Atmosfera, która nastawała powoli w budynku stawała się bardziej melancholijna i może nawet przerażająca. Przez okna wpadały już tylko promienie światła ulicznych latarni. Słońce zaszło właśnie kilka minut wcześniej, nie pozostawiając po sobie ani promyka. Jedynymi odgłosami rozchodzącymi się w budynku były spokojne uderzenia wiatru o jego ściany. Nawet szelest liści przed zakładem nie był słyszalny w tak cichy wieczór.
Wysoki brunet w spokoju dokańczał swoje obowiązki przy kasie, a potem z uśmiechem zamknął ją. Liczba klientów była raczej niewielka, z tego samego powodu ilość pieniędzy nie powalała swoją wielkością. Wszystko się jednak zgadzało, dlatego Zhongli odsunął się od lady, już gotowy do wyjścia.
Wtedy z zaplecza wyszła młoda dziewczyna o ciemnych włosach. Wyglądała na bardziej przygaszoną, niż zazwyczaj. Przecierała oczy i sunęła powoli, aż zatrzymała się przy ladzie.
- Dziękuję, że został pan trochę po godzinach. - powiedziała z lekkim uśmiechem
- To nic takiego. - przyznał - Nie liczę na dodatkowe profity.
Hu Tao westchnęła i zaśmiała się cicho. Wyglądała na bardzo zmęczoną całym dniem.
- Zapłacę panu za nadgodziny. Całe szczęście, nie muszę już martwić się o pieniądze.
Zhongli uśmiechnął się szeroko, przymykając przy tym lekko swoje oczy. Cieszył się ze szczęścia swojej szefowej, jednak wiadomość o tym, że zakład nie ma już problemów finansowych, też go ucieszyła. Parokrotnie rozważał już zmianę miejsca pracy, choć jego sytuacja finansowa powoli się stabilizowała. Większe dochody spowodowały podwyżki dla pracowników, wystarczające, by móc opłacić mieszkanie i przeżyć.
- Bardzo mnie to cieszy... jak mniemam to współpraca z "mafią" spowodowała to nagłe polepszenie? - dopytywał mężczyzna
Hu Tao rozejrzała się wokół siebie, jakby upewniając się, że nikogo nie ma w pobliżu.
- Niestety tak. Nasze obroty spadają z dnia na dzień, jak pewnie pan zauważył. Teraz ta organizacja płaci nam mniej, niż początkowo ustalaliśmy, jednak nie ma już wyjścia.
Zhongli pokiwał głową, wciąż mając w sobie ten sam moralny dylemat. Wprawdzie intencje i działania tej organizacji nie były im znane, więc mogli kontynuować przymykanie na nie oczu...
- Czy u pana wszystko dobrze? - zapytała nagle dziewczyna
- Ah, tak. Jest całkiem dobrze. Jakiś czas temu sprzedałem w lombardzie serwis, który był pamiątką po Guizhong...
Hu Tao zdziwiła się lekko. Od dawna nie słyszała tego imienia wypowiedzianego z ust mężczyzny. Uśmiechnęła się, mając nadzieję, że ten temat nie jest już dla niego tak ciężki.
- To był bardzo piękny serwis... - powiedziała - widziałam go raz u pana w domu. Spośród wszystkich pana szpargałów, ten najbardziej przykuwał uwagę.
Zhongli uniósł swoje brwi.
- Naprawdę? Zawsze wydawał mi się piękny tylko ze względu na wspomnienia... nie był też tak drogi, jednak straciłem do niego prawa kilka dni temu, przez co ktoś mógł go legalnie nabyć. - tłumaczył dalej
- To bardzo przykre, że musiał pan sięgnąć po tak drastyczne środki, żeby mieć pieniądze. Zawsze mógł mnie pan zapytać o pomoc.
- Rozumiem... to było jakiś czas temu, po ostatnich podwyżkach moje problemy ustały, chociaż wczoraj ktoś pod moimi drzwiami zostawił paczkę z owym serwisem. - wyjaśnił wreszcie
Hu Tao zmarszczyła brwi w szoku. Nie spodziewała się takiego zakończenia tej historii.
- Więc ktoś odkupił dla pana ten serwis i zostawił go pod pańskimi drzwiami? - dopytywała
- Tak. Ta osoba podpisała się jako... "Wieloryb"...
Dziewczyna przez kilka chwil patrzyła na skupionego mężczyznę, jakby oczekiwała dalszego wyjaśnienia, a potem parsknęła śmiechem.
- "Wieloryb"!? - śmiała się
Pomieszczenie jeszcze przez chwilę wypełniało się śmiechem szefowej. Ta sytuacja rozbawiła ją do tego stopnia, że nawet nie czuła się już zmęczona. Oparła się jedną ręką o ladę.
- To tak głupie imię... ale przynajmniej ta osoba zwróciła serwis. Może to z dobroci serca? Pewnie ktoś wiedział, jak wiele dla pana znaczył. - próbowała dociekać rozwiązania
- Nie sądzę... niewiele osób wiedziało o serwisie, a co dopiero o tym, że go sprzedałem. - mówił Zhongli kładąc rękę na swojej brodzie w zamyśleniu
Szefowa opanowała się wreszcie i przyjęła bardziej poważną minę.
- To miłe, że ten serwis do pana jednak wrócił. Naprawdę wiele dla pana znaczył. Ja chyba nie posiadam tak ważnego przedmiotu... może oprócz tego zakładu pogrzebowego. - powiedziała i zastukała w ladę, dając znać o czym mówi
Zhongli pokiwał głową. Od tej niepokojącej sytuacji z dnia wczorajszego nie mógł przestać myśleć o serwisie. Choć w tym momencie spoglądał na niego inaczej. Wciąż wiązał wiele wspomnień z tymi dwoma filiżankami i dzbankiem, jednak czegoś brakowało. Kiedyś potrafił zalać się łzami, gdy tylko na nie spojrzał...
Czas mijał powoli, gdy młoda właścicielka sprawdzała ostatnie drzwi, upewniając się, że są zamknięte, a potem razem z Zhonglim wyszli z budynku.
Na zewnątrz było o wiele chłodniej, a powietrze było wilgotniejsze. Mężczyzna zapiął guziki swojego płaszczu, choć różnica nie była zbyt wielka. Zimny wiatr zdawał się i tak przeszywać przez wszystkie warstwy ubrań.
- Panie Zhongli? - zaczęła Hu Tao nagle, domykając drzwi wyjściowe
- Tak?
- Chciałam tylko upewnić się, że wszystko u pana dobrze. Nie tylko finansowo, choć tylko tak mogę pomóc. Czy mój futrzasty prezent pomógł trochę z samotnością?
- Ah, oczywiście. Świetnie się dogadujemy...
Dziewczyna pokiwała głową i odsunęła się wreszcie od drzwi. Była gotowa iść dalej.
- Czyli nie czuje się pan już... samotnie? Przepraszam, że pytam tak bezpośrednio, ale naprawdę chciałabym pomóc.
Mężczyzna spojrzał gdzieś przed siebie. W jego bursztynowych oczach odbijał się blask księżyca, który właśnie górował na niebie. Jego twarz zdawała się stwardnieć na chwilę, przypominając jedynie posąg, ale szybko się opamiętał. Przypomniał sobie rozmowę z Madame Ping. Wszystkie rozmowy z jego przyjaciółmi. Tak bardzo przyzwyczaił się do uczucia samotności, że przestał je kwestionować, ale czy czuł się samotnie? W jego sercu była rana, ale życie nie kręciło się tylko wokół przeszłości.
- Nie wiem, - powiedział wreszcie - ale dziękuję, że jesteś. Brakuje mi Guizhong, ale od jakiegoś czasu staram się już odpuścić przeszłości. Czuję, że z każdym dniem, stawiam następne kroki i jest coraz lepiej.
- To bardzo mądre.
Zhongli uśmiechnął się ciepło, co stało w opozycji do jego zwyczajowego zimnego wyrazu twarzy. Chciał w to wszystko wierzyć i z czasem czuć się lepiej.
- Już dość późno. Niech pan nie czeka na autobus, odwiozę pana do domu. - powiedziała Hu Tao
- Dziękuję.

CZYTASZ
ᴀʟᴏɴᴇ ᴀᴛ ᴛʜᴇ ᴇᴅɢᴇ ᴏꜰ ᴀ ᴜɴɪᴠᴇʀꜱᴇ | Zhongchi
FanficZhongchi Modern AU ☆ Melancholijny sprzedawca w podupadającym sklepie, nie potrafiący poradzić sobie z samotnością, oraz młody chłopak będący częścią przestępczej organizacji, który przechodzi kryzys sensu swojego życia.