Z dnia na dzień było coraz cieplej. Z każdym dniem na niebie było mniej chmur, a ich miejsce zastępowały promienie słońca. Pogoda zdawała się zapowiadać nadejście lepszych czasów, choć nie wszyscy byli tego świadomi. W powietrzu unosił się zapach świeżo parzonej kawy i słodkości roznoszonych przez kelnerów. O tak wczesnej godzinie w kawiarni było naprawdę dużo klientów. Większość spędzała czas z przyjaciółmi, czego można było się domyśleć po nagłych salwach śmiechu. Nie były to jedyne dźwięki towarzyszące tej urokliwej atmosferze. Radosne rozmowy przerywane były bowiem stukaniem metalowych łyżeczek o filiżanki, lub odgłosami nalewanej kawy.
Młody mężczyzna o rudych włosach siedział zrelaksowanie przy jednym ze zdobionych metalowych stolików. Spoglądał na swojego towarzysza, którym był blondyn o zielonych oczach. Wyglądali na bliskich przyjaciół.
- Więc... - zaczął Childe - kiedy wyjeżdżasz?
- Jutro z samego rana. Mam wrażenie, że zbyt długo już tu jestem.
Rudy chłopak zaśmiał się szczerze.
- Nie będziesz tęsknił za wolnością? - dopytywał
- Raczej nie za wolnością...
Blondyn zarumienił się nagle i spojrzał w ziemię, by to ukryć, na co jego przyjaciel napił się kawy i udawał, że nic nie zauważył. Nie chciał prowokować krępujących sytuacji, jednak coś podpowiadało mu, że Thoma czegoś mu nie mówi.
Ajax zaczął rozglądać się po bogatej dzielnicy. Ludzie wokół byli ubrani w drogie i kunsztowne stroje. Zauważył kilka znajomych twarzy, ale też wiele nieznanych mu dotąd. Niestety, z każdym razem gdy przypadkiem spoglądał na nieświadome niczego pary, robiło mu się zimniej i zimniej. Z czasem zaczynał rozumieć to uczucie, lecz nie przyzwyczajać się do niego. Nie dało się do niego przyzwyczaić.
- Thoma, powiedz. Szukałeś kiedyś... bliskości?
Chłopak spiął się słysząc to pytanie i starał się nie utrzymywać kontaktu wzrokowego.
- Cóż... każdy chyba kiedyś to robił, prawda? Dlaczego pytasz... tak nagle?
- Ostatnio trochę brakuje mi właśnie bliskości. Nie wiem jak sobie z tym poradzić. Mógłbyś mi... doradzić?
- Doradzić?!
Thoma zawołała głośniej, niż prawdopodobnie planował. Kilka osób siedzących nieopodal obróciło się w jego stronę, a ten speszył się jeszcze bardziej.
- Czemu jesteś zdziwiony? Państwo Kamisato pewnie cały czas pytają cię o takie rzeczy. - zaśmiał się Childe
- Cóż, ehhh... jeśli chcesz kogoś sobie znaleźć, to na pewno musisz bardziej otworzyć się na ludzi. Wychodzić gdzieś, poznawać innych, aplikacje randkowe nie są takie złe w tym temacie...
- Więc mam pobrać aplikacje randkowe i umawiać się na spotkania? Nie mam na to czasu, zbyt dużo pracuje.
Thoma zamyślił się na chwilę. Wyglądał na przejętego pomocą.
- Cóż, możesz znaleźć kogoś w pracy, co nie? Możesz też czekać, aż strzała amora sama dopadnie cię w najmniej oczekiwanym momencie. - zaśmiał się i napił kawy
- Wiesz co, takie porady to sam potrafię sobie wymyślić.
Tartaglia rozejrzał się szybko po okolicy i wstał powoli ze swojego miejsca.
- Muszę iść do toalety, zaraz wracam. - rzucił i odszedł szybko
Przeszedł przeciskając się między ludźmi i krzesłami. Wystrój kawiarni miał imitować chyba Paryską piekarnię. Pod sufitem wisiały rośliny, na wystawach stało świeże pieczywo, a na niektórych białych ścianach wymalowane były znane paryskie obiekty, jak wieża Eiffla, czy łuk triumfalny. Kilka chwil później był już przed drzwiami łazienek i wszedł do jednej z nich. Wewnątrz utrzymywany był wystrój sprzed wejścia. Unoszący się w powietrzu zapach, o dziwo, był dość neutralny.
Childe podszedł do jednej z umywalek i spojrzał w wiszące nad nią lustro. Było dość brudne, w porównaniu do reszty pomieszczenia. Dotknął swojej twarzy i wyczuł pod palcami pojawiający się zarost. Wciąż zastanawiał się, w jaki sposób powinien otworzyć się na ludzi. Jego praca nie umożliwiała poznawania ludzi w przyjaznych warunkach. Jego celem zazwyczaj było skopanie kilku osób, rzadziej poznanie ich bliżej i spędzenie miło czasu. Uświadomił sobie, że przed nim jeszcze długa droga.
Zamknął oczy i westchnął ciężko. Nie mógł tracić nadziei. Odwrócił się i poczuł nagłe zderzenie czegoś ze swoim barkiem.
- Oh! Proszę o wybaczenie. Nie wiedziałem, że się pan odwróci.
Przed nim stał brunet o kamiennej twarzy ubrany w białą koszulę z kamizelką. Jego włosy wydawały się krótkie, jednak ich najdłuższa część spięta była w cienki kucyk na plecach.
- Nic się nie stało. - powiedział Tartaglia
Kilka chwil spoglądał na mężczyznę, po czym szybko wyszedł z łazienki. Szedł prędko, ale dość spokojnie. Coś nie pasowało mu w tym stosunkowo przypadkowym spotkaniu. Zazwyczaj słyszał, gdy nieprzyjaciel się za nim skradał. Tym razem jednak... był zbyt przejęty... był tak przejęty, że wyszedł z łazienki bez namysłu.
Stał w szoku obok jednej ze ścian kawiarni. Spojrzał powoli na swoje dłonie. Nic nie rozumiał. Dlaczego na kilka chwil przestał nad sobą panować...?
![](https://img.wattpad.com/cover/333074907-288-k202744.jpg)
CZYTASZ
ᴀʟᴏɴᴇ ᴀᴛ ᴛʜᴇ ᴇᴅɢᴇ ᴏꜰ ᴀ ᴜɴɪᴠᴇʀꜱᴇ | Zhongchi
FanfictionZhongchi Modern AU ☆ Melancholijny sprzedawca w podupadającym sklepie, nie potrafiący poradzić sobie z samotnością, oraz młody chłopak będący częścią przestępczej organizacji, który przechodzi kryzys sensu swojego życia.