiedziałem że będziemy razem chodzi na lekcje- mówi po portugalsku czym wprawia mnie w osłupienie.

-Ah to wy sie znacie?- mówi miło nauczycielka, lecz tylko chyba ja w tym momencie widzę jak bardzo fałszywe jest to pytanie zdradza ją sztuczność i oczy które w tym momencie najchętniej by mnie zabiły.

-Tak mieliśmy okazję poznać się wczoraj- odpowiadam jej, przez co jest jeszcze bardziej niezadowolona co ukazuje to jej pulsująca żyłka na czole.

-Neymar będzie z tobą chodził na zajęcia, prezes o to prosił- tłumaczy podsuwając mi listę obecności do podpisu.

Jaki Neymar, przecież ma na imię Marco. I wtedy dostaje olśnienia, to syn prezesa który miał dołączyć do naszego grona w celu podszkolenia się przed przejęciem stanowiska prezesa. Utwierdza mnie w tym fakt gdy zwracam uwagę na listę obecności, gdzie po dzisiejszą data widnieje podpis drukowanymi literami Neymar da Silva Santos Junior.

Worst Year ||Neymar Jr||Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz