Bruna
Po weekendzie znowu do pracy.
Jestem... w sumie właściwie nie wiem co jestem.
Jest piątek a bukiet róż śchnie na blacie w kuchni. Umierają tak jak umieram ja. Znów czuje brak stabilności tak jak wtedy gdy zmarli moi rodzice. Była głupia jak mogłam się dać tak zwieść. Nawet nie wiem jak to jest możliwe, ja taka zrównoważona i ostrożna osoba zachowałam się jak jakaś napalona nastolatka, nawet nie wiem jak dokonca to nazwać.
Widzę teraz że samotność to nie dokońca taki super pomysł. Łatwo ją zaburzyć. Wystarczy jeden przystojny facet i wszystko co do tej pory było idealne lega w gruzach. Wiedziałam że pójście z Neymarem do łóżka nie będzie zwykłym pójściem do łóżka, ja tak nie potrafię i nigdy tak nie robie, ale zrobiłam to bo teraz mogę przyznać szczerze spodobał mi się i myślałam że będę cwańsza od niego.
Tak chciałam go uwieść i mi się udało ale on uwiód, zwiód i oszukał, znany jest z tego a ja głupia liczyłam na coś więcej.Sądziłam że będąc pyskatą i odważną to przyciągnę go do siebie. Brakuje tylko tego żeby jeszcze teraz do mnie przyszedł i zapytał kto wygrał zakład wtedy to już bym zapadła się pod ziemie a znając jego nawet bym się nie zdziwiła gdyby tak zrobił.
Dlaczego my kobiety zawsze musimy sobie wszystko komplikować? Wszystko przeżywać? Odczuwać bardziej? Wierzyć w każde miłe słowo.... A na koniec robić z siebie pośmielisko i wylewać tonę łez w poduszkę.
Przez to wszystko nawet nie wiem kiedy wyszłam z domu, a wracając do niego popatrzyłam w lustro i co zobaczyłam? Zmęczoną życiem osobę. Kurwa młodą zmęczoną życiem osobę? Jak to jest możliwe przecież mam dopiero dwadzieścia cztery lata.. To wszystko boli i mnie przytłacza a najgorsze jest to ze zafunodwałam sobie to wszystko na swoje własne życzenie.
Idę do kuchni po drodze puszczając telewizor aby ten pusty i smutny dom zapełnił chociaż głos tego pieprzonego telewizora.
Słyszę jak w torebce wibruje mój telefon. Idę po niego. Spodziewam się kto dzwoni to napewno Leo, ale wyciągając telefon z torebki widzę niezapisany numer.
-Halo?- odbieram.
-Hej... To ja Neymar- mówi cicho.- Przepraszam- słysze i natychmiast mięknę.
Nie wierzę? Dzwoni żeby przeprosić?
-Przepraszam że dzwonie tak późno -wyjaśnia a ja znów czuje się jak TĘPA IDIOTKA.
-O co chodzi?- pytam jak gdyby nigdy nic.
-Chciałem zapytać czy wiesz gdzie znajdują się papiery do zrobienia prezentacji na dni otwarte instytutu. Właśnie biorę się za przygotowania na tegoroczny pokaz- wyjaśnia.
Jest dwudziesta a on jest jeszcze w pracy?
-Tak zapewne są u mnie w gabinecie, brałam je ostatnio bo szef prosił mnie abym je posegregowała.- mówię
-Aha dzieki- mówi i szybko się rozłącza.
Zastanawiam się co się właśnie wydarzyło, wiem że nie potrafię przełknąć guli w garde, dłonie mi się trzęsą a serce próbuje wyskoczyć z piersi. Nawet nie wiem kiedy zasypiam, lecz mimo snu, moje myśli wciąż nie odrywają się od Neymara.
****
W sobotę jest to samo, niby już trochę się uspokoiłam ale wciąż zerkam z nadzieją na telefon że zadzwoni, lecz nie dzwoni.
Biorę telefon do ręki i szukam wzrokiem jego połączenia. Zastanawiam się czy go zapisać chodź i tak wiem że to zrobię. Z cyfr staje się dla mnie najpierw Neymar'em ale po chwili zmieniam na Neymar Santos.
CZYTASZ
Worst Year ||Neymar Jr||
FanfictionInstituto Neymar Junior to jedna z największych firm w Brazylii która zajmuje sie kształceniem młodych umysłów. Bruna to dwudziestoczteroletnia studentka. Jej życie nie należy do najłatwiejszych, ale napewno do najbardziej poukładanych jak na jej wi...