Leżałam na łóżku szpitalnym. Nie mogłam zasnąć tym bardziej, że jutro miałam wracać do domu. Usłyszałam jak ktoś wchodzi na moją salę. Myślałam, że to któryś z moich braci, ale głos był inny. Podczas mojego rozmyślania coś walnęło mnie mocno w tył głowy, a ja zemdłam.
Obudziłam się dopiero po paru godzinach, bądź dniach (kompletnie nie pamiętam). Byłam w jakimś małym pokoju bez okien.
Kurw@ przeklnęłam pod nosem. Ledwo po tamtym porwaniu się pozbierałam, a tu kolejne. To jakiś żart? Głowa mi strasznie bolała, a na moje nieszczęście ręce miałam związane metalowym łańcuchem i nie było szans, że się uwolnie. Wtedy ktoś wszedł do pokoju.- Dzień Dobry Panno Monet - powiedział mój porywacz. Poznałam go. To ten sam co próbował porwać mnie wcześniej. Czemu on nie jest w więzieniu?
- Czego ty znowu ode mnie chcesz?! - spytałam
- Zemsty - powiedział z uśmiechem na ustach - tym razem nie będę tak łaskawy i cię poprostu zabiję.
Zamarłam. Miałam tylko nadzieję, że chłopcy wiedzą gdzie jestem i przyjdą na czas.- Ale co ja będę się bawić - kontynuował - Odrazu przejdźmy do rzeczy.
Oczy mi się rozszerzyły jak pięć złoty. On naprawdę chciał mnie zabić! Sięgał do kieszeni zapewnie po jakiś nóż, ale widocznie się rozmyślił, bo wyjął z niej rękę bez żadnego narzędzia- Mam lepszy pomysł - zaśmiał się. Przyłożył mi chustkę do głowy nasączoną czymś po czym odrazu zasnęłam.
To już mój koniec...
CZYTASZ
Rodzina Monet
AdventureW książce mogą znaleźć się spojlery Historia nie jest zawarta w książce Z góry przepraszam za błędy i życzę miłego czytania:))