Dźwięki rozmów powoli ucichały, gdy dwóch mężczyzna przechodziło korytarzem przed siebie. Właśnie opuścili resztę swoich towarzyszy. Ów korytarz był wyłożony czerwonym dywanem, a ściany były pełne złotych zdobień, których istotność dla wnętrza była wątpliwa. Pasowały one bowiem jedynie do równie szykownych żyrandoli wiszących kilka kilka metrów od siebie na suficie. Przepych wydawał się rudemu chłopakowi zbędny, jednak nie przeszkadzał mu tak bardzo, jak pozostali goście hotelu. Dlaczego on i reszta jego towarzyszy miałaby przebywać w jednym budynku z przypadkowymi ludźmi? Zadawał sobie to pytanie każdego dnia.
Kilka minut później Tartaglia wraz ze swoim wyższym przyjacielem w ciemnej masce weszli do windy ze srebrnymi rozsuwanymi drzwiami. Childe wcisnął okrągły przycisk i przez następne kilka chwil oboje stali w miejscu, słuchając w tle cichej muzyki.
- No więc, Capitano. - zaczął rudy chłopak - Dlaczego jedziemy do recepcji? Nie do końca załapałem poprzednie wyjaśnienia...
Mężczyzna w masce westchnął cicho.
- Jedziemy, żeby nie wzbudzać podejrzeń gości hotelu... - wycedził przez zęby
Childe pokiwał głową, jakby właśnie łączył w swoim umyśle wszystkie posiadane informacje.
- Więc goście uważali, że to podejrzane, że grupa ludzi codziennie spędza kilka godzin razem, zajmując całe piętro hotelu? Więc jedziemy na parter, żeby ludzie zobaczyli, że wcale nie jesteśmy podejrzani?
- Dokładnie tak... przynajmniej według Pierro, jest to świetny pomysł...
Capitano wydawał się być niezwykle niezadowolony z obrotu spraw. Większość czasu spędzał na swojej pracy, trudno było mu się dziwić, że udawanie zwykłego człowieka było dla niego niezręczne.
Kilka minut potem oboje przechodzili holem prowadzącym do recepcji. Niektórzy z gości hotelu rzucali dziwne spojrzenia ich dwójce, szczególnie niecodziennym widokiem był groźnie wyglądający mężczyzna w czarnej masce. Tartaglia starał się dotrzymać kroku towarzyszowi, który szybko się przemieszczał, aż zatrzymał się przy jednym z barów przeznaczonym dla gości hotelu. Oboje usiedli na wysokich krzesłach i zamówili napoje. Kelner zdecydowanie obawiał się obsługi tych dwoje, ale był profesjonalistą i zajął się tym bez problemów.
- O czym powinniśmy rozmawiać, by nie wyglądać podejrzanie? - wyszeptał Childe
Capitano wziął do ręki szklankę i napił się z niej kolorowego napoju, przy okazji odchylając lekko swoją maskę. Tartaglia starał się ujrzeć jak najwięcej, sam nie znał wyglądu twarzy swojego towarzysza. Zobaczył jednak tylko kawałek spierzchniętych ust.
- Nie mam pojęcia... - powiedział cicho odkładając szklankę
Rudy chłopak spojrzał przed siebie, wędrując wzrokiem po kolejnych butelkach wykwintnych alkoholi stojących na wystawie. Nie był w stanie rozpoznać wielu z nich.
- Więc... co w pracy? - zapytał wreszcie Childe przerywając niezręczną ciszę
Jego przyjaciel spojrzał na niego ze zdziwieniem, a potem westchnął i zaczął spoglądać na blat.
- Stosunkowo dobrze. W ostatnim czasie nie było żadnych problemów. Wszystkie zadania zostały wykonane, a szefowa była usatysfakcjonowana. Co więcej, następne wyzwania wydają się równie łatwe do zrealizowania.
Tartaglia patrzył przez chwilę na Capitano. Nie wiedział jak skomentować najbardziej generyczny opis braku problemów w pracy jaki słyszał w życiu. Pokiwał tylko kilka razy głową i wziął łyk swojego napoju, krzywiąc się przy tym lekko, nie spodziewając się tak gorzkiego posmaku w ustach.
- No tak, u mnie też dobrze... żadnych kłopotów... szefowa zadowolona, chyba... - powiedział cicho
- Co z ostatnim zadaniem? Mówię o tym bardzo dziwnym liście szefowej...
- Ah. Chodzi o znalezienia miejsca do zakupu... - nie dokończył, ale spojrzał na przyjaciela, upewniając się, że on rozumie
- Tak, dokładnie.
- Tak. Dottore się tym zajął. Brałem krótki udział w jednej z tych akcji i nie było żadnych kłopotów...
Przypomniał sobie całą swoją wizytę w zakładzie pogrzebowym rodziny Hu. Wszystkie obrazy powróciły do niego. Widok liści drzew wiśni opadających na ziemię. Onieśmielający zapach drewna wewnątrz budynku. Kompletna cisza w środku. Pomimo tego, iż takie doznania nie były dla niego czymś nowym, tak tym razem były niezwykle wyjątkowe. Tam poznał tajemniczego kasjera, z którym minął się jakiś czas wcześniej. Sprawiał wrażenie raczej chłodnego i zamkniętego w sobie mężczyzny, ale posiadał w sobie coś więcej. Jego obecność wpływała na chłopaka o rudnych włosach w sposób niemożliwy do opisania słowami. Coś było nie tak.
- Zamyśliłeś się. - zaznaczył nagle Capitano
Tartaglia wybudził się ze swoich wspomnień i wziął kolejny łyk tragicznego napoju. Potrząsł szybko głową, jakby chciał odwrócić swoją uwagę od palącego smaku.
- To nic takiego. - odpowiedział wreszcie - Po prostu... poznałem kogoś... intrygującego.
- Oh? Teraz zdobyłeś moją uwagę, powiedz więcej. - mówił Capitano ożywiając się trochę bardziej
- Kasjer w zakładzie pogrzebowym. Wydał mi się ciekawą osobą...
- Coś więcej?
- Wiem, że ma na imię Zhongli, nic więcej mi nie powiedział.
Jego towarzysz wyprostował się w swoim miejscu i przeciągnął. Przez jego maskę, nie można było wywnioskować nic z jego twarzy. Żadnych emocji, czy przeczuć.
- Mógłbyś jeszcze raz iść na misję do zakładu pogrzebowego i zapoznać się z nim lepiej, jeśli masz na to ochotę, oczywiście...
Tartaglia pokiwał głową i zamyślił się jeszcze na kilka chwil. Nie pomyślał o tym wcześniej, choć był to bardzo dobry pomysł.
- W zasadzie mógłbym wyręczyć Dottore następnym razem i upiec dwie pieczenie na jednym ogniu... - stwierdził wreszcie
Kolejne minuty dwoje towarzyszy spędziło na drobnych wymianach zdań o niczym konkretnym. Nie mogli mówić za dużo na głos, ze względu na kilka osób, które siedziało obok i bacznie się im przysłuchiwało. W tym wszystkim musieli tworzyć wokół siebie przyjazną aurę, by przypadkiem kogoś nie zrazić.
- Słuchaj, czy Dottore jest na górze? - zapytał Childe
- Wydaje mi się, że dziś wyszedł trochę wcześniej...
Ajax pokiwał głową i szybko wyciągnął swój telefon. Wybrał numer Dottore i wysłał do niego wiadomość z pytaniem o następną misję mającą pozyskać kolejne trumny. Z jakiegoś powodu, chłopak czuł się podekscytowany. Nie rozumiał tego uczucia. Chciał po raz kolejny zobaczyć kasjera... uczucie, które dawał mu jego widok było... uzależniające.
Po kilku minutach telefon zabrzęczał cicho, sygnalizując wiadomość, która nadeszła.
Nie rozumiem skąd u ciebie tyle chęci do pomocy, przeczuwam, że chciałbyś wyciągnąć z tej sprawy korzyści dla siebie. Jeśli jest to prawda, to nie potrzebuję twojej pomocy. Jeśli jednak odkryłeś w sobie altruistę, porozmawiamy o szczegółach następnego dnia. Jest kilka zmian.
Tartaglia przeczytał wiadomość i westchnął. Nieufność pasowała do Dottore, choć była dość uciążliwa. Miał teraz jednak nadzieje, że będzie mógł spotkać się z Zhonglim, nie robiąc z tego wielkiej sprawy. Z jakiegoś powodu, zależało mu na tym...
![](https://img.wattpad.com/cover/333074907-288-k202744.jpg)
CZYTASZ
ᴀʟᴏɴᴇ ᴀᴛ ᴛʜᴇ ᴇᴅɢᴇ ᴏꜰ ᴀ ᴜɴɪᴠᴇʀꜱᴇ | Zhongchi
FanficZhongchi Modern AU ☆ Melancholijny sprzedawca w podupadającym sklepie, nie potrafiący poradzić sobie z samotnością, oraz młody chłopak będący częścią przestępczej organizacji, który przechodzi kryzys sensu swojego życia.