4.2

81 11 0
                                    

Światła budynków rozjaśniały tę ciemną noc. Po szerokiej ulicy otoczonej wieżowcami często przyjeżdżały drogie samochody, idealnie wpasowujące się w dzielnicę pełną przepychu. Warkot silników przeplatał się z dźwiękami burzliwych przechodniów, aż do dotarcia przez rudego mężczyznę do wysokiego hotelu. Wtedy jednak jego serce przyspieszyło nieznacznie. Zazwyczaj nieprzyjaźni i cyniczni goście przechodzili przez korytarze z większym gniewem, a spoglądając w stronę mężczyzny, kręcili głowami i szeptali coś do siebie.

Atmosfera mogłaby wydawać się zimna, czy nawet niebezpieczna, jednak coś w całej tej sytuacji skutecznie odwracało uwagę mężczyzny. W całym budynku słychać było zagłuszoną ścianami muzykę. Wydawała się grać gdzieś w wyższych partiach hotelu, do których Childe właśnie zmierzał.

- Nieznośni...

- Zwierzęta!

Ajax nasłuchiwał kolejnych określeń idąc przed siebie. Wpierw korytarzami, następnie windą jadącą na najwyższe piętro. Początkowo cicha muzyka stawała się coraz głośniejsza w czasie jazdy windą. Gdy jednak młody mężczyzna osiągnął piętro docelowe, stanął jak wryty.

Wyszedł powoli na zdobiony korytarz, który teraz wyglądał jak pobojowisko pełne pustych pustych szklanek po napojach, konfetti, czy nieokreślonych przedmiotów przypominających ubrania.

Szedł dalej mijając rozmawiających ze sobą niżej postawionych członków organizacji. Zazwyczaj nie mieli oni wstępu do głównego miejsca spotkań, jednak teraz wydawali się ogarnięci euforią. Niektórzy ze sobą rozmawiali i popijali napoje, a inni bawili się i śmiali do rozpuku. Było w tym coś niepokojącego, może nawet obrzydliwego.

Wreszcie obok jednej ze ścian korytarza stała kobieta o czarno-białych, długich włosach. Jej zazwyczaj groźna mina nie opuszczała jej twarzy, nawet gdy wokół ludzie bawili się w najlepsze. Ta opierała się o ścianę z założonymi rękami. Miała na sobie jasną marynarkę, a pod tym ciemną koszulę. Zazwyczaj nie ubierała się w ten sposób na zwykłe spotkania.

- Arlecchino? - zapytał Childe podchodząc bliżej

Ta spojrzała na niego i westchnęła ze złością.

- Co się tutaj dzieje? Ci ludzie? Muzyka? - pytał dalej

- Zniknij. Mi. Z oczu. - wydusiła

Brzmiała na jeszcze bardziej wściekłą, niż zazwyczaj. Po plecach chłopaka spłynął zimny pot, słysząc sam ton jej głosu.

- Mogłabyś chociaż wyjaśnić...? - zapytał cicho

- Impreza urodzinowa z okazji urodzin Pulcinelli.

Tartaglia uniósł brwi w szoku.

- Urodziny?

- To cała farsa to tylko przykrywka. Kolejny świetny pomysł Pierro! - warknęła - Uznał, że dobre dla reputacji będzie zaproszenie wszystkich pracowników organizacji i urządzenie tego żałosnego przyjęcia, żeby wszyscy zobaczyli jacy jesteśmy zwyczajni.

- Dlaczego nie ma cię w głównym pomieszczeniu?

Arlecchino przewróciła oczami i kiwnęła głową w stronę drzwi prowadzących do głównej sali.

- Sam się przekonaj i odejdź już. - odpowiedziała i odwróciła wzrok, prawdopodobnie nie chcąc już kontynuować tej rozmowy

Childe westchnął i skierował się w stronę drzwi. Przez chwilę wątpił w to, czy naprawdę chce je otworzyć. Sądząc po tym, w jakim stanie zastał korytarz na tym piętrze hotelu, nie spodziewał się niczego dobrego. Wziął głęboki oddech i powoli dotknął zimnej klamki, po czym przekręcił ją i pchnął drzwi. 

ᴀʟᴏɴᴇ ᴀᴛ ᴛʜᴇ ᴇᴅɢᴇ ᴏꜰ ᴀ ᴜɴɪᴠᴇʀꜱᴇ | ZhongchiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz