My fault

343 29 69
                                    



#drunkcallff na Twitterze!

Harry nie miał zielonego pojęcia gdzie Louis mógłby się udać i przecinał wszystkie najciemniejsze uliczki miasta, lecz jedyne co znajdował to śmieci i bezpańskie koty. Bał się, zważając na już późną wieczorną porę i nieznaną okolicę.

Z każdą minutą coraz bardziej tracił nadzieję na to, że uda mu się odnaleźć szatyna. Zaczynał panikować, bo robiło się coraz ciemniej, a on zapuszczał się w miejsca których nie znał.

Stanął przy drodze na parkingu autobusowym, odczytując nazwy ulic na rozkładzie, z nadzieją że doczyta się czegoś znajomego; ale nic z tych rzeczy. Westchnął ciężko bo wokół nie było żywej duszy, nie wiedział gdzie jest, nastawał mrok, jego komórka prawie się wyczerpała a on nie miał nawet pieniędzy. Nie wiedział co mu strzeliło do głowy że wybiegł szukać Louisa nawet nie będąc gotowym na wyjście.

— Hej, Tony...

— Gotowy na spotkanie? Czemu nie było cię w szkole?

— Prawie? Potrzebowałem trochę wolnego. Właściwie to teraz poszedłem na spacer i trochę się zapuściłem i-...- Westchnął. — Wyślę ci moją lokalizację. Podjedziesz po mnie?

— Och... wybacz, Harry. Jestem trochę zajęty.

— Czym?

— Po prostu. Zamów sobie taksówkę.

— Nie mam pieniędzy.

— H-halo?! Harry słyszysz mnie!? - Blondyn zaczął krzyczeć jakby tracił zasięg.

Spierdalaj. - Warknął loczek i rozłączył się, wkładając sobie telefon do kieszeni.

Brunet nie wiedział czemu w ciągu ostatnich dni Tony zaczął go unikać; przecież ciągle z nim pisał i wychodzili razem jak tylko mogli i robili to nawet częściej niż wcześniej, a przynajmniej częściej się o to pytali. Starał się aby ta ważna dla niego relacja nie ucierpiała przez to że zaczął spotykać się z Louisem, ale był pewny że Tony nawet o tym nie wiedział. Więc co go ugryzło?

I nagle z myśli wytrącił go czarny Range Rover, który zatrzymał się tuż przed nim. Przyciemniane szyby i elementy wskazujące na to że samochód był tuningowany, wywołały w brunecie spory niepokój. Harry stał tam jak sparaliżowany, nie potrafiąc nawet wziąć głębszego oddechu, obserwując to jak czarna szyba powoli opuszcza się w dół.

— Hej chłopczyku. - Zobaczył znajomą twarz, obserwując jak siwy dym wydostaje się z wnętrza pojazdu, wpadając w atmosferę. — Gdzie zgubiłeś swojego Romeo?

— Kogo? - Zapytał cichutko, tak że mężczyzna ledwo go usłyszał.

— Dobra, nie zadawaj zbędnych pytań. Ładuj się do środka bo ta ulica nie jest dla nas zbyt przyjazna. - Powiedział w miarę miłym głosem, lecz kiedy Harry ani drgnął, postanowił powtórzyć. — Wsiadaj. - Warknął ostro, sprawiając że zielonooki bez zastanowienia ruszył w stronę drzwi.

Brunet zajął jedno z tylnich miejsc, siedząc tam jak jakiś zakładnik. Bał się zrobić czegokolwiek, nawet odetchnąć głębiej, a siwy dym pachnący ziołem nieprzyjemnie drapał go w gardło i przełyk. Był cholernie zestresowany i jedyne o co teraz błagał to o to, aby nie dostać ataku paniki. Albo astmy.

— Gdzie mieszkasz? - Zapytał siwowłosy odkręcając się do bruneta przez ramię.

— Em... - Chrząknął zielonooki ciężko przełykając ślinę, będąc rozchwianym z trzech powodów.

Drunk Call | Larry StylinsonOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz