~Rozdział 29~(Sny Wybranych)

110 4 0
                                    


Zamknęła torbę i jeszcze raz rozejrzała się po swojej sypialni. Chyba wszystko było w porządku. Wszystkie rzeczy, które umieściła na liście, na pewno były spakowane, przecież zadbała o to, by sprawdzić.

Przeszła się jeszcze raz po swoim mieszkaniu.

Ciężko było to wszystko żegnać. Cholernie ciężko...

Nie miała jednak innego wyboru.

Myśl, że on... Jeszcze dziś... Zostanie przyrzeczony innej, był dla niej gorzka i bolesna.

Wiedziała jednak, że nic już na to nie poradzi.

To był krótki epizod...

Mocny, intensywny i piękny.

Ale krótki... To powinna sobie powtarzać. W to wierzyć. Tego chcieć... Bo o krótki sprawach łatwiej zapomnieć, niż o najbardziej intensywnej relacji w życiu. O nagłej, niespodziewanej i niechcianej, ale pięknej i pełnej pasji miłości...

Westchnęła cicho i stanęła na środku salonu. To właśnie był ten moment. Wszystko się kończyło. Ruszała dalej przed siebie... Bez niego. Naprawdę powinna go tu zostawić – wszystko – wspomnienia, doznania, uczucia, tęsknotę – wszystko.

Bała się jednak, że nie podoła i że ten żal, rozpacz, ból i wszystkie niewłaściwe uczucia pojadą z nią do nowego miejsca i skażą je, tak jak skaziły jej życie tutaj.

Potrząsnęła głową – nie, nie mogła tak myśleć. Musiała wierzyć, mocno wierzyć w to, że wszystko się ułoży.

Pukanie do drzwi.

Uśmiechnęła się lekko.

Cieszyła się, że Zabini dotrzymał słowa. Jej świstoklik do Madrytu właśnie przybył...

Poszła otworzyć.

🔅🔅🔅

Zamrugała ze zdziwieniem, a szczęka dosłownie jej opadła...

- Co wy tu robicie? – zawołała, patrząc na uśmiechnięte twarze przyjaciół.

- Myślałaś, że ot tak sobie znikniesz? Mowy nie ma! – Ginny wyszczerzyła się do niej i pierwsza władowała jej się do mieszkania.

- Serio? Chcecie patrzeć, jak znikam z świstoklikiem? – zapytała zdziwiona Hermiona.

- Tak właśnie! Pomachamy ci na do widzenia! – zaśmiała się Lav.

- Harry, ty też? – Hermiona uśmiechnęła się i objęła przyjaciela.

- Za nic, bym tego nie przegapił! Patrz... Jest też i Ron – Harry wskazał za stojącego za nim rudzielca.

- Nie jedź! – burknął pod nosem Ron.

- Wiesz, że muszę – Hermiona uśmiechnęła się lekko i objęła rudzielca.

- I jak? Gotowa? – zapytał Zabini, wchodząc do jej mieszkania i uśmiechając się pod nosem.

- Och! Cześć... Nie sądziłam, że ty sam... - Hermiona niepewnie spojrzała na Blaisea.

Przypuszczała, że przyślę kogoś z świstoklikiem, a nie, że sam jej go dostarczy...

- Chcę cię odpowiednio pożegnać – Zabini, wciąż się lekko uśmiechał.

- Ile mamy czasu? – spytała, patrząc na pudełko w jego rękach.

- Jeszcze dziesięć minut – oświadczył spokojnie.

- Dobrze... - Hermiona uśmiechnęła się delikatnie, zadowolona, że będzie miała czas jeszcze raz pożegnać się z przyjaciółmi.

Przeszła do salonu, gdzie zebrali się wszyscy.

"Sny wybranych" Venetiia NoksOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz