Walk

368 28 21
                                    



#drunkcallff na Twitterze!

Tego samego dnia Louis siedział w swoim mieszkaniu, pogrążając się w myślach.

Nie widział nic złego w tym że uderzył chłopaka Harry'ego na jego oczach. Nie czuł się źle z faktem, że wiedział iż młodszy jest delikatny i pomimo tego że to była błahostka, to brunet będzie to przeżywał. I wręcz przeciwnie; leżąc na fotelu z nogami i głową założonymi na przeciwległych podłokietnikach, paląc przy tym bongo, uśmiechał się od ucha do ucha. Czuł że odchodził od zmysłów.

— Jeszcze tu jesteś? - Uniósł brew w górę, patrząc na dziewczynę przechodzącą z korytarza do pokoju w którym się znajdował.

— Z tobą to mogłabym zostać nawet na całą noc. - Odpowiedziała ciemnowłosa, a Louis nie potrafił wyczuć czy to był sarkazm czy nie, więc mocno zacisnął brwi. Później olał sprawę, wracając do palenia.

— Ok. - Odpowiedział zaczynając się głupio śmiać. Nienawidził kiedy ktoś tak mówił, ale w tamtej sytuacji jego zachowanie było jasne. — A tak serio to chce być sam, więc jakbyś mogła. - Wskazał dłonią na wyjście z pokoju, aby następnie wypuścić dym w górę.

— Serio nie chcesz żebym została? Możemy coś jeszcze razem porobić. Myślałam że zatrzymasz mnie przy sobie do rana.

— Boże, kurwa mać. - Jęknął odchylając głowę do tyłu. — Nie, nie możemy. Co wy macie z tym że chcecie zostać z kimś do rana? - Parsknął krzyżując kostki, patrząc na dziewczynę czerwonymi oczami. — Przespaliśmy się, było dobrze, a teraz wyjdź, ślicznie proszę. - Złożył dłonie jak do modlitwy.

Ciemnowłosa wiedziała że Louis i tak prędzej czy później się z nią skontaktuje, więc posłusznie zawinęła swoje manatki, mając nadzieję że za posłuszeństwo będzie czekała na nią nagroda. Nie wiedziała nawet że nie jest jego jedyną.

I jak zwykle po spaleniu narkotyku, szatyn poczuł ukojenie, przyjemność, rozluźnienie. Tak jakby uniósł się w powietrze, jakby wszystko zwolniło i ktoś zabrałby wszystkie jego problemy daleko stąd. Więc leżał błogo na fotelu, ciągle delikatnie się uśmiechając.

— Louis. - Nagle poczuł uderzanie w ramię, więc leniwie uchylił jedną powiekę w górę, mocno marszcząc brwi.

— Co tu robisz? - Zapytał podnosząc się w górę, patrząc na bruneta pytającym spojrzeniem.

— Chciałem ci podziękować. Wiesz... wtedy pod sklepem. - Chrząknął młodszy krzyżując ręce na piersiach. — Nienawidzę twoich oczu po tym gównie.

— Ha-...-Harry? - Zająkał się szatyn, przecierając oczy nadgarstkami.

— Wszystko dobrze? - Zaśmiał się zielonooki zniżając się w stronę szatyna. — Jesteś jakiś dziwny. Serio to zioło tak działa?

— Naprawdę tu jesteś? - Upewnił się starszy, a jego oczy zalały się łzami. — To ty?

Louis poderwał się w górę dosłownie krzycząc. Płakał wbrew swojej woli. Biorąc głębokie wdechy, nerwowo wycierał swoje mokre od łez policzki, starając się uspokoić. Jego klatka piersiowa unosiła się mocno w górę i w dół, wypełniając się powietrzem nierównomiernie. Nie potrafił złapać normalnego wdechu. Bał się samego siebie i bał się tych cholernych koszmarów. Nie pamiętał kiedy ostatni raz miał tak realistyczny sen.

Pierwszy raz w życiu miał aż tak mocną jazdę po zapaleniu. Naprawdę nie pamiętał aby kiedykolwiek czuł się tak źle jak teraz. Kompletnie stracił rachubę czasu, nie miał siły na nic i najchętniej znów położyłby się do spania.

Drunk Call | Larry StylinsonOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz