~Rozdział 11~(Sny Wybranych)

85 3 0
                                    


Siedziała na skale, patrząc na przepiękny wschód słońca. Tuż za nią wciąż słodko spał Malfoy. Odwróciła się przez ramię i patrzyła, jak spokojnie wyglądała jego pogrążona we śnie twarz. Teraz miała doskonałą okazję pozachwycać się tym, jaki był przystojny. Odwróciła się, by móc patrzeć, jak słońce wynurza się z morza...

Nagle jednak do jej uszu dotarło dziwne warczenie. Poderwała się na równe nogi i odwróciła akurat w momencie, gdy wielka, czarna puma rzucała się na Malfoya, by zagryźć go we śnie.

– Nie! Zostaw go! – krzyknęła głośno, po czym chciała pobiec, by odgonić zwierzę, jednak coś ścisnęło ją na wysokości pasa, nie pozwalając jej ruszyć się z miejsca. – Nie zabijaj go! – błagała, szlochając, gdy puma wbijała swoje wielkie, ostre zęby w bladą szyję Malfoya.

– Kogo? – Usłyszała ciche pytanie, a później poczuła, że ktoś delikatnie potrząsał jej ramieniem.

Otworzyła oczy i zobaczyła tuż nad sobą wyraźnie zaniepokojonego Draco. Jednak gdy spostrzegł, że się obudziła, uśmiechnął się wrednie.

– Żyję, Granger, nie musisz za mną rozpaczać. To był tylko sen.

Hermiona usiadła i potarła twarz rękoma. Merlinie! Jak dobrze, że to tylko głupi koszmar... Szybko jednak się zreflektowała i spojrzała na Malfoya z żądzą mordu w oczach.

– Wcale mi się nie śniłeś! – skłamała.

– To dlaczego krzyczałaś ,,Draco, ukochany, nie umieraj! Nie zostawiaj mnie, proszę!"? – kpił z niej rozbawiony.

– Na pewno tego nie krzyczałam! Nawet przeklęta imperiusem nie powiedziałabym, że cię kocham! To słowo nie przeszłoby mi nigdy przez gardło! – zdenerwowała się.

– Nie musisz go mówić, wystarczy, że to okazujesz, skarbie. – Draco był tak obrzydliwie pewny siebie, że Hermiona miała ochotę rzucić się na niego i udusić go na miejscu.

Jednak stało się coś, co chwilowo odwiodło ją od tych planów. Znów usłyszała to warczenie, takie samo, jak w jej śnie.

Szybko obejrzała się za siebie, ale na szczęście żadnej pumy, lamparta czy nandu tam nie było. Spostrzegła za to, że ten dźwięk docierał do nich od strony morza. To ryk silnika! Motorówka! Ktoś po nich płynął.

Zerwała się na równe nogi, prawie w tej samej chwili, co Draco i obydwoje zaczęli desperacko wymachiwać rękoma. Nareszcie nadchodził ratunek!

– Ty idioto, co tak długo?! – przywitał przyjaciela Draco, gdy tylko znaleźli się na pokładzie dużej motorówki. Oprócz Zabiniego i sternika byli w niej jeszcze Harry i Lavender.

– Miona! – Potter przytulił ją z całej siły, a Lavender szybko okryła ją grubym kocem i podała jej butelkę wody.

– Nic mi nie jest, ale dobrze, że już jesteście... – Hermiona usiadła pomiędzy przyjaciółmi i z ulgą oparła głowę na ramieniu Harry'ego.

– Też się cieszę, że cię widzie, stary! – Zabini objął Malfoya i przyjacielsko poklepał go po ramieniu, a ku zdziwieniu wszystkich Draco odwzajemnił ten gest, po czym również sięgnął po koc i wodę.

Motorówka z powrotem ruszyła w stronę Maui, a szum jej silnika był tak głośny, że nie było możliwości prowadzenia rozmowy. Wszyscy jednak byli szczęśliwi, że udało im się ich uratować.

☼☁☽★☼☁☽★☼☁☽★☼☁☽★☼☁☽★☼☁☽★☼☁☽★☼☁☽★☼☁☽★☼☁☽★☼☁☽★☼☁☽★

Prysznic w ich domku wydawał jej się w tej chwili lepszy od wizyty w najbardziej luksusowym mugolskim SPA, a jedzenie, jakie im dostarczono, smakowało lepiej niż najwykwintniejsze dania z najlepszych restauracji. Byli uratowani, cali i zdrowi. Więcej do szczęścia nie było jej potrzeba... No, może poza łóżkiem, bo wciąż jedną jego połowę zajmował ten nieznośny Malfoy.

"Sny wybranych" Venetiia NoksOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz