Ktoś do drzwi się dobija
Nowy poranek
Osobowość twą zabija
Wedle swych zachcianek
Przywdziewasz więc maskę
By się dostosować
Na oczy zaś opaskę
By skuteczniej się wpasować
Zatracasz się maskujesz
Bo doskonale wiesz
Że tu nie pasujesz
Powoli blakniesz
Niedługo utoniesz
Wśród tłumu ludzi
Z czasem zgaśniesz
I nikt cię nie obudzi
Staniesz się jak inni
Ci akceptowalni
Ale b e z i m i e n n i
I tacy zwyczajni...