Wysoki sprzedawca przemykał zwinnie między następnymi półkami. Zazwyczaj nie musiał tego robić, lecz tego dnia w pracy stał się doradcą do spraw pogrzebowych. Dwie z goszczących klientek zechciały nabyć urnę, ale żadna z nich nie mogła zdecydować się na jedną. W sklepie więc rozchodziły się dość szybkie kroki trzech osób, które zatrzymywały się przy kolejnych szafkach.
Zhongli wskazywał na następne urny z uśmiechem na twarzy. Wysokie, niskie, szerokie, kolorowe, zdobione. Asortyment zakładu pogrzebowego był dość duży, co mogło onieśmielać klientów. Każde następne próby sprzedawcy okazywały się daremne, gdy klientki nie mogły dojść do wspólnego porozumienia.
- To urna! Ona musi wyglądać poważnie. - mówiła jedna z kobiet
- Dziadek ucieszyłby się z zabawnej urny, wiesz jak bardzo kochał żartować. - kłóciła się druga
Zhongli stał z boku z rękami założonymi za sobą, czekając aż kolejna sprzeczka dojdzie do swojego końca. Z każdą minutą tracił powoli cierpliwość, choć nie pokazywał tego. Atmosfera pomiędzy klientkami wydawała się napięta, ale prawdopodobnie były rodziną.
Odgłosy dyskusji ucichły na kilka chwil, gdy w pomieszczeniu rozszedł się dźwięk dzwonka. Brunet szybko wychylił się zza półki z urnami i zobaczył młodego chłopaka o ciemnych ciemnych włosach. Uśmiechnął się na jego widok i powrócił do klientek, które kontynuowały kłótnię. Tym razem uznał, że nie ma na to więcej czasu.
- Drogie panie, - zaczął - z tego co pamiętam, pogrzeb odbędzie się dopiero za kilka dni. Nie musicie podejmować decyzje o urnie dzisiaj. Zalecam przespać się z tą wiedzą i przyjść innego dnia, lub zadzwonić.
Dwie kobiety zastanawiały się przez kilka chwil i przystały na propozycję. Opuściły zakład, a brunet mógł wreszcie podejść do lady, obok której czekał już niski chłopak. W powietrzu unosiła się niepokojąca cisza i wszystkie niewypowiedziane słowa, które oboje tak bardzo chcieli sobie przekazać. Sprzedawca nalał do dwóch kubków pozostałą w czajniku herbatę i podał jeden chłopakowi. Xiao kiwnął głową i z lekkim niepokojem spoglądał w napar.
- Wybacz Xiao za moją ostatnią reakcję. Wiem, że nie lubisz gdy ktoś podnosi na ciebie głos. - powiedział wreszcie mężczyzna
Młody chłopak pokiwał kilkukrotnie głową zastanawiając się nad swoimi następnymi słowami. Wciąż spoglądał w blat i napój w kubku, jakby nie potrafił utrzymać kontaktu wzrokowego z przyjacielem. W pomieszczeniu rozlegała się tylko cisza oczekująca na następne słowa, które przez kilka minut nie nadchodziły.
- Nic się nie stało. - powiedział wreszcie, ku zdziwieniu Zhongliego
- Nie jesteś na mnie zły?
- Nie. Naprawdę nic się nie stało.
Sprzedawca poczuł jak kamień spada mu z serca, a potem wziął łyk herbaty ze swojej filiżanki. Oczekiwał bardziej emocjonalnej reakcji, której na całe szczęście się nie doczekał.
- W zasadzie to dlaczego dziś przyszedłeś, skoro nie byłeś na mnie zły? - zapytał opierając się o blat
- Oh, po prostu przechodziłem obok... nie zostanę długo... w zasadzie powinienem już iść.
Zhongli pokiwał głową i uśmiechnął się lekko. Czuł się bardziej zrelaksowany, wiedząc że Xiao nie chowa do niego żadnej urazy. Wziął następny łyk swojej herbaty.
- Więc, czy jest jakiś konkretny temat, który chciałbyś poruszyć, zanim pójdziesz? - zapytał mężczyzna
Xiao zawahał się przez chwilę.
![](https://img.wattpad.com/cover/333074907-288-k202744.jpg)
CZYTASZ
ᴀʟᴏɴᴇ ᴀᴛ ᴛʜᴇ ᴇᴅɢᴇ ᴏꜰ ᴀ ᴜɴɪᴠᴇʀꜱᴇ | Zhongchi
FanfictionZhongchi Modern AU ☆ Melancholijny sprzedawca w podupadającym sklepie, nie potrafiący poradzić sobie z samotnością, oraz młody chłopak będący częścią przestępczej organizacji, który przechodzi kryzys sensu swojego życia.