Następny zbyt spokojny dzień pracy w zakładzie pogrzebowym zaczął się kilka godzin wcześniej. Od godziny siódmej rano, w sklepie nie pojawił się żaden klient, co wcale nie dziwiło sprzedawcy, ani jego szefowej, która właśnie siedziała na zapleczu. W czasie, gdy asortyment powoli pokrywał się kolejnymi warstwami kurzu, starszy brunet rozmawiała z młodszą od siebie kobietą o niebieskich włosach. Niestety nie gościła ona w zakładzie, by coś kupić.
- W pobliżu otworzyła się niedawno kocia kawiarnia. Podobno można tam przyjść i napić się kawy z kotami obok. - powiedziała Ganyu entuzjastycznie ze znamiennym drobnym uśmiechem
- To bardzo uroczy koncept. - skomentował Zhongli - Nie byłaś tam jeszcze, jak mniemam?
- Jeszcze nie.
Dziewczyna stała nieśmiale, z rękami za sobą. Jej wzrok wędrował gdzieś po pustej ladzie. W tym czasie, wysoki sprzedawca przysłuchiwał się śpiewu ptaków gdzieś przed budynkiem, oraz spoglądał na drzewa skąpane w blasku słońca.
- Mówiąc już o kotach, co z pana mruczkiem? Czy nadał mu pan wreszcie jakieś imię? - zapytała
Zhongli pokręcił głową.
- Niestety nie. Choć kot ma się bardzo dobrze. Utrzymywanie zwierzaka to dodatkowy wydatek, ale jakoś sobie radzimy. Niczego mu nie brakuje.
Mężczyzna mówił o swoim kocie spokojnie, lecz w jego głosie było słychać pewną dumę.
- Muszę przyznać, - kontynuował - że posiadanie zwierzaka domowego, to świetna sprawa. Zawsze na mnie czeka i cieszy się z drobnych spraw... no i te urocze łapki...
Ganyu zachichotała.
- Nie spodziewałam się, że jest pan kociarzem.
- Kociarzem? To... ah... - Zhongli starał się wykręcić z tej sytuacji, ale poddał się szybko - może masz rację. Trochę ze mnie kociarz...
Dziewczyna zaśmiała się jeszcze raz i tym razem rozluźniła trochę.
- Niech zgadnę, galeria zdjęć w pana telefonie jest pełna zdjęć pana kota. - mówiła
- To... niewykluczone.
Zhongli zaczerwienił się i spojrzał gdzieś w bok, jakby ukrywając się przed oceniającym wzrokiem przyjaciółki. Ciężko było mu przyznać to nawet przed sobą, ale posiadał zbyt wiele zdjęć swojego kota. Zawsze myślał, że woli psy, a teraz poddał się urokowi jakiegoś kocura.
Westchnął ciężko i spojrzał z powrotem w stronę Ganyu. Ona znała już całą prawdę i tylko się uśmiechała. Brunet też uśmiechnął się z lekkim zażenowaniem w swoich oczach.
- Zmieńmy może temat. - zaproponował niezręcznie
- Jasne. - dziewczyna zastanawiała się przed chwilę, zanim spoważniała nagle
Zhongli zauważył to i czekał, aż powie coś. On sam stał się trochę nerwowy, widząc jej zmianę nastroju.
- Xiao opowiadał mi o tej dziwnej organizacji, z którą zakład pogrzebowy zaczął współpracę. - zaczęła
Zhongli westchnął od razu, zmęczony tym tematem. Założył ręce na piersiach i czekał, aż Ganyu będzie kontynuować.
- Cóż... wydaje mi się, że on strasznie się o pana martwi. Wiem, że jest pan dorosły i jest pan w stanie sobie poradzić, ale Xiao...
- Tak. Wiem, jaki jest Xiao. - przerwał jej - Próbowałem mu to wyjaśnić kilkukrotnie. Nie jestem w stanie wpłynąć na decyzję Hu Tao. Nawet, jeśli ta cała współpraca może być niebezpieczna.
CZYTASZ
ᴀʟᴏɴᴇ ᴀᴛ ᴛʜᴇ ᴇᴅɢᴇ ᴏꜰ ᴀ ᴜɴɪᴠᴇʀꜱᴇ | Zhongchi
FanfictionZhongchi Modern AU ☆ Melancholijny sprzedawca w podupadającym sklepie, nie potrafiący poradzić sobie z samotnością, oraz młody chłopak będący częścią przestępczej organizacji, który przechodzi kryzys sensu swojego życia.