7.3

77 15 1
                                    

W klatce schodowej rozległy się dźwięki kolejno stawianych kroków. Ich echo odbijało się w całej kamienicy, do momentu, gdy postać zatrzymała się przed starymi drzwiami. Młody chłopak wziął kilka wdechów, starając się ukryć to, że zmęczył się tak krótkim odcinkiem schodów. Gdy już się uspokoił, zapukał kilkukrotnie w drzwi. Czekał przez chwilę, jednak nikt nie odpowiedział, więc ponowił swój gest, tym razem z większą siłą. Po kolejnych minutach ciszy, zmarszczył swoje brwi i ze zmartwieniem zajrzał przez dziurkę od klucza do środka. Szybko wycofał się, gdy w tym momencie drzwi otworzyły się, a przed nim stanął wysoki mężczyzna. Wyglądał inaczej, niż zazwyczaj. Jego oczy były podkrążone, a włosy jakby nieumyte.

- Zhongli, uznałem, że wpadnę do ciebie na herbatę, jeśli to nie problem... - powiedział młodzieniec

- Ah... Xiao. Proszę, wejdź. 

Chłopak wszedł do krótkiego korytarza, w którym pozostawił swoje buty i przeszedł dalej do salonu połączonego z kuchnią. Nic nie zmieniło się od ostatniej wizyty, jednak teraz w całym mieszkaniu było jakoś ciemniej i zimniej. Meble i ozdoby nieruszone od lat zdawały się być jeszcze bardziej zastałe, niż kiedykolwiek wcześniej. 

W ciszy zasiadł na kanapie i założył ręce na swoich kolanach. Krótko potem, Zhongli dołączył do niego, po przygotowaniu dwóch filiżanek herbaty. 

- Nic się nie zmieniło. Naprawdę nie lubisz zmian, hmm? - zaczął rozmowę Xiao - Gdzie twój kot?

- Kot? Ah... chyba gdzieś śpi. Nie potrafię za nim nadążyć... - mówił monotonnym głosem

Chłopak pokiwał głową i poczuł dziwne ciarki na plecach. Jego przyjaciel nigdy nie należał do rozmownych i towarzyskich. W jego umyśle zaczęło kiełkować zaniepokojenie. Dobrze zdawał sobie sprawę z czego wynika ta nagła melancholia. Sam skontaktował się z Ganyu, która wyjaśniła całą sytuację.

- Po ostatnim... jakoś się trzymasz, prawda? - zapytał - Moim zdaniem, nawet wyszło na lepiej. Jest wiele ryb w morzu... przynajmniej mi tak mówią...

Brunet westchnął i wziął łyk swojego naparu. Siedział sztywno w fotelu, nie patrząc nawet na gościa. Obserwował pyłki kurzu osiadające powoli na podłodze, nie zastanawiając się nad nimi zbytnio. Żadne rozstanie nie mogło obejść się bez echa w sercu, choć przynajmniej tym razem czuł większy spokój. Oddychał miarowo.

- Może masz rację... z każdej sytuacji należy wyciągnąć to, co najlepsze. 

- Jasne, jasne. Przynajmniej nie wplątasz się już w jakieś kłopoty. 

Zhongli pokiwał głową, rozumiejąc słowa przyjaciela i zapadł głęboko w swoje przemyślenia. Nie potrafił ukrywać żalu, jaki żył gdzieś głęboko w nim. Przypominał sobie wszystkie momenty i zbliżenia do jakich doszło między nim, a Ajaxem i czuł tylko smutek. Był zraniony. 

Od kilku dni przestał się śmiać i rumienić i ponownie stał się tym dojrzałym mężczyzną z raną w sercu. Jego zachowanie nie obeszło się bez reakcji bliskich, którzy starali się go wspierać na swoje sposoby. Droga rozpaczy jest jednak drogą samotną, a największe cierpienie odbywa się w ciszy.

Od swojej szefowej otrzymał kilka dni wolnego bez większych konsekwencji, na co jednak się nie zgodził. Przyjaciele starali się go odwiedzać, próbując ratować bruneta od popadnięcia w melancholię i zgryzotę. Xiao przychodził każdego dnia po skończonych lekcjach, które przestał opuszczać, by nie dokładać mężczyźnie zmartwień. W pewnym momencie, Ganyu próbowała tłumaczyć młodego przestępcę, mówiąc, że "nie wydawał się być żądny krwi", czy "w zasadzie nie zrobił mi krzywdy". Zhongli zbywał te wszystkie argumenty powołując się na zaufanie, jakim darzył Ajaxa. Nie był pewien, jak wiele razy można wybaczać?

Teraz jednak wciąż siedział w wysłużonym fotelu, trzymając w ręce filiżankę z herbatą. Nie pozostało nic innego.

- Może powinieneś udać się do terapeuty? - zapytał nagle Xiao - Czasem pomaga w trudnych chwilach...

- Nie trzeba. - wtrącił - Nie potrzebuję pomocy. Poradzę sobie z tym sam. 

Xiao czuł budzące się w nim poirytowanie, jednak ugryzł się w język, nim powiedział zbyt wiele. Wziął łyk swojego napoju, chcąc oderwać swoje myśli od tego tematu. W tym czasie, brunet wstał ze swojego fotela i odłożył pustą filiżankę do zlewu. Przy okazji stanął przed blatem w kuchni. Rzucił jedynie przelotnie wzrokiem za okno i powrócił na swoje miejsce.

- Widzę, że męczysz się z tym rozstaniem. - mówił chłopak - Proszę, daj sobie pomóc. 

Brunet przymknął oczy i westchnął.

- Poradzę sobie. Nie możesz mi pomóc... Ajax znaczył dla mnie tak wiele, jak nikt przez bardzo długi czas. 

Xiao przewrócił oczami, ale nie przerywał przyjacielowi.

- Zastanawiam się, co jest gorsze? Utrata zaufania? Czy śmierć?

- Nie mów tak. - rzucił chłopak - Musisz przestać się zadręczać. Ten cały Ajax to były jedynie kłopoty. Może i był przystojny i bogaty, ale też niebezpieczny i z dziwnymi powiązaniami. Mógł skrzywdzić Ganyu!

- Ganyu powiedziała, że może wcale nie chciał tego robić... poza tym Childe jest... 

Xiao zmarszczył swoje brwi. 

- Dlaczego by coś takiego powiedziała? - przerwał mu

- Może to prawda? Nie potrafię mu wybaczyć, ale... - Zhongli zmieszał się na kilka chwil, po czym podniósł wzrok na chłopaka - nie powinienem cię tym zadręczać. To sprawy dorosłych.

- Jestem prawie dorosły, daruj to sobie. - odburknął

- Racja... ale i tak nie chcę nikogo wciągać w swoje sprawy sercowe. Powinniśmy zmienić temat. 

Młody chłopak jeszcze raz przewrócił oczami, widząc jak jego przyjaciel stara się ominąć bolesną prawdę. W tym czasie, między nogami stolika kawowego przeszedł kot o puszystej i mieniącej się sierści. Xiao uśmiechnął się lekko na jego widok, choć zauważył, że owe zwierzę jest dość zaniedbane. Jedzenie w niewielkich miskach w korytarzu było wyschnięte, a na meblach było więcej kociej sierści niż zwykle. Zrozumiał, że mężczyzna wciąż nie radził sobie z rozstaniem, a z jego rozmowy wynikało, że wcale nie chciał, by tak się to kończyło. Czy wciąż był w stanie mu wybaczyć? Chłopak uznał, że Zhongli chyba nigdy nie nauczy się na swoich błędach. Czas spędzony w skromnym mieszkaniu bruneta, uświadomił Xiao o tym, jak wiele jeszcze nie wie na temat związków.

Chłopak o farbowanych włosach wciąż siedział na kanapie z pustą filiżanką w rękach. Od kilku minut nikt nie wypowiedział ani jednego słowa, a sytuacja stawała się mniej komfortowa dla obu z mężczyzn. Xiao miał mętlik w głowie i sam już nie rozumiał swojego przyjaciela. 

- Więc... wciąż go kochasz? - zapytał cicho - Nawet po tym wszystkim? Po tych wszystkich kłamstwach i oszustwach, a nawet gdy mógł skrzywdzić Ganyu?

Zhongli westchnął ciężko. Głęboko w jego sercu wciąż znajdowała się bolesna rana, a przyznając to, piekła i zdawała się płonąć żywym ogniem.

- Miłość jest... skomplikowana... i czasem irracjonalna. - wyszeptał, patrząc w swoje dłonie - Nie wiem co dalej począć...

- Na pewno nie powinieneś się poddawać. - wtrącił chłopak - Skoro czułeś się dobrze z tamtym mężczyzną, na pewno znajdziesz kogoś innego. 

Brunet jedynie westchnął na perspektywę spotykania się z kimś innym, czy pokochania kogoś tak bardzo. Nie chciał nawet dawać szansy takiemu prospektowi. Xiao zauważył to i speszył się lekko. Schylił głowę, rozumiejąc jak bardzo Zhogliemu zależy na tym przestępcy. Wizja ich dwóch razem nie potrafiła mu przejść przez myśl, choć jeśli oboje tak bardzo się kochali... 

- Może Ajax... - zaczął powoli chłopak, ale szybko ugryzł się w język - ...nieważne. Bez względu na wszystko, nie jesteś sam. Może to zabrzmi głupio, ale... jesteś dla mnie jak rodzina.

- Dziękuję. - szepnął cicho - Czuję to samo...

Brunet spojrzał ze smutkiem w stronę kuchennego okna. Z jego pozycji widać było tylko błękitne niebo i pełzające po nim powoli słońce. O tej porze dnia, powoli chyliło się ku zachodowi. Już niebawem miało zniknąć za widnokręgiem...

ᴀʟᴏɴᴇ ᴀᴛ ᴛʜᴇ ᴇᴅɢᴇ ᴏꜰ ᴀ ᴜɴɪᴠᴇʀꜱᴇ | ZhongchiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz