For me

385 32 66
                                    



#drunkcallff na Twitterze!

— Uno.

Louis uniósł zmęczone spojrzenie znad stosu kart prosto na Harry'ego, podziwiając jego zwycięski uśmiech.

Biedny nawet nie wiedział co na niego czekało.

— Plus cztery. - Uśmiechnął się rzucając kartę na stosik. — Plus cztery. - Dodał rzucając kolejną. — Uno. Plus cztery. Po unie.

Niebieskooki wpatrywał się w zszokowanie wymalowane na twarzy chłopaka, a następnie z uśmiechem obserwował to jak ten z całej siły cisnął swoją ostatnią kartą na ogromny stos pozostałych kart. Louis nie potrafił pohamować również śmiechu- Bawiło go to jak bardzo Harry był pewny swojej wygranej, a koniec końców skończył w najgorszy możliwy sposób.

— Nie gram z tobą nigdy więcej. Myślałem że w końcu wygram. - Naburmuszył się.

— Nigdy ze mną nie wygrywasz. - Odparł wracając pamięcią do przeszłości. Harry jedynie odchrząknął głośno.

— Tak. Nigdy z tobą nie wygrałem. - Spuścił głowę w dół i założył włosy za ucho. Stuknął palcem w telefon leżący obok jego nogi i poprawił się w miejscu. — Graliśmy prawie godzinę, jak się czujesz?

— Z tym że wygrałem z tobą z dziesięć razy? Cudownie. Szkoda że nie graliśmy na pieniądze. - Przeniósł się z pozycji półleżącej do siadu, aby następnie otworzyć szufladę w której znajdowały się papierosy rzucone luzem.

Nie wiedział czemu używki nie znajdowały się w opakowaniu, ale nie chciało mu się nawet nad tym zastanawiać. Od razu wsadził filtr między wargi, a tytoń odpalił za pomocą zapalniczki leżącej na szafce.

Louis starał się oswoić z sytuacją. Czuł się okropnie, kiedy to choroba rozkładała go na części. Mimo wszystko zachowywał trzeźwy umysł i starał się nie zwracać uwagi na ból, lecz na to, że ma obok siebie Harry'ego.

Udawał również że kompletnie nienormalnie jest to, że gra z nim w Uno od godziny, kiedy to wczoraj tak naprawdę rozmawiali pierwszy raz od dłuższego czasu.

Harry i Zayn zajmowali się nim na zmiany. Czuł się jak dziecko, ale nic nie mógł na to poradzić- Oni mu po prostu nie ufali. Nie wierzyli w to, że kiedy Louis zostanie sam, to będzie odpoczywał i nie sięgnie po alkohol ani po narkotyki. Nie ufali mu pod względem odżywiania się, picia płynów typu woda, czy w sprawie higieny osobistej. Wiedzieli że Louis ma swój los głęboko gdzieś, więc musieli to ogarnąć.

Szatyn starał się wmówić sobie że Harry naprawdę tu jest. Że jest tu z własnej woli, że opiekuje się nim i nie robi tego z łaski czy żalu. Że naprawdę nie jest loczkowi obojętny. Nie potrafił uwierzyć w to że wczoraj Harry siedział z nim ciągle aż do momentu w którym obok nie pojawił się Zayn, oraz w to, że zielonooki przyszedł do niego dziś. To brzmiało jak sen. Już nie wspominając o tym, że brunet wymyślił dla nich różne aktywności, aby im się nie nudziło. I Louisa naprawdę nie interesował fakt że były to głupie gry karciane czy planszowe. Kochał spędzać z Harrym czas. Szczególnie w tak błachy sposób. Czuł się jak za starych dobrych lat.

I mimo tego że nie potrafił tego pokazać z powodu że czuł się źle, to naprawdę był bardzo szczęśliwy.

— Louis, chodziło mi o swoje samopoczucie. - Pociągnął czułym głosem.

— Jest okej. - Przytaknął zaciągając się dymem.

Po pierwszym zaciągnięciu się zaczął głośno kaszleć. Harry od razu ściągnął swoje brwi, nie wiedząc co ma robić. Oczywiście że domyślał się że płuca Louisa były w gorszym stanie, lecz teraz były osłabione przez chorobę i ich reakcja na dym papierosowy była jasna.

Drunk Call | Larry StylinsonOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz